Kamil Szeremeta: "Jechać w świat po to, żeby dostać w ryj? To nielogiczne!"

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
Wspomniałeś o narożniku. Trenerem Karpeca jest Wiaczesław Senczenko, były mistrz świata kategorii półśredniej i pogromca Ricky'ego Hattona. Duże nazwisko.

Kamil Szeremeta: Duże, owszem, ale to nie trener walczy.

Nie obawiacie się Senczenki?

- Szanuję jego dokonania. Biorę pod uwagę, że w sobotę zobaczymy najlepszego Karpeca w karierze. Miejmy nadzieję, że będzie to ładne widowisko dla oka i kibiców.

Przeglądając kartę gali w Legionowie, wasza walka wygląda na najbardziej zaciętą, gdzie trudno wskazać faworyta.

- Czuję się stuprocentowym faworytem. Plan jest bardzo prosty - wchodzę, wygrywam i schodzę.

Twoja zawodowa kariera od początku naznaczona jest trudnymi walkami, właściwie nie było miejsca na obijanie "kelnerów".

- Oto chodzi i wie o tym również promotor. Nie zależało mi na tym, żeby budować rekord trzydziestu walk i dopiero wchodzić do rankingów. Mam dwanaście stoczonych pojedynków i zajmuję 26. miejsce na świecie w kategorii średniej według portalu BoxRec. To mówi samo za siebie o klasie moich dotychczasowych przeciwników. Mam jedną wygraną przez nokaut, ale, ludzie, z kim ja boksowałem?! Nie walczyłem z kimś, kto pada z głodu po tym, jak otrzyma cios przedramieniem.

Niektórzy kibice zarzucają Ci, że masz "watę w rękawicach" i stąd taki  współczynnik nokautów widnieje w Twoim zestawieniu. Drażni Cię to?

- Staram się nie czytać komentarzy. Poza tym, wiesz jacy kibice to piszą? W większości grube, spocone świnie, nigdy nie mieli założonych rękawic i nie wiedzą, jak ciężki jest to sport. Potrafią tylko krytykować, oceniać ludzi z góry, pomimo, że ich nie znają. Jakby mnie spotkali, to prosiliby o zdjęcie, uśmiechali się i mówili "Powodzenia, jesteś zaje*****!". Prawo Internetu. W twarz mi nikt tego nie powie. Ja mam wygrywać, nie nokautować. Jeśli oczywiście nadarzy się szansa, to postaram się wykończyć rywala, ale nie zamierzam się spinać. W pierwszych pojedynkach chciałem udowodnić, jaki to jestem Superman. Po współpracy z Andrzejem Liczkiem i treningach w Nowym Jorku wiem, że w boksie musi być luz. Zobacz, jak poruszają się Amerykanie. Luzik, duża częstotliwość ciosów, kumulacja. Szturm jest dopiero w momencie, jak czysto trafisz. Po co się spinać i zadawać dyskotekowe ciosy wyjęte z kieszeni?

Treningi w Nowym Jorku otworzyły Ci oczy na inny punkt widzenia w boksie?

- Pewnie! Mam już informację od Polaka mieszkającego na stałe w Nowym Jorku, że w czerwcu będziemy lecieć tam ponownie. 7 maja biorę ślub z moją narzeczoną Anią, a data nie jest przypadkowa, bowiem dzień później będziemy świętować wspólne dziesięciolecie. Później wylatujemy do Stanów na ciężkie treningi i dalsze kształcenie się. Najważniejsze, by móc sparować z dobrymi zawodnikami. Doświadczenie zostaje na całe życie.

Jesteś człowiekiem o mocnych nerwach? W ubiegłym roku Twoją wytrzymałość testował Rafał Jackiewicz, bo zanim spotkaliście się między linami, to było sporo zaczepek medialnych i mocnych słów. Skończyło się tak, że na ringu nie było widać emocji i wygrałeś wyraźnie.

- Można dużo mówić, a w ringu wychodzi na to, że jesteś skazany sam na siebie i kłapanie mordą nie pomaga. Trzeba się skupić na robocie. Znam siebie i wiem, że nerwy w ringu, brak koncentracji i niepotrzebna agresja nie prowadzi do niczego dobrego. Jackiewicz próbował pajacować, ja miałem na to wywalone, bo skupiłem się na jednym celu - zwycięstwie. Plan wykonałem od dechy do dechy. Jakbym wiedział, że walka pójdzie mi tak łatwo, to pewnie bardziej bym go szturmował w nadziei na zwycięstwo przed czasem. Może jeszcze się kiedyś spotkamy?

Liderem wagi średniej w Polsce jest Maciej Sulęcki. Chodzi po głowie taka myśl, żeby może w przyszłości skonfrontować swoje umiejętności ze "Striczem" właśnie?

- Kiedyś spotkamy się w ringu, ale na razie każdy z nas idzie inną ścieżką. Sulęcki boksuje w Stanach Zjednoczonych, buduje tam nazwisko. Mam nadzieję, że również będę miał okazję do zaprezentowania się za Oceanem. Niech Maciek podbija rankingi, ja też tego chcę. Jesteśmy kolegami, znamy się z kadry narodowej. Walczyliśmy razem pięć-sześć razy, wszystkie walki wygrałem, bo Sulęcki zawsze mi pasował, ale boks amatorski i zawodowy to dwie różne historie. Taka walka byłaby fajna dla nas obu, ale spokojnie. Myślę o Karpecu, Maciek ma swoją drogę.

Walką wieczoru w Legionowie będzie starcie Krzysztofa Zimnocha z Mike'em Mollo. Amerykanin potrafi być bardzo narwany, walczyć agresywnie i szukać bijatyki. Tak też będzie w sobotę?

- Mollo jest ringowym wariatem. Zaczął trenować dwa miesiące temu, wcześniej miał długą przerwę. Czy zdąży nadrobić ten czas? Przekonamy się. Moim zdaniem Mollo będzie niebezpieczny do czwartej rundy, ale Zimnoch sparował z Dereckiem Chisorą, więc wie, jak rywalizować z osiłkiem. Krzysiek przetrwa te początkowe rundy i znokautuje Amerykanina.

- Zimnoch też miał przerwę, dlatego musi ostro zapie******. Trenuje w Wielkiej Brytanii, ma dobre warunki, wszystko przed nim. Życzę mu jak najlepiej i chciałbym, żeby dostał szansę walki o pas mistrza świata wagi ciężkiej, tak jak szansę otrzymał Artur Szpilka.

Rozmawiał Piotr Jagiełło.

Power Punch. Zimnoch vs Mollo


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×