Bandyci napadli na policję. Górnik Konin błaga o ratunek

- Ten wyrok powali klub - nie ma wątpliwości prezes Górnika Konin Mateusz Michalski. Musi zapłacić około 140 tys. złotych policjantowi, któremu bandyci na meczu rozbili głowę. Na pieniądze czeka też kolejny ranny. Klub błaga o ratunek.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Zadyma w meczu Górnik Konin - Legia Chełmża YouTube / Na zdjęciu: Zadyma w meczu Górnik Konin - Legia Chełmża

Wojna rozpoczęła się, gdy ochraniani przez policję kibice Legii Chełmża pojawili się na stadionie. Miejscowi z Konina nie mogli dobrać się do rywali, więc zaatakowali policjantów. Poleciały ławki i kamienie, z drugiej strony w ruch poszły pałki. Policji było za mało, z bandytami sobie nie poradziła. Ucierpiało 10 mundurowych, dwóch - ciężko. Jeden miał rozbitą głowę, trafił do szpitala, kilka miesięcy nie mógł pracować.  - Byłem na tamtym meczu - mówi Mateusz Michalski, dziś prezes Górnika Konin, wtedy kibic i sponsor. - To była chyba najbardziej brutalna zadyma w Koninie. Stadion został zdewastowany - wspomina. Starcie miejscowych bandytów z policją miało miejsce w marcu 2010 roku.

Grozi paraliż. Ludzie mogą pamiętać grabarzy

Prokuratorzy oskarżyli 16 osób. Jedenastu przestępców dobrowolnie poddało się karze. Dostali po 1,5 roku i 2 lata więzienia w zawieszeniu. Dwóch ma wyższe wyroki (2 lata i 8 miesięcy oraz 2 lata i 4 miesiące). Najciężej ranni policjanci wytoczyli klubowi sprawę o złe zabezpieczenie meczu. Jeden już wygrał przed sądem zadośćuczynienie w wysokości 90 tys. złotych, a wraz z odsetkami i kosztami sądowymi to 140 tys. złotych.  Sędzia Mikołaj Tomaszewski z poznańskiego Sądu Apelacyjnego argumentował: - Klub ponosi za to odpowiedzialność, bo nie zabezpieczył odpowiednio meczu. Nie dochował wymogów. Co najmniej z winy nieumyślnej odpowiada za skutki. Nie ma żadnych podstaw do tego, by odmówić zadośćuczynienia panu powodowi tylko dlatego, że był policjantem ochraniającym tę imprezę.

Sprawa drugiego jest w toku, policjant też pewnie wygra około 50 tys. złotych łącznie z odsetkami. Dla III-ligowego klubu, w którym trenuje 300 piłkarzy, z rocznym budżetem w wysokości 450 tys. złotych, zapłata blisko 200 tys. oznacza koniec działalności.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter zabójczy w końcówce! Ofiarą drużyna Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

- Bylibyśmy sparaliżowani, a to są kwoty z kosmosu. Sąd jednak nie miał wyobraźni. Przecież skazani dostali jakieś śmieszne grzywny 100-500 złotych - mówi prezes Michalski. I wyjaśnia, że policjant w każdej chwili może teraz nasłać komornika, a ten zablokuje konto i kasę: - Nie wiem, czy teraz to zrobi, bo wie, że teraz takich środków nie mamy. Jest koniec roku, budżetu. Ciągle myślę, że uda nam się dogadać.

Policjant jest dziś na emeryturze, mieszka w Koninie. Z władzami klubu spotkał się raz, zwykle kontaktuje poprzez prawnika. Górnik chciał się z nim porozumieć, zaproponował, że zapłaci mu 90 tys. plus koszty sądowe, ale w ratach. Prezes Michalski poprosił o odpuszczenie odsetek, ale na razie porozumienia nie ma. - Z jednej strony jestem w stanie go zrozumieć, pewnie ma też umowę z prawnikiem i musi mu zapłacić - mówi szef konińskiego klubu. I dodaje: - Sprawa drugiego policjanta się toczy, w czwartek odbyła się rozprawa, sędzia dał nam 14 dni na osiągnięcie porozumienia. Ten pan jest bardziej chętny, aby iść na ugodę. Też wypłacilibyśmy mu kwotę główną, ale już bez odsetek. A jeśli się dogadamy, to sąd zwolni nas z kosztów.

Górnik uważa, że jego propozycje są uczciwe, bo lepiej dostać 90 czy 30 tys. złotych nawet w ratach, niż nie dostać nic i przy okazji pogrzebać klub z 60-letnią tradycją. - Chciałbym, żeby to było załatwione bez szumu. To nie jest dobre ani dla nas, ani dla nich. Panowie tu mieszkają, potem mogą być kojarzeni jako grabarze Górnika. Ludzie mogą to pamiętać.

Błąd za błędem

Klub musi zapłacić policjantom, bo, zdaniem obecnych władz, błędy popełniły władze poprzednie z prezesem Piotrem Bajerskim na czele (odszedł w maju 2013 roku). Przede wszystkim pamiętny mecz z Legią Chełmża ubezpieczyły na organizację widowiska do 300 osób, tymczasem na stadion przyszło dużo więcej fanów. I ubezpieczyciel odmówił wypłat.

Prezes Michalski: - Na pewno policjant (ten który już wygrał) miał duży żal do klubu, do poprzednich zarządów o to, że nie było chęci porozumienia się. Gdyby wtedy się dogadali, dziś nie byłoby tej całej sprawy. Można było wybrnąć z tej afery z twarzą.

I punktuje dalej: - Byłem na meczu, organizator popełnił ewidentny błąd, nie dopełnił procedur, choćby z tym ubezpieczeniem. Jednak druga sprawa, to praca policji. Jak dla mnie akcja była źle zorganizowana, nie wiem, dlaczego to policja wprowadzała przyjezdnych kibiców na stadion. Poza tym wysłanie 20-30 policjantów na grupę 200-300 wściekłych chuliganów... to tylko spotęgowało agresję. Wina jest każdej ze stron. Oczywiście poza poturbowanymi policjantami.

Pomóżcie!

Tak czy inaczej Górnik błaga dziś o pomoc. Na poczet kar zbiera 200 tysięcy złotych, uruchomił zrzutkę (TUTAJ), ale na koncie zysków jest tylko 14 tysięcy złotych. Na razie nie widać też pomocy z miasta, na którą w klubie bardzo liczą. Do ratowania Górnika namawiają piłkarze byli i obecni. Pomoc zadeklarował już Artur Wichniarek, który swego czasu też grał w Koninie. Tak jak aktualny reprezentant Polski Marcin Kamiński.

Prezes Michalski: - Jestem emocjonalnie związany z Górnikiem. Gdyby nie było nadziei na uratowanie klubu, to nic bym nie robił. Ale ona ciągle jest.

Górnik Konin powstał w 1957 roku. Jego największym sukcesem jest finał Pucharu Polski w sezonie 1997/98 (porażka z Amicą Wronki 3:5 po dogrywce). Klub wychował kilku znanych piłkarzy. Z Górnika w świat ruszyli m.in. reprezentanci Polski Marcin Kamiński i Andrzej Woźniak czy Krystian Bielik. Grał tam też Artur Wichniarek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×