Euro 2016: godzina Lewandowskiego

Dzisiaj o 18 Polska gra z Ukrainą w Marsylii. Wysokie zwycięstwo może dać nam awans do kolejnej rundy z pierwszego miejsca w grupie C.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI

Na początek dobra wiadomość. Chociaż to nasz trzeci mecz na tych mistrzostwach, nie jest to mecz o honor. Jeśli trener Adam Nawałka zdecyduje się na zmiany w pierwszym składzie to nie dlatego, by dać szansę sfrustrowanym, ale po to, by oszczędzać najlepszych. Zapracowaliśmy sobie na komfort. Aby nie zagrać w 1/8 finału, musiałoby dojść do wyjątkowo niekorzystnego zbiegu okoliczności. Nasi matematyczni spece musieli zmienić optykę - zamiast liczyć, co musiałoby się stać, abyśmy awansowali, szykują wyjątkowo długie równania doprowadzające do naszego odpadnięcia z turnieju. Rachunek prawdopodobieństwa mówi, że to nieprawdopodobne.

Ukraińcy przegrali dwa pierwsze mecze na Euro z Niemcami i Irlandią Północną po 0:2 i jako pierwsza drużyna pożegnali się z finałami. Atmosfera w szatni jest ponoć fatalna. Piłkarze przychodzą na konferencje ze spuszczonymi głowami, mówią o meczu o honor, chociaż trudno uwierzyć, by znaleźli w sobie motywację do walki. - Gdybyśmy byli amatorami, nie chciałbym grać tego meczu. Ale jesteśmy profesjonalistami, którzy muszą zagrać i zagrają - mówił dzień przed meczem Mychajło Fomenko. Trener Ukrainy wspominał też o sytuacji politycznej, która doprowadziła do obniżenia poziomu rozgrywek w kraju i w efekcie - do klapy na Euro.

Nie jest tak, jak mówi Jan Tomaszewski, że zagramy z drużyną z łapanki. To wciąż ci sami zawodnicy, którzy wywalczyli awans, a na co dzień grają w niezłych klubach. Polacy, mistrzowie meczów o honor, którzy potrafili się spiąć i wygrać pożegnalne mecze ze Stanami Zjednoczonymi na mundialu w 2002 roku czy Kostaryką cztery lata później, wiedzą, że takie spotkanie to czasami idealna okazja, by rezerwowi udowodnili trenerowi, jak bardzo się mylił nie stawiając na nich od początku. Możemy trafić na Ukrainę zmobilizowaną, wściekłą, chociaż bardziej prawdopodobne, że wybiegnie przeciwko nam jedenastu piłkarzy, a nie drużyna. Konflikty wewnątrz zespołu są zbyt głębokie, by zapomnieć o nich choćby na półtorej godziny.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Piszczek: Każdy z nas odczuwa presję, to nie będzie spacerek

My gramy swoje. Trener Nawałka zapewnia, że nie buduje zespołu pod przeciwnika i tak naprawdę nie przywiązuje wagi do tego, jakich zawodników pośle do boju Fomenko. - To Ukraińcy mają się nas bać, my zajmujemy się sobą - mówił Artur Boruc, wyrażając zdanie całej drużyny. W obozie w La Baule po meczu z Niemcami nasi zawodnicy dostali aż dwa dni wolnego. Spotykali się z bliskimi, jeździli na rowerach, grali w golfa, albo po prostu nie robili nic. "Nic" czasami jest najlepszą formą regeneracji.

Do meczu z Ukrainą podchodzą z angielską flegmą, na spokojnie. Można byłoby się niepokoić, gdyby nie to, że taki sam spokój widzieliśmy przed spotkaniami z Irlandią Północną i Niemcami. Remis z mistrzami świata dodał nam jeszcze pewności siebie. Słowa kapitana Roberta Lewandowskiego - "Powinniśmy wygrać, byliśmy lepsi, stworzyliśmy więcej okazji" - wszyscy wciąż mają w uszach. Tak, nie przyjechaliśmy do Francji oświadczać się wielkiemu futbolowi, chcemy ten związek tu skonsumować. Zwycięstwo z Ukrainą może dać nam nawet pierwsze miejsce w grupie. Musimy tylko poprawić skuteczność, bo chociaż uzbieraliśmy cztery punkty, to wystarczył do tego tylko jeden gol.

Podpowiadają nam dzisiejsze francuskie gazety. "Nadeszła godzina Lewangolskiego. Polska gwiazda na razie ma 0 goli, na Stade Velodrome to się zmieni", "La Polska gotowa do tańca" - pisze "La Provence". "L’Equipe" nazywa sprawę po imieniu - "Altruizm snajpera. Napastnik Bayernu Monachium wciąż bez gola na Euro. Piłkarz cierpi i poświęca się dla innych". Wtorkowy wieczór ma być końcem cierpienia. Nawałka nie da odpocząć kapitanowi, chce by piłkarz w końcu trafił do siatki przeciwnika. Do tej pory Lewandowski pracował na drużynę, tym razem drużyna musi popracować na niego. Nie będzie lepszej okazji niż mecz z Ukrainą także dla Arkadiusza Milika, który w poprzednich meczach zmarnował cztery dogodne sytuacje pod bramką rywala. Gdyby nie to, byłby liderem klasyfikacji strzelców.

Wszystko wskazuje na to, że w naszym wyjściowym składzie nie będzie wielu zmian. Łukasza Piszczka zastąpi Thiago Cionek, Piszczek ma już żółtą kartkę i głupio byłoby go stracić na mecz 1/8 finału. Z tego samego powodu może zabraknąć Krzysztofa Mączyńskiego i Kamila Grosickiego. W ich miejsce mają zagrać Bartosz Kapustka i Piotr Zieliński. Ten ostatni przed turniejem wymieniany był w gronie tych, dla których Euro może być trampoliną do wielkiej kariery. Na razie nie dostał szansy, mistrzostwa oglądał z ławki rezerwowych. Problemem Zielińskiego jest psychika - na razie nie wytrzymuje spotkań o wielką stawkę. - Kiedy zepsuję kilka pierwszych podań, gra mi się nie układa - przyznaje.

Mecz z Ukrainą będzie dla Polaków sprawdzianem z dojrzałości. Trzeci mecz w grupie, w którym można, ale nie trzeba - wygrać, to test z profesjonalizmu. Jeśli wygramy wysoko, zagramy w niedzielę z którąś z drużyn, która w swojej grupie zajmie trzecie miejsce. Jeśli zajmiemy drugie miejsce w grupie, w sobotę o 15 zagramy o ćwierćfinał ze Szwajcarią. Jeśli jakimś cudem spadniemy na trzecie miejsce, możemy trafić na Francję, możemy nawet odpaść z turnieju, ale taki scenariusz naprawdę trudno sobie wyobrazić, bo zakłada zwycięstwo Irlandii Północnej z Niemcami w rozgrywanym równolegle meczu.

W Marsylii żar leje się z nieba. Ponad 30 tysięcy polskich kibiców na trybunach Stade Velodrome liczyć będzie, że nasi piłkarze urządzą Ukraińcom piekło. Obiecują, że pomogą.

Michał Kołodziejczyk z Marsylii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×