Czas bić na alarm ws. Włodarczyk? "Nie nakręcam się"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Anita Włodarczyk
zdjęcie autora artykułu

Wydawało się, że Anita Włodarczyk najtrudniejszy okres ma już za sobą, a ten rok będzie dla niej dużo bardziej udany niż poprzedni. 38-letnia Polka chce powalczyć o czwarty złoty medal olimpijski, ale już wiadomo, że będzie trudniej niż się zdawało.

Najlepsza zawodniczka w historii rzutu młotem ma o czym myśleć, bo inauguracja sezonu podczas sobotniego Memoriału Kusocińskiego w Chorzowie nie poszła zgodnie z planem. Anita Włodarczyk zakończyła rywalizację zaledwie na trzecim miejscu z wynikiem 71,16 m, czyli rzuciła pół metra dalej niż w zupełnie dla niej nieudanym poprzednim sezonie.

Przypomnijmy, że rok temu Włodarczyk wracała po kontuzji i znacznie później rozpoczęła treningi z pełnym obciążeniem. Wtedy 4 czerwca w Chorzowie uzyskała 70,67 m, a sezon zakończyła z najlepszym wynikiem 74,81 m, co było sporym zawodem. Włodarczyk nie zdołała nawet wejść do finału mistrzostw świata, w Budapeszcie zajęła w eliminacjach 13. miejsce.

Taki wynik na otwarcie sezonu nie napawa optymizmem, choć jedną z legend polskiej lekkoatletyki bronią przedstawiciele PZLA. - Moim zdaniem to było dobre otwarcie sezonu dla Anity Włodarczyk. Miała okazję sprawdzić się z rywalkami, z którymi będzie walczyła na mistrzostwach Europy. Wynik nie jest doskonały, ale w przypadku tak doświadczonych zawodniczek nie robi się już formy na cały sezon tylko na konkretne zawody. Do igrzysk w Paryżu zostało jeszcze sporo czasu i jestem przekonany, że Anita będzie rzucała jeszcze dalej. W tym przypadku nie mamy się o co niepokoić - komentuje wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.

ZOBACZ WIDEO: 14 sekund i... koniec. Szpilka komentuje przerwanie walki

- Mamy naprawdę dopiero początek sezonu. Zawodnicy są jeszcze w treningu, więc trudno wyciągać wnioski z tych wyników. Dla Anity najważniejsze jest to, że przekroczyła granicę 70 metrów, a do rzucania jeszcze dalej po prostu potrzebuje startu w kolejnych zawodach i rozkręcania się - dodaje inny z wiceprezesów, Sebastian Chmara.

Do swoich wyników dość spokojnie podchodzi sama zawodniczka. Po zawodach w Chorzowie była w niezłym humorze i tuż po konkursie weszła na trybuny, by... robić sobie zdjęcia z oglądającymi zawody dziećmi. Trzykrotna mistrzyni olimpijska była największą gwiazdą zawodów, nie może więc dziwić, że wśród fanów spędziła kilkadziesiąt minut, bo co chwilę podchodziły nowe osoby, które chciały zrobić sobie z nią zdjęcie i dostać autograf.

- Do ostatniego sezonu wchodziłam bardzo ostrożnie, a normalne przysiady zaczęłam robić dopiero w lutym. W tym roku zaczęłam je wykonywać już w połowie grudnia. Obecnie na treningach rzucam po 70 metrów. Plan mamy tak ułożony, że będę powoli się rozkręcać i nie ma szans, że sezon rozpocznę od rzucania na odległość 75 metrów. Podchodzę do tego na spokojnie i nie nakręcam się, że nie jest już tak łatwo jak kilka lat temu - przyznawała nam jeszcze niedawno Włodarczyk.

Choć obecnie polska mistrzyni zajmuje w rankingu 12. pozycję na świecie, to sytuacja wydaje się być pod kontrolą.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej: Adamek wyrzucony z samolotu. Mamy komentarz menedżera Bohaterska akcja na S8. "zadziałaliśmy instynktownie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty