Żużel. Zgasły nadzieje na powrót Thomsena w tym roku. "Już myślę o kolejnym sezonie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Anders Thomsen
zdjęcie autora artykułu

Anders Thomsen może mówić o sporym pechu, bo drugi sezon z rzędu kończy ściganie przedwcześnie z powodu kontuzji. Duńczyk myślał, by wrócić na tor, ale zmienił swoje plany.

W tym artykule dowiesz się o:

Przypomnijmy, że ubiegły sezon kończył się dla Andersa Thomsena przedwcześnie z powodu upadku podczas Grand Prix Challenge w szkockim Glasgow. W tym roku Duńczyk zaliczył kolejny koszmarny upadek, tym razem podczas rundy mistrzostw świata w Łotwie, gdzie z impetem uderzył w dmuchaną bandę, a siła była na tyle duża, że motocykl znalazł się za bandą.

Już pierwsze wieści nie były optymistyczne, bo mówiły, że Thomsen doznał wstrząśnienia mózgu, złamania lewej ręki i czterech żeber. Zawodnik szybko starał się zapomnieć o tym zdarzeniu i w jego głowie był jeden cel - wrócić na tor. Plan zakładał, by wsiąść na motocykl pod koniec sezonu, ale wiemy już, że tak się nie stanie.

- Szkoda, że skończyłem ten sezon dokładnie tak, jak poprzedni, czyli kontuzją. Trzymam jednak głowę wysoko, staram się być w dobrym humorze i już myślę o kolejnym sezonie - powiedział w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosportu.

ZOBACZ WIDEO: Witkowski o kolejnym skandalu w żużlu. "Sytuacja jest nieakceptowalna"

29-latek pojawił się w piątkowy wieczór w Vojens podczas rundy Grand Prix 2, gdzie na jego wsparcie mogą liczyć Emil Breum, Nicolai Heiselberg, Esben Hjerrild i Jesper Knudsen. W sobotę znów przyjdzie mu się zadowolić rolą wyłącznie obserwatora.

- To mój domowy tor, więc uwielbiam tu przyjeżdżać. Jak jadą młodzi zawodnicy, to chętnie podzielę się swoim doświadczeniem i staram się pomóc jak najlepiej potrafię. Żałuję, że w sobotę nie pojadę, ale staram się robić, co tylko mogę, by pomóc kolegom - dodał.

Czytaj także: - Ma konkretny cel na okienko transferowe - Zadają sobie jedno ważne pytanie - "co dalej?"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty