Artur Szpilka wraca do zdrowia po operacji i bije kulinarne rekordy: przeszedłem sam siebie

Artur Szpilka wraca do zdrowia po operacji ręki, którą przeszedł w Warszawie. Czołowy polski pięściarz udzielił nam wywiadu, w którym opowiada o zabiegu, kulinarnych rekordach, spotkaniach z dzikimi zwierzętami i sobotniej gali w Legionowie.

Artur Mazur
Artur Mazur
Artur Szpilka / Na zdjęciu: Artur Szpilka

WP SportoweFakty: Jak samopoczucie po operacji ręki?

Artur Szpilka: - Jest dobrze, wszystko powoli się zrasta. Ręka jest w coraz lepszym stanie, ale jest unieruchomiona. Gips będę nosił przez 6 tygodni i to jest największy problem całej tej operacji. Po 6 tygodniach rozpocznę rehabilitację i jedziemy na nowo z boksem.

Odczuwa pan jeszcze ból?

- Ręka jest unieruchomiona, więc nic takiego nie odczuwam, ale przez pierwsze 3 dni po zabiegu ten ból ze mnie schodził. Teraz jest już dobrze.

Domyślam się, że nie jest łatwo żyć "bez ręki".

- Nie jest za fajnie. Każda, nawet najprostsza czynność robi się trudna. A poza tym nie mogę ubrać porządnego ciucha, cały czas łażę w bluzie. I to codziennie w tej samej, bo w innych gips się nie mieści. Trochę śmiesznie to wygląda.

Gips przez 6 tygodni, później rehabilitacja, a kiedy powrót do treningów?

- Trudno powiedzieć, ale tak szczerze - jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Liczę, że około 2 i pół miesiąca spędzę w Polsce, a do Stanów chcę wrócić z ręką wyleczoną na 100 procent.

Jeśli dodamy do tego okres przygotowawczy, to na pana walkę musimy chyba poczekać do wakacji.

- Nie jestem w stanie dokładnie tego określić. Trzeba pytać o to mojego promotora Andrzeja Wasilewskiego. Ze swojej strony powiem tylko tyle: nie wyjdę do ringu, jeśli ręka nie będzie do końca wyleczona. Już raz ten błąd popełniłem. Powiedziałem sobie "koniec z takimi akcjami".

Znając pana, będzie pan chciał od razu rozpocząć wspinaczkę po pas. Po przegranej z Deontayem Wilderem od razu zapowiadał pan atak na trofeum IBF, którego posiadaczem jest Charles Martin. Wydaje się, że ta droga się skomplikuje, bo szansę walki o trofeum dostał utalentowany Anthony Joshua.

- Tak, sytuacja trochę się "pogorszyła". Wreszcie rozgrywka o pasy w wadze ciężkiej nabrała tempa, ta kategoria zaczęła żyć i można się spodziewać fajnych pojedynków.

Co pan zrobi, jeśli Martin przegra i nowym mistrzem zostanie Joshua?

- To samo - moim celem jest pas i ja prędzej czy później go zdobędę. Moim zdaniem Martin straci pas. Ale Joshua nie jest nadczłowiekiem - podobnie jak ja, ma dwie nogi i ręce. I tyle.

Jak się odpoczywa w Polsce - abstrahując oczywiście od operacji, która do najprzyjemniejszej nie należała?

- Muszę szczerze powiedzieć, że aż za dobrze. Stanąłem ostatnio na wadze i się przestraszyłem. Urósł mi brzuch, ważę już 114 kg. Łatwo policzyć, że od walki przytyłem już 10 kg. Bigos i tatar do oporu robią swoje. Wszystko wygląda apetycznie, a ja rosnę. Jeszcze przez chwilę sobie pozwolę, ale za 2 tygodnie wracam do treningów - bieganie i ćwiczenia, które nie będą groźne dla ręki.

Rozumiem, że po tak długim czasie spędzonym poza Polską, wszystko u nas smakuje o niebo lepiej.

- Tam, gdzie mieszkam, trudno o polskie jedzenie. Jest tylko jedna nasza restauracja, ale z braku czasu rzadko ją odwiedzam. Jem wszystko, co amerykańskie. Dlatego po przylocie "wcinam" bigos i tatara jak szalony. We wtorek przeszedłem sam siebie - na śniadanie zjadłem tatara, na obiad tatara, na podwieczorek tatara. Sam się dziwiłem, że nie mam na nic innego ochoty. Ale to nie koniec wtorkowych rekordów. Kiedy wróciłem do domu wieczorem, to jeszcze przed zamknięciem restauracji złożyłem zamówienie. Na co? Na tatara! 4 posiłki, 4 tatary - masakra.

Oprócz podbojów kulinarnych, nowych tatuaży, spotkań ze znajomymi, jest jeszcze jedna rzecz, którą chętnie pan robi. To spotkania z dzikimi zwierzętami. Ostatnio oswajał pan tygrysa.

- Kocham zwierzęta, a te niebezpieczne fascynują mnie od zawsze. Człowiek jak to człowiek - ma zamiłowania do czegoś, czego nie zna. W Polsce trudno spotkać tygrysa czy aligatora i dlatego wykorzystuję okazję, żeby takie zwierzę dotknąć, czy się z nim pobawić. Po przeprowadzce do Stanów cały czas chodziłem na spotkania z aligatorami. Później mi się znudziło. Zakładałem się tylko z kolegami, kto więcej wypatrzy. Zawsze wypatrywałem ze 20 i wygrywałem. Łapałem też pancerniki, szopy. Teraz miałem okazję pobawić się z tygryskiem.

Czy Artur Szpilka zdobędzie pas mistrza świata prestiżowej federacji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×