Żużel. Sam Masters nie wytrzymał. Wbił szpilę sędziemu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty /  / Sam Masters w żółtym kasku
WP SportoweFakty / / Sam Masters w żółtym kasku
zdjęcie autora artykułu

Sam Masters uznał, że nie może przejść obojętnie obok kontrowersyjnej decyzji sędziego Bartosza Ignaszewskiego. Australijczyk zamieścił w sieci bardzo wymowny komentarz.

Start Gniezno kapitalnie wszedł w sobotni mecz z Texom Stalą Rzeszów. Po pierwszej serii czerwono-czarni prowadzili 17:7. Później rywale próbowali gonić, ale nieprzerwanie utrzymywał się korzystny wynik dla gospodarzy.

Sytuacja miejscowych skomplikowała się w 13. odsłonie dnia. Wówczas za ponowne utrudnianie startu wykluczony został Sam Masters. Goście wykorzystali liczebną przewagę i pewnie pokonali Tima Soerensena 5:1.

Masters bezpośrednio po wykluczeniu nie ukrywał niezadowolenia. Australijczyk wymownie gestykulował w kierunku sędziego Bartosza Ignaszewskiego. Po spotkaniu opublikował natomiast wpis, w którym wbił mu szpilkę.

"Myślę, że ten sędzia mnie nie lubi" - napisał australijski żużlowiec na Facebooku.

ZOBACZ WIDEO: Ci zawodnicy Unii Leszno jadą poniżej oczekiwań. Menedżer mówi o presji

W komentarzach pojawiła się sugestia, by uważał, bo za odnoszenie się do arbitra może otrzymać karę finansową. Masters był jednak spokojny.

"Mówię tylko tyle, że on mnie nie lubi. Na pewno nie dostanę za to kary" - uciął temat.

Dwupunktowe prowadzenie Startu utrzymywało się jeszcze po 14. biegu. W 15. odsłonie dnia Texom Stal Rzeszów wyrwała gospodarzom zwycięstwo. Spotkanie zakończyło się wynikiem 44:46. Masters do dorobku gospodarzy dołożył dziewięć punktów.

Czytaj także: > Żużel. Miedziński nie pomoże Unii, a ROW sprawi niespodziankę? Poznaliśmy typy ekspertówModliła się za niego cała Polska. Wraca po makabrycznym wypadku

Źródło artykułu: WP SportoweFakty