Piotr Przybecki: Nie było momentów zwątpienia. Wiedziałem, na co się piszę

Rewolucja kadrowa, odejścia weteranów, niepowodzenie w prekwalifikacjach MŚ 2019. Za Piotrem Przybeckim, selekcjonerem reprezentacji Polski, najbardziej wymagający czas w karierze trenerskiej. - Wiedziałem, na co się piszę - mówi.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Piotr Przybecki WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: Piotr Przybecki
Marcin Górczyński, WP SportoweFakty: Minął rok od debiutu w roli selekcjonera. Spodziewał się pan, że to będzie tak trudny okres? Piotr Przybecki, trener reprezentacji szczypiornistów: Nie oczekiwałem łatwego zadania. Musiałem nastawić się na ciężką pracę, przygotowałem się na to i już uodporniłem się na wszelkie głosy. Każdy przecież wiedział, co się dzieje w naszej piłce ręcznej. Nagle odeszły wszystkie gwiazdy i trener, budowałem wszystko od nowa.

Po feralnym remisie w Portugalii i końcu szans na MŚ 2019 długo nie mógł pan spokojnie spać?

Nie było momentów zwątpienia. Oczywiście, każdy ma swoje przemyślenia, ale u mnie nie nastąpił jakiś kryzys, wiedziałem, na co się piszę. Bardziej pojawiała się sportowa złość i chęć rewanżu, ale przede wszystkim długofalowej pracy, co może doprowadzić nas na właściwe tory.

Polska piłka ręczna jest faktycznie w tak złym położeniu czy przegrane prekwalifikacje zaciemniły obraz? Kiedy Europa grała o MŚ 2019, kadra mierzyła się w sparingu z drugim składem Hiszpanów.

Być może prekwalifikacje zaciemniły obraz. Wiele zespołów, nawet silniejszych od nas, miało problemy w Portugalii. Był to trudny okres pod wieloma względami. Na początku mojej pracy zawodnicy zostali wrzuceni na głęboką wodę i nie mieli czasu na zastanawianie się, na koniec eliminacji ME 2018 mogli tylko zyskać. W Portugalii pojawiła się presja i zremisowaliśmy na trudnym terenie. Pisało się o tym turnieju "pogrom", "klęska", albo cytując klasyka "średniowiecze", ale tak nie jest do końca. W sporcie dochodzi łut szczęścia. Przykład z brzegu, Czesi, rewelacyjna, szósta lokata podczas ME, nie pojadą na MŚ 2019 po porażce z Rosjanami. Zespoły w Europie, nie licząc ścisłej czołówki, są bardzo blisko siebie.

O braku awansu w dużej mierze zadecydowała przespana pierwsza połowa z Kosowem. Awans przegraliśmy gorszym stosunkiem bramek.

Zgadzam się, rozmawialiśmy o tym z chłopakami, mieliśmy do nich dużo uwag. Nie tylko my źle weszliśmy w mecz z Kosowem, Portugalczykom też początkowo nie szło.

W takich spotkaniach przydałby się wyraźny lider. Szczególnie przeciwko Portugalczykom głowy się zagotowały, przy prowadzeniu zmarnowaliście kontry i rzut karny.

Fakt, w takich momentach potrzeba doświadczonych graczy, którzy wezmą na siebie podjęcie decyzji.

U nas takowych nie ma. Patrząc na europejskich gigantów, niemal wszyscy postawili na model - młodzież wspierana weteranami. Właściwie tylko Niemcy grubą kreską odkreślili wcześniejsze pokolenie i gruntowanie przebudowali skład.

Taka przemiana pokoleniowa, z pozostaniem kilku doświadczonych zawodników, prawie zawsze będzie się sprawdzać. Bardzo brakuje nam osób, które wskażą drogę na treningu i poza nim. Wystarczy 2-3 graczy, oni poprowadzą resztę. Mamy kilku kadrowiczów obytych na wysokim poziomie, ale grających w obronie jak Piotrek Chrapkowski bądź głównie w ataku, np. Kamil Syprzak. Chodzi o to, że brakuje zawodników kompletnych, którzy mogliby pociągnąć zespół.

Czy jednym z tych liderów mógłby być Michał Jurecki? Od razu zrezygnował z występów po zmianie trenera.

Już tyle razy o tym rozmawialiśmy, nie wiem, czy chcę do tego wracać...

Pytam o to wyłącznie dlatego, że zmieniła się sytuacja. Zawodnik, który chciał odpocząć po wielu latach w reprezentacji, podpisał kontrakt w Bundeslidze i nałożył na siebie dodatkowe obciążenia, większe niż dotychczas.

Zgadzam się, w tym kontekście nie do końca rozumiem ten wybór. Przyczyny mogły być oczywiście inne, najlepiej spytać Michała. Żalu nie mam, ale reprezentacja powinna być największym dobrem. Nie chciałbym jednak tego drążyć.

