Euro 2016: Gospodarze rzadko wygrywają mecze otwarcia. Sensacja w Porto, emocje w Warszawie

Konrad Kostorz 10 Czerwca 2016, 07:45

TVN Agency

Mecz otwarcia po raz pierwszy zorganizowano w 1980 roku po zwiększeniu liczby uczestników mistrzostw z czterech do ośmiu. Wówczas jednak nie wziął w nim udziału gospodarz - turniej odbywał się we Włoszech, a na boisku pojawili się Niemcy i Czechosłowacy. Wygrali ci pierwsi 1:0.

Począwszy od kolejnej edycji na inaugurację kibice mogli już emocjonować się występem miejscowych zawodników. Jako pierwsi nie zawiedli Francuzi, którzy skromnie po golu Michela Platiniego pokonali Danię, by ostatecznie sięgnąć po tytuł mistrzów Europy.

W 1988 roku zawód przeżyli niemieccy fani w Duesseldorfie, chociaż pokonanie reprezentacji Włoch nigdy nie jest łatwym zadaniem. Punktami na otwarcie podzielili się również cztery lata później Szwedzi, którzy nie dali się pokonać Francji. Trójkolorowi nie wyszli wtedy z grupy.

Anglicy byli wielkimi faworytami pojedynku ze Szwajcarią, lecz gol Alana Shearera nie wystarczył do wygranej. W końcówce wyrównał Kubilay Turkyilmaz i zapewnił swojemu zespołowi jedyny punkt na Euro 1996. Helweci później już tylko przegrywali, a gospodarze dotarli aż do przegranego półfinału z Niemcami po rzutach karnych.

Poza Francuzami na inaugurację wygrali jeszcze tylko Belgowie, którzy w 2000 roku Brukseli wypunktowali najsłabszych w grupie Szwedów. Później współgospodarze turnieju doznali jednak dwóch porażek i nie awansowali do ćwierćfinału.

Do sensacji doszło na Euro 2004 w Porto. Naszpikowana gwiazdami Portugalia gościła niedocenianą Grecję i doznała porażki 1:2! Co ciekawe, obie drużyny zmierzyły się po niespełna miesiącu w finale w Lizbonie i górą znów była Hellada, która tym razem zwyciężyła 1:0.

• Euro 2016: Francja faworytem, ale gospodarz nie wygrał Euro od 32 lat! Jak spisywali się organizatorzy turniejów?

Euro 2012 rozpoczęło się od konfrontacji Polski z Grecją. Zespół Franciszka Smudy był faworytem i wyszedł na prowadzenie po strzale Roberta Lewandowskiego z 17. minuty. Po zmianie stron sytuacja Biało-Czerwonych się jednak skomplikowała - Dimitrios Salpingidis pokonał Wojciecha Szczęsnego, a w 68. minucie polski bramkarz sprokurował rzut karny i otrzymał czerwoną kartkę.

Polski zespół uratował Przemysław Tytoń, broniąc "jedenastkę" egzekwowaną przez Georgiosa Karagounisa - piłkarza, który osiem lat wcześniej w meczu otwarcia skierował piłki do bramki Portugalii. To był emocjonujący pojedynek, po którym żadna z drużyn nie była w pełni zadowolona.