Atak szczytowy: Król nokautów chce zostać mistrzem świata. Idzie jak burza
Michał Cieślak mówi, że potrzebuje 12-18 miesięcy, żeby zostać mistrzem świata. Wierzy, że jak tylko dostanie taką szansę, na pewno ją wykorzysta. Na razie idzie jak burza. To prawdziwy król nokautów. Siedem ostatnich walk wygrał przed czasem.
"Atak szczytowy" to cykl komentarzy na temat polskich sportowców walczących o to, żeby wejść na sportowy szczyt, utrzymać się na nim albo na niego powrócić. Teksty dotyczą bieżących wydarzeń w piłce nożnej, boksie, skokach narciarskich, himalaizmie i bieganiu.
Choć karierę zawodową Michał Cieślak rozpoczął dopiero trzy lata temu, na koncie ma już czternaście zwycięstw. Niezwykle imponująca jest seria jego ostatnich siedmiu walk. Wszystkie wygrał przed czasem, zyskując przydomek "króla nokautów" w wadze junior ciężkiej.
Bez wątpienia ma wszystko, żeby o niego powalczyć. Jest agresywny, pewny siebie i bardzo zdecydowany. Zarówno w ringu, jak i poza nim. Choć kilka lat temu był trochę surowy technicznie, szybko zrobił znaczące postępy.
ZOBACZ WIDEO: Joanna Jędrzejczyk po obronie pasa UFCKiedy pytam Cieślaka o te określenia, protestuje. - Nie czuję się niczyim następcą. Nazywam się Michał Cieślak. Boksuję po swojemu i idę po swoje. Mam swoje cele. A czy zdobędę pas mistrza świata? Myślę, że jest to w moim zasięgu. Spodziewam się, że zajmie mi to rok albo półtora roku. Jeżeli już dostanę taką szansę, na pewno ją wykorzystam - obiecuje.
Dużo zależy od promotorów. 10 grudnia Cieślak walczy z Nikodemem Jeżewskim o mistrzostwo Polski. Jest zdecydowanym faworytem. Tomasz Babiloński chce, żeby już w kolejnej walce stoczył walkę o pas interkontynentalny jednej z czterech najważniejszych federacji. Kolejny krok to walka o mistrzostwo świata. Niewykluczone, że uda się do niej doprowadzić już przyszłym roku.
To nie koniec. Cieślak patrzy na Artura Szpilkę i widzi, jakie postępy zrobił przez ostatnie półtora roku w Stanach Zjednoczonych. Patrzy na Macieja Sulęckiego i wie, że wystarczy wyjechać na kilkutygodniowy obóz za ocean, żeby spróbować nowej szkoły boksu, rozszerzyć wachlarz swoich umiejętności i po prostu się rozwinąć.
Chce iść tą samą drogą. - To dobry czas na taki wyjazd. Chcę polecieć i sprawdzić, czego mogę się tam nauczyć. Nie chcę, żeby zrobiło się za późno. I nie chcę potem żałować, że nie spróbowałem czegoś nowego - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
Niech jedzie. Niech się uczy. Niech spróbuje Ameryki i spełni swój "american dream".
Autor na Twitterze: Obserwuj @Michal_Bugno