Żużel. Czy to przełomowy moment w karierze? Michelsen potrzebował tej wygranej

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
zdjęcie autora artykułu

Od wielu lat należy do światowej czołówki, ale wyjątkowo długo musiał czekać na pierwszą wygraną w turnieju Speedway Grand Prix. Mikkel Michelsen w sobotę zapisał się w historii. Czy zwycięstwo w GP Niemiec będzie przełomem dla 29-latka?

Mikkel Michelsen pierwszy wyścig w Speedway Grand Prix zaliczył jako rezerwowy w roku 2014, gdy zaprezentował się przed publicznością na stadionie Parken w Kopenhadze. W kolejnym sezonie dostał już szansę jazdy z "dziką kartą" w Horsens i zgarnął 6 punktów. Wtedy wydawało się, że młody Duńczyk lada moment przebojem podbije cykl mistrzowski.

Po dekadzie od tych wydarzeń, Michelsen należy do czołówki PGE Ekstraligi i ma na swoim koncie trzy złote medale mistrzostw Europy. Jednak ani razu nie było mu dane stanąć na najwyższym stopniu podium Grand Prix. To już przeszłość, bo w sobotę reprezentant Danii dopiął swego. Sięgnął po zwycięstwo w GP Niemiec w Landshut.

Wygrana w Niemczech przyszła najprawdopodobniej w najmniej spodziewanym momencie. Były okresy, gdy Michelsen znajdował się w wyższej formie. W obecnym sezonie w barwach Krono-Plast Włókniarza Częstochowa w PGE Ekstralidze nie zachwyca, o czym świadczy średnia biegowa na poziomie 1,818. Z kolei w turniejach SGP w Gorican i Warszawie zdobył łącznie tylko 16 "oczek".

ZOBACZ WIDEO: "Mam co robić w życiu". Interesujące słowa Rusieckiego na temat zmiany prezesa Fogo Unii

W sobotę Michelsenowi spadł duży ciężar z serca. Niewątpliwie Duńczyk potrzebował takiego wyniku, aby mieć przekonanie, że wciąż potrafi wygrywać z najlepszymi. Jego tegoroczne występy na ekstraligowych torach sprawiały, że wielu zaczynało w to wątpić. Zwłaszcza w obliczu dość słabego wejścia w sezon częstochowskich "Lwów" w PGE Ekstralidze.

Michelsen bez wątpienia ma swoje ambicje sportowe, ale w tym momencie już tylko może, nic nie musi. Przed sezonem eksperci nie widzieli go w gronie żużlowców walczących o medale mistrzostw świata, tymczasem po zwycięstwie w Landshut awansował na piątą pozycję w "generalce". Jeśli utrzyma wysoką dyspozycję w kolejnych tygodniach, możemy być świadkami nie lada niespodzianki.

Temu wszystkiemu bez wątpienia przyglądać się też będą w Częstochowie. Nie ma co ukrywać, że ostatnia pozycja w ligowej tabeli to m.in. "zasługa" nieco gorszej jazdy Duńczyka, który ściągany był do drużyny jako ekstraligowa gwiazda. Jeśli Michelsen zacznie jeździć jak dawniej, sympatycy Krono-Plast szybko zapomną mu słabszy okres.

Gorzej, jeśli Mikkel Michelsen przełamał się na dobre w SGP, zaś w spotkaniach ligowych nie będzie w stanie potwierdzić dobrej dyspozycji. Polski kibic nie zwykł przepadać za żużlowcami z syndromem "kaca" po Grand Prix. W Częstochowie coś o tym wiedzą, bo nie tak dawno Fredrik Lindgren potrafił walczyć o medale mistrzostw świata, by następnie nie istnieć w PGE Ekstralidze w kevlarze "Lwów" spod Jasnej Góry.

Czytaj także:Długie czekanie na nic. Mecz w Częstochowie odwołanyPrzedpełski zaskoczył odpowiedzią na pytanie o swoją przyszłość w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty