W tym artykule dowiesz się o:
Tomasz Adamek ma za sobą weekend pełen wrażeń. W sobotę na gali Fame MMA 21 pewnie pokonał Patryka "Bandurę" Bandurskiego. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że za trzyrundowy pojedynek zarobił 1,5 mln złotych. Następnego dnia miał polecieć do rodzinnego domu w amerykańskim Newark.
Podróż zakończyła się skandalem. Jak ustaliło WP SportoweFakt, "Góral" awanturował się na pokładzie samolotu. Zachowywał się agresywnie, używał wulgarnych słów w stosunku do stewardess i ostatecznie został wyproszony przez kapitana lotu. Sam pięściarz tak wcześniej komentował całą sprawę.
- Siedziałem już w samolocie, który miał lecieć do USA. Nagle podeszła do mnie stewardesa. Usłyszałem, że jestem pijany i że nie mogę lecieć. A to kompletna bzdura. Po sobotniej walce w Gliwicach wypiłem trochę wina, rano jedno piwko i to wszystko - mówił w "Fakcie".
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski nie może tylko odcinać kuponów. "Pracuję, aby utrzymywać rodzinę"
Polski dziennik ustalił, co się działo potem. Były mistrz świata w boksie noc spędził w hotelu, który znajduje się niedaleko lotniska. W poniedziałek ponownie wyruszył do Stanów Zjednoczonych. Tym razem nie było komplikacji, a sam Adamek przemyślał sobie całą sprawę.
- Przespałem się i stwierdziłem, że jednak nie będę dochodził swoich praw. Podtrzymuję to, że nic złego nie zrobiłem, siedząc w niedzielę w samolocie. Wolę jednak spokojnie wrócić do żony do USA niż tutaj robić aferę. Było minęło i jest po sprawie - przyznał w "Fakcie".
47-latek zamierza kontynuować karierę w Fame MMA. W tej chwili jednak nie wiadomo, kiedy stoczy kolejny pojedynek i kto będzie jego rywalem. Po ostatnich dniach pełnych wrażeń z pewnością będzie chciał przede wszystkim odpocząć.
O Adamku już nieraz było głośno. Niechlubne wybryki >> Adamek wyprowadzony z samolotu do USA >>
na Instagramie 
na Facebooku 
