Strażak, który był w domu Gmitruka. "Andrzejowi nic od tego pożaru się nie stało"

Strażak, który był w domu, gdzie znaleziono martwego Andrzeja Gmitruka, powiedział, że trener nie zmarł od pożaru. Nie wie jednak, co mogło być przyczyną.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Andrzej Gmitruk Newspix / DAMIAN BURZYKOWSKI / Na zdjęciu: Andrzej Gmitruk
- Wezwanie dostaliśmy ok. 4 nad ranem. Dyspozycję wyjazdu dostaliśmy z Państwowej Straży Pożarnej z Mińska. Panie, to nie był żaden wielki pożar. Pożarek. Dom jest cały. Andrzejowi nic od tego pożaru się nie stało. To już prokurator zbada, jaka była przyczyna śmierci. Wiadomo przecież, że Andrzej od lat chorował na serce (przeszedł kilka operacji - przyp. red). Może się zdenerwował całą sytuacją. Palił się stolik na tarasie. Od tego się zaczęło. Straszna tragedia. Co teraz z jego żoną (od kilku lat miała problemy ze wzrokiem, od pewnego czasu jest praktycznie niewidoma - przyp. red) i małą córeczką - powiedział portalowi polsatsport.pl jeden ze strażaków z OSP Długa Kościelna, który był na miejscu zdarzenia.

Pierwsze informacje mówiły, że Andrzej Gmitruk zginął w pożarze. Później okazało się, że dom jest cały, a spalił się jedynie plastikowy stolik na tarasie. Na miejscu pracują śledczy, którzy ustalą, jaka była przyczyna śmierci.

- Policjanci zabezpieczali miejsce zdarzenia. Straż pożarna została wezwana do pożaru domu, bo takie było zgłoszenie. Natomiast na miejscu służby stwierdziły, że nie doszło do pożaru domu, a spalił się niewielki, plastikowy stolik. Na miejscu zostało jednak znalezione ciało 67-letniego mężczyzny. Na tę chwilę przyczyna zgonu jest nieustalona. Śmierć raczej nie była jednak spowodowana pożarem. Dodam, iż są to jednak przypuszczenia - powiedział Wirtualnej Polsce aspirant Marcin Zagórski, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Mińsku Mazowieckim.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 80. Andrzej Gmitruk: Polski boks doczeka się następcy Gołoty. Szpilka i Ugonoh wrócą do gry
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×