"Moje nazwisko otwiera drzwi, o których często nawet nie wiecie". Ostry wpis Justyny Kowalczyk
Justyna Kowalczyk od kilku miesięcy jest asystentką trenera w sztabie reprezentacji Polski. Część środowiska zarzuca jej, że zamiast zająć się pracą szkoleniową, sama jeszcze biega na nartach. Kowalczyk ostro odpowiedziała krytykom.
Kowalczyk nie porzuciła jednak ukochanego sportu. Nadal zakłada narty i pokonuje kolejne kilometry. Na zgrupowaniach trenuje razem z reprezentantkami Polski. To nie spodobało się części polskiego środowiska biegowego. Pięciokrotna medalistka olimpijska w ostrym wpisie postanowiła odpowiedzieć krytykom.
- Część środowiska biegów narciarskich polskich zarzuca mi, że trenuję. Oczywiście zarzuca za plecami, bo żaden z chojraków nie ma odwagi porozmawiać twarzą w twarz. Przecież jestem asystentką i powinnam stać obok trenera cały trening. Najlepiej w jednym miejscu - tak by oni robili. Więc drodzy, tak się właśnie z trenerem Wierietielnym umówiliśmy, że będę trenować na pełnych obrotach tak długo, jak się da. Ba, będę nawet startować - rozpoczęła Kowalczyk.
Wspólne starty mają pomóc młodszym zawodniczkom uprawiającym biegi narciarskie. - Ktoś musi tym dziewczętom pokazać, jak wygląda prawdziwa praca i sport na najwyższym poziomie. Powiem więcej, trenuję znacznie więcej od nich, by na treningach mogły się do mnie podciągać - dodała.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: takiej akcji nie widzieliście. Zupełny "odlot"To, że Kowalczyk trenuje wspólnie z zawodniczkami nie było jedynym zarzutem w jej kierunku. Najlepsza polska biegaczka przyznała, że załatwiła kadrowiczkom sprzęt, na którym mogą startować w zawodach. - Moje nazwisko otwiera drzwi, o których często nawet nie wiecie. Na moich nartkach biegają i będą startować - wy byście je na moim miejscu sprzedali, to jasne. Ja wolę pomóc - ostro odpowiedziała Kowalczyk.
35-latka zwróciła także uwagę na to, że już od 20 lat swoimi dobrymi występami niejako sprawia problemy działaczom, którzy muszą inwestować środki w biegi narciarskie. - Zaburzyłam spokój lenistwa. Najpierw słyszałam, że w Polsce się nie da. Potem, że wszystko dla mnie i nic dla reszty, a teraz macie nowe wyzwanie. Bawcie się dobrze! Pamiętajcie przy okazji, że w tej całej zabawie chodzi o zrobienie wyniku sportowego! A ten wynik jakoś za waszymi mądrościami nie stoi - przyznała i zwróciła uwagę, że obecnie infrastruktura biegowa w Polsce jest wielokrotnie lepsza niż wtedy, gdy ona zaczynała karierę. Nie przeradza się to jednak w wyniki.
Na wielkich imprezach po medale oprócz Kowalczyk zdołała sięgnąć tylko Sylwia Jaśkowiec. Dwukrotnie była młodzieżową mistrzynią świata, a wraz z Kowalczyk w 2015 roku zdobyła brązowy medal mistrzostw świata w sprincie drużynowym stylem dowolnym. Na kolejne medale polskie biegi mogą czekać długie lata.
Kowalczyk chce jednak pomóc w rozwoju tej dyscypliny sportu. - Zapewniam, że finansowo na tej robocie tracę, bo może to Was boli? Na innych proponowanych mi posadach wzbogaciłabym się znacznie bardziej. Cóż, już zarobiłam tyle, że mogę pomagać jak i kiedy tylko chcę - odpowiedziała krytykom.
Z kolei w niedzielę pod innym wpisem Kowalczyk rozpoczęła się dyskusja dotycząca jej wyjazdu na Kilimandżaro. Jeden z biegaczy, Daniel Iwanowski, zarzucił jej, że nie była wtedy z kadrą. Wtedy Kowalczyk również odpowiedziała w ostrych słowach. - Niespełniony biegacz narciarski... Właśnie tacy ludzie tworzą plotki, kłopoty itd. Dodam: wtedy gdy jedni w szkole sportowej uczyli się i harowali na treningach, inni mieli ciut lżejsze podejście do życia. A potem to już pretensje i wojenki podjazdowe - napisała biegaczka.