W planach mam jak najszybszy powrót - rozmowa z Agnieszką Cyl, polską biathlonistką
W lutym Agnieszka Cyl zapowiedziała zakończenie kariery. Polska biathlonista, która obecnie oczekuje na urodzenie dziecka przyznała, że jak najszybciej chce wznowić starty.
Łukasz Witczyk: Zacznijmy od pytania, które chyba najbardziej nurtuje kibiców zainteresowanych biathlonem. Co obecnie słychać u Agnieszki Cyl?
Agnieszka Cyl: Wszystko w jak najlepszym porządku. Odpoczywam, dokształcam się, planuję nowe życie, robię to na co wcześniej nie miałam czasu, a przede wszystkim czerpię radość z mojego stanu.
Jakiś czas temu ogłosiłaś, że spodziewasz się dziecka. Czy to oznacza, że już więcej nie ujrzymy cię na biathlonowych trasach?
- W planach mam jak najszybszy powrót na trasy biathlonowe.
Zeszły sezon był dla ciebie bardzo pechowy. Były choroby, przez które straciłaś sporo czasu i formę, a podczas mistrzostw świata zapadła decyzja o końcu kariery. Co przesądziło o takiej właśnie decyzji? Dochodziły słuchy, że masz nie po drodze z krajowym związkiem.
- Związek nie ma z tym nic wspólnego. Chodzi o zupełnie coś innego, o czym szczerze mówiąc nie mam ochoty mówić, bo szkoda mojego i Państwa czasu, energii i spokoju. W tej chwili są naprawdę ważniejsze rzeczy.
Po tym, jak podjęłaś decyzję o zakończeniu kariery wystąpiłaś jeszcze w marcowych mistrzostwach Polski, w których zdobyłaś złoty medal. Pokazałaś wówczas, że nadal stać cię na wiele i nie warto cię skreślać.
- Na mój rozwój wpłynęło trzech trenerów. Każdy z nich nauczył mnie czegoś innego i był moim mentorem. Byli to Henryk Przybyszewski, Nadia Biełowa i Jon Arne Enevoldsen. Od nich nauczyłam się najwięcej i to oni zawsze mobilizowali mnie do pracy. Każdy z nich prowadził inny rodzaj treningu, ale byli dla mnie wielkimi autorytetami i wiedziałam, że mogę zaufać im bezgranicznie. Tak więc do moich sukcesów (jeśli można w ogóle tak mówić) każda z tych trzech osób dołożyło swoją cegiełkę.
Startowałaś na biathlonowych trasach przez wiele lat. Jaka trasa była dla ciebie najszczęśliwsza i najbardziej ulubiona, a gdzie nie lubiłaś startować?
- Najbardziej lubiłam startować w Pokljuce, Pyong Chang i Anterselvie. Chyba najtrudniejsze były dla mnie trasy w Hochfilzen, ale ciężko określić je jako te, na których nie lubiłam startować.
Jak możesz opisać swoją dotychczasową karierę? Jakie były najlepsze momenty, a jakie najtrudniejsze?
- Od początku trenowania nie było łatwo, ale też nie było źle. Zawsze to lubiłam i chciałam to robić, więc przeciwności mnie tylko mobilizowały. Tak naprawdę najtrudniejszy był ostatni rok i żałuje, że wielu rzeczy nie rozwiązałam od razu. Poza tym to wszystko, to dobre momenty mojego życia.
Przed nami igrzyska olimpijskie w Soczi. Na pewno żal, że nie będziesz tam startować?
- Póki co nie tęsknie, nie żałuje i wydaje mi się, że nie będę. Jeśli wszystko się ułoży, to igrzyska w 2018 roku są dla mnie w zasięgu.
Na co twoim zdaniem stać biathlonową reprezentację Polski na igrzyskach w Soczi?
- Miejmy nadzieje, że na medal.
Jak oceniasz sytuację biathlonu w Polsce? Czy po sukcesach na MŚ coś się zmieni w tym sporcie?
- Wydaje mi się, że gdyby na Igrzyskach były podobne sukcesy, biathlon stałby się ważniejszą dyscypliną sportów zimowych dla Polski, a nie jak jest to dotychczas.