Rusza Liga Narodów 2024. O co grają siatkarki? Wyjaśniamy zasady

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / FIVB / Hala Indoor Stadium Huamark w Bangkoku
Materiały prasowe / FIVB / Hala Indoor Stadium Huamark w Bangkoku
zdjęcie autora artykułu

Jak co roku, sezon reprezentacyjny w siatkówce otwiera Liga Narodów. Teoretycznie jest to turniej towarzyski, w praktyce - zwłaszcza w ostatnich latach - daje bardzo ważne punkty do rankingu FIVB.

Cały VNL, licząc z przerwami, potrwa pięć tygodni. Udział w nim bierze 16 drużyn, które na każdy turniej dzielone są na dwie grupy po osiem ekip. Podobnie jak w dwóch poprzednich edycjach rywalizacja składać się będzie z trzech turniejów fazy zasadniczej, a wszystko zwieńczy turniej finałowy z udziałem siedmiu najlepszych zespołów oraz gospodarzy. W tym roku będzie to Tajlandia.

Drużyny podczas każdego z trzech turniejów będą miały do rozegrania po cztery mecze, co łącznie daje 12 spotkań. To oznacza, że nie zagrają one w systemie "każdy z każdym". Bilanse zliczane są do wspólnej tabeli - za wygraną 3:0 lub 3:1 otrzymuje się trzy punkty, za zwycięstwo 3:2 - dwa oczka, za porażkę 2:3 - jeden punkt i za każą inną przegraną nie otrzymuje się nic. Należy jednak pamiętać, że najpierw o kolejności w tabeli decyduje liczba wygranych meczów, a dopiero później liczba zdobytych punktów.

Tegoroczna Liga Narodów Kobiet ma jednak szczególne znaczenie na drużyn, które nie zakwalifikowały się jeszcze na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. W tym gronie na szczęście nie ma reprezentacji Polski, która wywalczyła prawo gry w turnieju olimpijskim we wrześniu, podobnie jak Dominikana, Serbia, Turcja, Brazylia i USA.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: urodziny, sesja, wywiady. Pracowity dzień reprezentantek

Pozostali uczestnicy VNL walczą o pięć ostatnich wolnych miejsc. Zdobędą je te drużyny, które nie mają jeszcze kwalifikacji olimpijskiej, a po zakończeniu turnieju będą sklasyfikowane najwyżej w rankingu FIVB. Jednak pierwszeństwo będą mieć drużyny z kontynentów, które tego awansu jeszcze nie mają (Azja i Afryka). Co istotne, teraz ranking ten aktualizowany jest po każdym spotkaniu. W dużym uproszczeniu można jednak powiedzieć, że im więcej uda się wygrać danej ekipie meczów Ligi Narodów, tym więcej punktów dorzuci ona do rankingu i zwiększy swoje szanse na wyjazd do Paryża.

Gdyby olimpijskie paszporty rozdawać za ranking sprzed startu VNL 2024, awans uzyskałyby Włoszki, Chinki, Japonki, Holenderki i Kenijki. Tuż za ich plecami znajdują się reprezentacje Kanady, Niemiec, Tajlandii czy Belgii, które również mają chrapkę na start w Paryżu. To zdecydowanie doda rumieńców rywalizacji w tegorocznej Lidze Narodów.

Jak wspominaliśmy na początku, siedem najwyżej sklasyfikowanych drużyn plus gospodynie - Tajki - uzyskają awans do turnieju finałowego, który odbędzie się w dniach 20-23 czerwca w Bangkoku. Jeśli w TOP7 znajdzie się reprezentacja Tajlandii, awans uzyska także drużyna z ósmej pozycji. Dalej walka toczyć się będzie systemem pucharowym, tj. ćwierćfinał - półfinał - mecz o 3. miejsce/finał.

Istotną zmianą w turnieju jest fakt, że kończy się podział zespołów na "stałe" i pływających "pretendentów", z których najsłabsza drużyna wypadała z elity. W tym roku nikt nie spadnie, ponieważ od edycji 2025 VNL liczyć będzie 18, a nie 16 drużyn. Wtedy spadać będzie po prostu najniżej sklasyfikowana reprezentacja.

Podział na grupy Ligi Narodów kobiet 2024:

Tydzień I:

Grupa 1 (Antalya): Turcja, Włochy, Polska, Japonia, Niemcy, Holandia, Bułgaria, Francja Grupa 2 (Rio de Janeiro): Brazylia, USA, Serbia, Chiny, Kanada, Dominikana, Tajlandia, Korea Południowa

Tydzień II:

Grupa 3 (Macau): Chiny, Włochy, Brazylia, Japonia, Dominikana, Holandia, Tajlandia, Francja Grupa 4 (Arlington): USA, Turcja, Polska, Serbia, Niemcy, Kanada, Bułgaria, Korea Południowa

Tydzień III:

Grupa 5 (Hong Kong): Chiny, Turcja, Brazylia, Polska, Dominikana, Niemcy, Tajlandia, Bułgaria Grupa 6 (Fukuoka): Japonia, USA, Włochy, Serbia, Holandia, Kanada, Francja, Korea Południowa

Czytaj też: Tak wygląda ranking FIVB przed Ligą Narodów. Polki mają o co walczyć

Źródło artykułu: WP SportoweFakty