Wściekły Łazarek, skandal w "Łani” i obcięte garnitury

Na 26 spotkań z kadrą Szwecji rywale pokonali nas aż 14 razy. Szczególnie bolesna była porażka z 1989 roku w eliminacjach MŚ, gdy przy okazji spotkania na Stadionie Śląskim rozpętała się prawdziwa burza. Spekulowano o sprzedanym meczu.

Dariusz Faron
Dariusz Faron
trening reprezentacji Polski w 1989 roku, po prawej trener Wojciech Łazarek PAP / Wojciech Szabelski / Na zdjęciu: trening reprezentacji Polski w 1989 roku, po prawej trener Wojciech Łazarek
Zanim doszło do skandalu w Chorzowie, Biało-Czerwoni polecieli do Szwecji na mecz drugiej kolejki kwalifikacji do mundialu. Starcie miało niezwykle dramatyczny przebieg. W 77. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie za sprawą Rogera Ljunga, ale tuż przed końcem na stadionie w Solnej zapanowała konsternacja. Ryszard Tarasiewicz atomowym strzałem z rzutu wolnego pokonał legendarnego Thomas Ravellego.

"Byliśmy w euforii! Pół drużyny pobiegło do ławki, żeby utonąć w objęciach rezerwowych kolegów. Chyba każdy miał w głowie, że zostało jeszcze kilka minut, więc spokojnie możemy tych Szwedów powieźć. Nie pomyśleliśmy, że równie dobrze oni mogą powieźć nas" - pisze w swojej autobiografii Roman Kosecki.

Łazarek grzmi o urojonych przewinieniach

Ostatnie słowo należało do gospodarzy. W doliczonym czasie gry gola na wagę trzech punktów dla Szwecji zdobył Niclas Nylen. Polacy czuli się oszukani, bo ich zdaniem sędzia nie powinien podyktować rzutu wolnego, po którym padła ostatnia bramka. - Gratuluję Szwedom, ale niech sędzia oceni we własnym sumieniu decyzję o przedłużeniu gry. W piłkę grają mężczyźni, a tymczasem arbiter odgwizdywał urojone niekiedy przewinienia. Przedłużanie zawodów w takim wymiarze to rzecz wręcz niespotykana. Jawna granda! - grzmiał po meczu ówczesny selekcjoner, Wojciech Łazarek.

ZOBACZ WIDEO: "Nie potrafi tego unieść". Były piłkarz wskazał problem kluczowego reprezentanta Polski

- W szatni panowała cisza. Zdobyłem najpiękniejszego gola w reprezentacji i byłem pewny, że da przynajmniej remis. Łazarek miał rację, że arbiter nas skrzywdził. Byliśmy wtedy reprezentacją z bloku wschodniego, sędziowie raczej nam nie sprzyjali. Tuż przed decydującym golem próbowałem minąć rywala przy linii bocznej i gdyby mi się to udało, wyszedłbym sam na sam. Straciłem piłkę, wróciłem za przeciwnikiem, ale nie faulowałem go. Tymczasem sędzia użył gwizdka, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego nam strzelili. Nie rozumiałem krytyki, która spadła na mnie w prasie. Potraktowano mnie niesprawiedliwie - mówi dziś WP SportowymFaktom Ryszard Tarasiewicz.

Porażka w Solnej sprawiła, że zwolnienie Łazarka stało się kwestią czasu. "Baryła" stracił posadę po porażce z Anglią na Wembley. - Nie mam do Łazarka żadnych pretensji. Selekcjoner obiecał, że stworzy zespół grający radosny futbol i słowa dotrzymał. Cała Europa się z nas śmieje - ironizował na łamach "Przeglądu Sportowego" Jan Tomaszewski.

Gdy Łazarka zastępował Andrzej Strejlau, nie miał jeszcze pojęcia, że wkrótce Szwedzi zajdą za skórę także jemu.

PZPN podejrzewał piłkarzy

Po raz drugi zmierzyliśmy się ze Szwecją w eliminacjach MŚ w październiku 1989. Biało-Czerwoni nie mieli już wtedy nadziei na awans. Tymczasem Szwedom triumf na Stadionie Śląskim dawał bilet na mundial. Przed spotkaniem doszło do skandalu.

