Miła końcówka turnieju dla gospodyń. Turcja pewnie ograła debiutantki

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Suleyman Elcin / reprezentantki Turcji
Getty Images / Suleyman Elcin / reprezentantki Turcji
zdjęcie autora artykułu

Bez niespodzianek w meczu najlepszej drużyny światowego rankingu z debiutantkami Ligi Narodów. Turcja w swoim ostatnim meczu podczas turnieju w Antalyi pokonała reprezentację Francji 3:0.

W meczu Francji z Turcją trudno było upatrywać faworyta, gdzie indziej niż w reprezentacji Kraju Półksiężyca. Zespół prowadzony przez Daniele Santarelliego to obecnie najlepsza drużyna rankingu FIVB, a także aktualny mistrz Europy. Trójkolorowe z kolei dopiero zaczynają swoją przygodę z Ligą Narodów.

Turczynki do meczu z tegorocznymi debiutantkami nie wyszły w najmocniejszym składzie. W pierwszej szóstce pojawiła się jednak Melissa Vargas, która bardzo szybko dała się we znaki rywalkom swoimi mocnymi uderzeniami. Turcja tylko raz pozwoliła rywalkom wyjść na prowadzenie. Wtedy mistrzynie Europy asem serwisowym zaskoczyła Lucille Gicquel (6:5). Podopieczne trenera Santarelliego jednak bardzo szybko odpowiedziały Francuzkom, budując kilkupunktową przewagę (11:7).

Turcja nie grała bezbłędnego meczu. Chaos i niedokładności na rozegraniu jednak po mistrzowsku maskowała dyspozycja Melissy Vargas. Atakująca nie tylko nie zwalniała ręki na prawym skrzydle, ale także męczyła rywalki świetnymi zagrywkami. Dwa asy serwisowe tureckiej liderki powiększyły prowadzenie reprezentantek Kraju Półksiężyca do sześciu "oczek" (16:10). W końcówce niespodzianki nie było, a Turcja po kolejnym uderzeniu Vargas cieszyła się z pewnego zwycięstwa w pierwszej partii.

ZOBACZ WIDEO: Polki rozpoczęły Ligę Narodów! Zobaczcie, jak przygotowywały się do pierwszego meczu

W drugiej odsłonie Turcja bardzo szybko narzuciła swoje warunki gry, już na samym początku budując sobie solidną zaliczkę (8:4). Mistrzynie Europy dominowały w każdym elemencie gry, zaczynając od odrzucających zagrywek, przez lepszą organizację w obronie i bloku, aż po skuteczne ataki. W ofensywie swoje robiła Melissa Vargas, z kolei na lewym skrzydle uzupełniała ją Derya Cebecioglu.

Przewaga drużyny znad Bosforu rosła z akcji na akcję, w pewnym momencie dobijając już do dziesięciu "oczek" (17:7). Turczynki robiły swoje, a Francuzki nie miały po swojej stronie argumentów, aby zatrzymać zdecydowanie lepiej dysponowane rywalki. Pewne zwycięstwo mistrzyń Europy atakiem z lewej flanki przypieczętowała Derya Cebecioglu (25:16).

Początek trzeciej partii to dobry fragment gry zespołu z Francji i kłopoty reprezentacji Turcji. Podopieczne Daniele Santarelliego miały problem z przyjęciem i organizacją swoich akcji w ofensywie. To wykorzystały Trójkolorowe, prowadząc po asach serwisowych Leandry Olingi-Andeli już 7:2. Mimo świetnego otwarcia Francuzek mogliśmy się spodziewać, że taki wynik nie utrzyma się długo.

Prognozy się sprawdziły. Turcja po drobnych zawirowaniach na początku seta ustabilizowała swoją grę, a gdy atakiem popisała się Asli Kalac, prowadziła już 11:9. Francuzki jeszcze przez chwilę próbowały pograć na nerwach swoim rywalkom, jednak te pewnie odpowiadały swoimi dobrymi akcjami. W drugiej części seta Turczynki nie pozostawiły Trójkolorowym złudzeń, a pięciopunktowa seria znacząco przybliżyła je do zwycięstwa w meczu. To stało się faktem po kolejnym udanym ataku Deryi Cebecioglu (25:19).

Francja - Turcja 0:3 (19:25, 16:25, 19:25)

Francja: Rotar, Respaut, Sylves, Olinga Andela, Gicquel, Diouf, Giardino (libero) oraz Bernard, Ndiaye, Stojiljkovic

Turcja: Vargas, Sahin, Kalac, Arici, Cebecioglu, Ivegin, Akoz (libero) oraz Aykac, Karakurt, Ozbay, Baladin

Zobacz także: Ależ to wygląda! Sprawdź tabelę Ligi Narodów po meczu Polski Zobacz oceny Polek po meczu z Japonią

Źródło artykułu: WP SportoweFakty