Zostawmy przeszłość. Zamknięcie ligi pomogło kadrze czy to tylko pozory? Pojawiło się sporo zdolnej młodzieży, problem w tym, że pół sezonu grają o nic.

Liga się zmienia i na pewno przejdzie jeszcze modyfikacje. Chociażby wyznaczono niezbyt fortunne terminy w styczniu, potem zespoły z dołu tabeli miały bardzo długą przerwę i naturalnie zawodnicy zgubili rytm. Mam nadzieję, że uda się to jakoś rozwiązać. Ciągle czekamy na system rozgrywek, choć są już pierwsze przesłanki. Wracając do sedna, to zamknięcie ligi oczywiście w pewnym sensie pomogło młodym. Na dłuższą metę granie bez presji nic jednak nie zmienia, właściwie nie wpływa na rozwój, aczkolwiek kilku zawodników zanotowało znaczący progres. Do tego dochodzi młodzieżówka. Tu jest największe pole do popisu, wielu z reprezentantów rozwija się harmonijnie. Zobaczymy, jak sobie poradzą na mistrzostwach Europy.

W tym miejscu zaczął pan kolejny wątek. W Superlidze zachwycał Patryk Mauer, jego rówieśnicy zrobili postępy, ale w Europie nasi juniorzy niewiele znaczą.

Po części zgadzam się, ale pamiętajmy, że do tej pory mieliśmy tylko gdański SMS. Dopiero powstał kielecki i musimy uzbroić się w cierpliwość. Akurat Mauer czy jego koledzy łagodnie przeszli do seniorów, poradzili sobie w Superlidze. Druga sprawa, na ławki wchodzi nasza najlepsza, "złota" generacja szczypiornistów. Rafał Kuptel już od dawna prowadzi Gwardię, teraz dołączył Bartłomiej Jaszka, jest oczywiście Marcin Lijewski. Trzeba poczekać na owoce ich pracy. Powoli zbieramy plony, wystarczy popatrzeć na młodego Kamila Adamczyka z Wybrzeża. Akurat na nadmiar leworęcznych rozgrywających nie narzekamy.

Niektórzy z młodzieżowców, np. Mauer, mogą dostać szansę w eliminacjach ME 2020, chociażby z Kosowem.

Nie chciałbym obiecywać, wiele może się zmienić, ale takie spotkania będą idealną okazją. Myślę, że nasze prawe skrzydło z Daszkiem, Morytą czy Mauerem nie straci na jakości.

Przez 12 miesięcy wykrystalizowała się grupa około 20 nazwisk i wygląda na to, że z nich wybierze pan skład na kwalifikacje. Problemem jest tylko chimeryczna druga linia.

Na bokach rozegrania, skrzydłach i kole mamy względną stabilność. Dobrze obsadzona bramka, z golkiperami w optymalnym wieku. Malcher, Wyszomirski, który rozegrał całą końcówkę sezonu w Bundeslidze, zaraz za nimi młodsi Kornecki i Morawski.

Myślałem o rotacji na środku.

To zostawiłem sobie na deser. Rzeczywiście, cały czas poszukujemy. Michał Potoczny dobrze zaczął, jest inteligenty, ale wciąż musi sporo poprawić. Testowaliśmy Huberta Korneckiego, niestety, nadal odzywają się kontuzje. Najpierw bark, potem palec i ledwie na kilka spotkań wrócił do Superligi. To zdecydowanie za krótko. Na zgrupowanie przed meczem z Hiszpanią przyjechał Paweł Krupa, sprawdziliśmy wysokiego zawodnika w roli wysuniętego obrońcy, wyglądało to nieźle i może nadal będziemy kontynuować ten wariant. Musi jednak dojść do sprawności po poważnej kontuzji stawu skokowego.

Z Hiszpanami, z powodu kontuzji kolana, zabrakło Tomasza Gębali. To materiał na główną armatę kadry, oczekuje się od niego bardzo dużo. Ma 23 lata, jego rówieśnicy brylują na wielkich turniejach, ale trzeba pamiętać, że za nim dopiero drugi sezon na najwyższym szczeblu. 

Podpisuję się pod tym. Porównania do Karola Bieleckiego nie pomagają, bardziej przeszkadzają. Trzeba sobie oczywiście z tym radzić. Przede wszystkim powinien rozwijać się w kierunku, którego my oczekujemy, a nie kibice, widzący w nim rzucającego z daleka Karola czy Filipa Jichę. Tomek jest Tomkiem, zawsze mu to powtarzałem i musi utrzymać poziom z meczów przeciwko Czechom czy Białorusinom. Otworzył nam drogę do bramki, wprowadził ogromne zagrożenie z dystansu. Potrafił też zagrać zwodem, dograć do skrzydła. Niestety, zatrzymała go poważna kontuzja kolana. Potrzeba czasu i cierpliwości, wydaje mi się, że najwcześniej od nowego roku będziemy mogli na niego liczyć.