- Szwedzi zarezerwowali salę na bankiet na długo przed pierwszym gwizdkiem. Dowiedzieli się o tym działacze PZPN-u. Jeszcze przed spotkaniem prezes Jerzy Domański i wiceprezes Kazimierz Górski wyłożyli karty na stół. "Panowie, są pogłoski, że sprzedaliście ten mecz". Oczywiście zaprzeczyliśmy. Nie sądzę, by któryś z zawodników specjalnie odpuścił Szwedom. Po prostu piłkarsko nie dojechaliśmy. Nie byliśmy już w stanie zmobilizować się po tym, jak przeciwko Anglii straciliśmy szanse na awans. Ale może nie wiem wszystkiego - wspominał Kosecki w autobiografii.

Bardzo podobnie tamte wydarzenia relacjonuje Andrzej Strejlau w książce "On, Strejlau". - Nigdy się pewnie nie dowiem, jak było naprawdę, ale zostałem ostrzeżony, że Szwedzi rezerwują bankiet grubo przed meczem. Kurier ze Sztokholmu, rugbista o polskich korzeniach, miał wszystko załatwić. Dotarło to też do PZPN-u i na obiad do restauracji "Łania" wpadli Jerzy Domański z Kazimierzem Górskim. Dali reprezentantom do zrozumienia, że jest domniemanie winy - opowiadał.

- Władze związku poinformowały mnie, że mecz mógł zostać sprzedany. Dziś nie sądzę jednak, że tak się stało. Wcześniej spisaliśmy się świetnie z Anglią, ale nie udało się wygrać. Tak już mamy, że gdy nie wykorzystamy wielkiej szansy, potem przychodzi słabszy moment. W Chorzowie po prostu zagraliśmy bardzo zły mecz, nie doszukiwałbym się tutaj drugiego dna - mówi nam dziś Strejlau.

Dawni reprezentanci także zaprzeczają, że celowo odpuścili Szwedom.

- Wiele rzeczy zatarło się w pamięci, ale pamiętam, że była jakaś dyskusja o rzekomo sprzedanym meczu. Chodziły różne pogłoski. Zagraliśmy bez pasji, a rywale przyjechali z konkretnym celem. Faktycznie można było odnieść wrażenie, że odpuszczaliśmy, na boisku takie rzeczy się wyczuwa. Myślę jednak, że bardziej mieliśmy problem na płaszczyźnie mentalnej. Gra nam się nie kleiła - tłumaczy WP SportowymFaktom były obrońca, Piotr Czachowski

Wtóruje mu Zbigniew Kaczmarek. - Jestem zaskoczony sensacyjnymi informacjami o rzekomej sprzedaży spotkania. Mecz absolutnie był czysty, po prostu zagraliśmy słabe spotkanie, tak czasami bywa. Przegraliśmy w głowach, a nie przy zielonym stoliku - twierdzi Kaczmarek.

Zniszczone marynarki

Tezę o sprzedaży meczu uwiarygodniały słowa Janusza Nawrockiego podczas opuszczania boiska. Obrońca rzucił, że "nie da się wygrać w ośmiu". - Nie wiem, czy rzeczywiście coś było na rzeczy, czy ktoś odpuścił to spotkanie... Wypowiedziałem te słowa na gorąco, targany emocjami. Byłem sfrustrowany - tłumaczył ostatnio Nawrocki na łamach TVP Sport.

Szwedzi bawili się przed meczem i po nim. Wygrali pewnie 2:0, a po końcowym gwizdku zaczęli fetę. W przypływie euforii... obcięli rękawki i nogawki od garniturów. - Patrzyliśmy na to wszyscy niesamowicie wkurzeni. U nas żałoba, a obok trwa wesele. Chyba nie ma nic gorszego, niż gdy ktoś przychodzi do twojego domu i przestawia ci meble - wspominał Kosecki.

Reprezentacja Szwecji osiągnęła cel, a Biało-Czerwoni po raz kolejny zawiedli, utrwalając obraz reprezentacji, która ma w składzie bardzo dobrych piłkarzy, ale nie potrafi osiągnąć sukcesu.

W środowy wieczór w Petersburgu Szwedzi, tak jak w Chorzowie, będą mogli świętować, bo awans mają już zapewniony. Oby podopieczni Paulo Sousy nieco popsuli im wcześniej humory. Jeśli ograją zawodników Janne Andersona, w fazie pucharowej Euro 2020 zobaczymy obie drużyny.

Czytaj także: 
Bayern Monachium przygotowuje się na odejście Lewandowskiego? 
Niepokojące wieści z obozu reprezentacji Polski 

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×