Bohater gali Polsat Boxing Night w bardzo ostrych słowach o sędziowskiej kontrowersji. "To było sku***"

Mateusz Masternak będzie jednym z bohaterów sobotniej gali Polsat Boxing Night. "Master" w rozmowie z WP SportoweFakty opowiada m.in. o skandalu sędziowskim w RPA, powrocie do Andrzeja Gmitruka i obecnej formie Tomasza Adamka, z którym sparował.

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło

Mateusz Masternak w sobotę na gali PBN Adamek vs Molina zmierzy się z Amerykaninem Ericem Fieldsem. Dla wrocławianina związanego z niemiecką grupą Sauerland Event będzie to wyjątkowy wieczór - w 2009 roku miał okazję krzyżować rękawice na imprezie Polsat Boxing Night, nokautując w świetnym stylu Łukasza Janika. "Master" wrócił pod skrzydła trenera Andrzeja Gmitruka.

Piotr Jagiełło: Niemcy, Dania, Rosja, Francja, Republika Południowej Afryki, Wielka Brytania. To nie jest plan wyjazdu wytrawnego podróżnika, a miejsca, w których toczył pan ostatnie pojedynki. Ostatnia walka w ojczyźnie w 2011 roku. Wielka radość, że w końcu rywalizacja u siebie, gdzie nie trzeba mierzyć się ze wszystkimi dookoła?

Mateusz Masternak: Dla mnie to duża motywacja, gale Polsat Boxing Night cieszą się zainteresowaniem. Jestem szczęśliwy, że zaboksuję w Polsce na imprezie tej rangi. Pełna, stuprocentowa koncentracja na treningach, bo takie wydarzenie motywuje do tego, by odpowiednio się na nim zaprezentować.

Wspomniałem o tej walce ze wszystkimi dookoła, bo tak z reguły jest w potyczkach wyjazdowych. Nie ma co się oszukiwać, jak jedzie się na teren rywala, w inny zakątek świata, to inni ludzie nie są przychylni. Imprezę organizuje się pod gospodarza, zgadza się?

- Oczywiście, to jest zrozumiałe i naturalne. Teraz mam ten komfort, że walczę u siebie i to rywal przyjeżdża do mnie. W boksie zawodowym często jest tak, że mistrzowie świata są czempionami własnego podwórka. Prowadzeni za rękę przez swoich promotorów, z odpowiednią dozą ostrożności przy doborze rywali. Niektórym zawodnikom tak pięknie się to układa, ja niestety w swojej karierze musiałem trochę kilometrów zrobić, ale jestem bogatszy o pewne doświadczenia. Teraz bardziej doceniam to, że boksuję w kraju. Nie ukrywam, że jak będę zmierzał do ringu, to nakarmię się energią swoich fanów.

Ostatnio nie był pan głaskany przez swoich promotorów z grupy Sauerland Event. Podejrzewam, że w pewnym momencie taka sytuacja mogła po prostu zacząć irytować?

- Boks zawodowy to niestety biznes, w tym układzie bardziej opłacalne dla wszystkich były walki wyjazdowe. Przyjmowałem takie wyzwania. Teraz przede mną bardzo ważny i z drugiej strony trudny pojedynek, abstrahując od umiejętności rywala. Trudny ze względów emocjonalnych, będę chciał przecież wypaść jak najlepiej. Jak się czegoś bardzo chce, to nie zawsze idzie to po myśli. Miałem bardzo dobry obóz przygotowawczy, wychodzę do ringu bez kontuzji i w dobrej formie, więc jestem spokojny.

Karta walk gali Polsat Boxing Night była znana od dłuższego czasu, ale pana pojedynek z Ericem Fieldsem był zakontraktowany właściwie w ostatniej chwili. Jak to się stało, że negocjacje zakończyły się sukcesem?

- Sam zadzwoniłem do dyrektora telewizji Polsat, Mariana Kmity, a on wyraził chęć dogadania się. Później telewizja Polsat rozpoczęła negocjacje z grupą Sauerland Event (niemiecki promotor Masternaka - przyp. red.) i obie strony doszły do porozumienia.

Występ w Krakowie będzie początkiem nowej drogi, prowadzonej przez Polskę, a nie ścieżkami na koniec świata?

- Sportowe życie nauczyło mnie, że myślami, marzeniami i planami w boksie zawodowym nie można zaprzątać sobie głowy. Skupiam się na tym pojedynku, nie ukrywam, że chciałbym zaboksować po raz kolejny w Polsce. Może w listopadzie na kolejnej gali Polsat Boxing Night? Polski rynek bokserski ma w sobie duży potencjał i jeśli na tym rynku zdołałbym zaistnieć na poważnie, to byłbym chyba z tego najbardziej zadowolony. To jest jednak przyszłość, na razie myślę o teraźniejszości.

Historia zatacza koło. Wrócił pan do współpracy z trenerem Andrzejem Gmitrukiem, z którym rozstaliście się po przegranej z Grigorijem Drozdem w 2013 roku. Wszyscy zastanawiamy się, jak wygląda współpraca na sali treningowej ze starym-nowym szkoleniowcem? Przez te lata jesteście zapewne mądrzejsi o pewne doświadczenia. Coś się zmieniło, czy jest to praca podobna do tej sprzed pojedynku z Drozdem?

- Praca jest zbliżona, bardzo dobrze nam się trenuje. Aczkolwiek, jak mam patrzeć wstecz, niczego nie żałuję. Miałem przyjemność współpracować z innymi szkoleniowcami, każdy trener wniósł coś pozytywnego do mojego stylu. Oczywiście cieszę się z tego, że historia zatacza koło. Teraz z trenerem Gmitrukiem możemy ruszyć pełną parą, z podwójnym impetem!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×