Skoro zahaczyliśmy o temat kibiców, to szczególnie w Płocku nie było z nimi łatwo. Mam tu na myśli wygórowane oczekiwania.

To prawda, ale klub mógł zrobić o wiele więcej ze swojej strony. Umówmy się, to nie jedyna drużyna na świecie, wszędzie jest dużo fanów z ambicjami. Trzeba zrozumieć ból i frustracje kibiców.

A pan ma żal do Wisły po zwolnieniu 1,5 roku przed końcem kontraktu?

Nie będę tego zupełnie komentował ze względu na sposób zachowania Wisły.

O odejściu nie będziemy w ogóle rozmawiać?

Nie, nie odniosę się do tego w żaden sposób.

To z innej strony. Dostał pan trzyletnią umowę, a nie ma pan wrażenia, że klub nie postarał się jakoś szczególnie, by pomóc w realizacji planów?

No tak, ale zrobił medialnie wiele, by mi przeszkodzić. Przy ich finansach, sensownych transferach i rozsądnej polityce klubowej, zadowalające wyniki naprawdę są w zasięgu ręki.

To może Wiśle pomógłby sezon w słabszych grupach Ligi Mistrzów czy nawet Pucharze EHF? Europejska elita nie była za wysokimi progami?

Nie do końca mogę się zgodzić. W pierwszym sezonie zabrakło nam bardzo niewiele do TOP 16, nie odstawaliśmy od reszty. Padł bardzo dziwny wynik, THW Kiel przegrał z Bjerringbro i odpadliśmy. Czasem tak się zdarza. Zespół szedł do przodu i to nie tylko moja opinia, ale także zawodników. Po kilku miesiącach straciliśmy jednak cały szkielet siódemki, można nawet porównać to do rewolucji w reprezentacji. Odeszli Rodrigo Corrales, Dmitryj Żytnikow i szef obrony, Miljan Pusica. Oprócz nich, ważny, doświadczony Tiago Rocha. Na dwa pierwsze transfery nie miałem już żadnego wpływu.

Po takich zmianach trzeba trochę zweryfikować oczekiwania, nie zbuduje się od razu drużyny na porównywalnym poziomie. Wystarczyło parę mądrych ruchów, z wyprzedzeniem, ale w Płocku jest to problem. Oczywiście, rozumiem, że budżet nie pozwala na szaleństwa. Nie mieliśmy jednak ciągłości pracy, zaczynaliśmy od nowa i w efekcie osiągnęliśmy niezadowalający rezultat. Co do ostatnich rozgrywek, od grudnia, czyli od zwycięstwa w Szeged, radziliśmy sobie dobrze. Ktoś może teraz powiedzieć: niech się tłumaczy, trzeba było wygrać z Kristianstad. A ja odpowiem, że IFK to nie kelnerzy. Być może zwycięstwo było naszym obowiązkiem, ale nie o to chodzi. Nie można opierać się na dwóch meczach, lepiej rozsądnie budować drużynę.

Tegoroczne transfery raczej nie poprawiły sytuacji. Szczególnie dostawało się Nemanji Obradoviciowi, teoretycznie środkowemu, w praktyce obrońcy. Pan był zwolennikiem jego ściągnięcia?

Nie chciałem, żeby Pusica odszedł. Dostał ofertę z Minden, w klubie pojawiły się różne opinie na jego temat, było to dla mnie niezrozumiałe. Wybrał Bundesligę i potrzebowaliśmy defensora. Przy ówczesnych możliwościach finansowych szukaliśmy takiego, który zagra na środku. Pojawiły się alternatywy, ale nie było lepszej opcji niż Nemanja.

Tiago też chciał pan zatrzymać?

Tiago to inna kwestia. Był zdecydowany na odejście ze względów prywatnych, nie ma sensu do tego wracać, nie mogliśmy go zastopować..

Co dalej z Piotrem Przybeckim? Najbliższe miesiące wyłącznie z kadrą czy ciągnie powoli do pracy w klubie?

Na dłuższym dystansie trudno pogodzić dwa zajęcia. Muszę teraz trochę odsapnąć, nadrobić czas z rodziną. Na razie nie wyznaczyłem sobie jakiś wielkich planów na przyszłość, odejście z Wisły to wciąż dość świeża sprawa. Zajmuję się reprezentacją, to wystarczające wyzwanie. Mamy mnóstwo do zrobienia.

ZOBACZ WIDEO Kto następcą Nawałki? "Czerczesow? Rosjanie ozłocą go po mundialu"
Jak ocenisz pierwszy rok pracy Piotra Przybeckiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×