Był jednym z najbardziej ekscytujących pięściarzy świata. Alkohol storpedował jego karierę

W 2012 roku zakończył sportową karierę. Oficjalny powód - problemy neurologiczne. Nieoficjalny? Uzależnienie od alkoholu. Kelly Pavlik był nie tylko mistrzem świata, ale także jednym z najbardziej widowiskowych pięściarzy świata.

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
Getty Images

Profesjonalną przygodę z pięściarstwem rozpoczął w 2000 roku. Sylwetką nie przypominał gladiatora, a szczupłego chłopaka, który na siłownię zagląda co najwyżej sporadycznie. Przy wzroście 189 cm ważył siedemdziesiąt kilka kilogramów, wielu pukało się w czoło, jak ktoś taki miałby przebić się przez sito znakomitych sportowców? O ile nie imponował masą mięśniową, o tyle sercem do walki mógłby obdzielić wielu innych kolegów po fachu. Kelly Pavlik szedł od nokautu do nokautu, seryjnie lał rywali i budował markę, która zaprowadziła go na sam szczyt kategorii średniej. Z lokalnej atrakcji stał się dumą całego stanu Ohio, a także idolem... słowackich kibiców. "Duch" wychował się w amerykańsko-słowackiej rodzinie, widnieje we wszelakich zestawieniach jako jeden z najwybitniejszych sportowców o korzeniach naszych południowych sąsiadów. Spektakularnie wszedł na samą górę, ale jeszcze głośniej z niej spadł.

"To była jedna z najlepszych walk w historii"

Znakomita passa Pavlika odbijała się coraz szerszych echem w środowisku pięściarskim. Z miana ciekawostki stał się prawdziwym pretendentem do tytułu mistrza świata, a swoją pozycję potwierdził w kwietniu 2007 roku, pokonując przed czasem twardego jak skała Edisona Mirandę w pojedynku, który był przepustką do walki o pas.

We wrześniu tegoż roku otrzymał szansę od obozu Jermaina Taylora - wówczas absolutnej gwiazdy dywizji średniej. To nie tylko brązowy medalista olimpijski, posiadacz tytułów WBA, WBC, IBF i WBO, ale także pogromca takich sław jak Bernard Hopkins. Faworytem był Amerykanin z Little Rock, ale to, co wtedy działo się w ringu w Atlantic City przeszło oczekiwania nawet najbardziej wybrednych sympatyków szermierki na pięści.

ZOBACZ WIDEO Szczere słowa Karoliny Kowalkiewicz o debiucie w UFC
Od pierwszego gongu rozgorzała wielka wojna, która bardziej przypominała batalię z filmowej sagi o Rockym, aniżeli realne sportowe widowisko. Bohaterowie tego starcia przenieśli się w zupełnie inny wymiar, wymiar rywalizacji na śmierć i życie, za wszelką cenę.

- Obaj pięściarze wyszli na środek ringu i okładali się bombami w nieprawdopodobnej pierwszej rundzie. Po przerwie Taylor posłał Pavlika na deski po twardym ciosie z prawej ręki, w dodatku wpakował mu lewe sierpowe, gdy ten miał nisko opuszczone ręce, a jego nogi były niestabilne. Kolejna runda naznaczona była brutalnymi wymianami. W siódmej odsłonie Pavlik zranił Taylora, wciągnął do narożnika i wykończył - relacjonuje branżowy portal BoxRec.

Pavlik balansował na bardzo cienkiej linii porażki przed czasem, a sposób, w jaki się odrodził, nakazuje wpisać go do annałów sportów uderzanych. Oszołomiony tym spektaklem był nawet anonser gali, Michael Buffer. W taki sposób dziękował wojownikom jeszcze na ringu w Boardwalk Hall.

- Dzisiaj wieczorem w Atlantic City byliśmy świadkami jednej z najlepszych walk o mistrzostwo świata wagi średniej w historii. Zwycięzcą przez techniczny nokaut w siódmej rundzie i nowym mistrzem zostaje "Duch", Kelly Pavlik!

Właśnie od tego momentu szacuje się początek upadku niestrudzonego fightera. Zamiast sportowych uniesień, była lista niekończących się problemów. Bójki, pijaństwo, strzelanie do człowieka - to tylko część z listy grzechów Pavlika.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×