Marek Wawrzynowski: Adam Nawałka wiedział, jak pomóc szczęściu (felieton)

Adam Nawałka przez trzy lata pracy przywrócił wiarę w reprezentację Polski. Zrobił to po cichu, za zamkniętymi drzwiami i na nudnych konferencjach. Najbliższy rok będzie dla niego jednak najtrudniejszy.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP

Dziś, słusznie, uznamy Nawałkę za jednego z najlepszych selekcjonerów w historii reprezentacji Polski, choć trzeba przyznać, że znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie.

W pewnym momencie selekcjonerowi zaczęło po prostu wszystko wychodzić. Na pewno przez trzy lata pracy przywrócił wiarę w reprezentację Polski. Ale też nie zapominajmy, że pierwszy rok jego pracy był jednym wielkim nieporozumieniem, a dziennikarze licytowali się o to, kto w bardziej wymyślny sposób zwolniłby go z posady.

Na pewno nie pomagał sam selekcjoner, który ze swoim niezwykle serdecznym uśmiechem na twarzy, sprzedawał podczas konferencji prasowych największe możliwe banały, jakie zdołał wymyślić. Było to tym dziwniejsze, że ci, którzy poznali go z innych okoliczności, przekonywali, że ma sporo do powiedzenia. Ale o tym nikt nie mógł się dowiedzieć, bo Nawałka wywiadów unikał. Początkowo wyraźnie nie miał też pomysłu na zespół. Chaos tańczył z kakofonią. Kibice kręcili głowami, patrząc na powołania kolejnych przeciętnych ligowych graczy. I nagle wszystko zaczęło się zazębiać. Nie wiem dziś, na ile był to świadomy plan, na ile przypadek, ale wiele wskazuje na to, że nie byłoby jednego bez drugiego.

ZOBACZ WIDEO Wymęczone zwycięstwo Realu. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Najpierw była niesamowita eksplozja formy Arkadiusza Milika, który w Ajaxie Amsterdam zaczął strzelać bramki seriami. Nawałka, który wprowadzał Milika do poważnej piłki, mógł odstąpić od ustawienia 4-2-3-1, z jednym napastnikiem, Robertem Lewandowskim. W końcu miał dwóch świetnych snajperów. Do tego doszedł mecz z Niemcami, ówczesnymi mistrzami świata. Polska broniła się przez 90. minut i wygrała 2:0. A Milik strzelił jedną z bramek. Sam Lewandowski został kapitanem drużyny, w miejsce kontuzjowanego Błaszczykowskiego. Z czasem doprowadziło to do sporego kryzysu, ale selekcjoner był niewzruszony niczym skała i wytrwał w postanowieniu. To była jedna z najważniejszych decyzji Nawałki. "Lewy" stał się zupełnie innym zawodnikiem.

Nawałka nie wymyślił prochu. Przecież wielu piłkarzy obecnej kadry grało u jego poprzednika Waldemara Fornalika. Tyle tylko, że nie byli tym, kim stali się z czasem. Zwłaszcza liderzy drużyny: Kamil Glik w Torino zaczął grać fantastycznie, podobnie Grzegorz Krychowiak w Sevilli. Przeobrazili się  w piłkarzy klasy europejskiej. I w końcu wspomniany Lewandowski znalazł się na szczycie świata. Jesienią 2014 roku zespół wskoczył na wyższy poziom. Nawałka wiedział, kiedy trochę pomóc, a kiedy nie przeszkadzać.

Ten zespół rozegrał świetne eliminacje do Euro 2016, wyszedł w dobrym stylu z naprawdę trudnej grupy. Szczytowym osiągnięciem, wbrew pozorom, był mecz przegrany. 1:3 we Frankfurcie z Niemcami pokazało, że możemy grać z najlepszymi zespołami świata na równym poziomie.

Selekcjoner doskonale potrafił wykorzystać okoliczności. Był przede wszystkim pragmatyczny do bólu, co widzieliśmy już podczas turnieju we Francji. Ćwierćfinał był granicą sukcesu i tę granicę udało się osiągnąć. Czy można było więcej? Pewnie tak, ale i szczęście kiedyś się kończy, a Portugalia była po prostu lepszym zespołem.

Najtrudniejszy czas czeka go teraz. Wygląda na to, że zbyt wielu zawodników uznało ten ćwierćfinał na zwieńczenie swoje kariery. Przyszło małe przesilenie, zmęczenie materiału. Nawałka musi pokazać, na ile jest mocny w zarządzaniu grupą ludzi w sytuacji kryzysowej.

Zobacz inne teksty autora

Czy uważasz, że Polska powinna osiągnąć więcej podczs EURO 2016?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×