Zadecydowało trzecie przyłożenie - rozmowa z Mateuszem Rutą z Giants Wrocław

Giants Wrocław pokonali 29:13 Warsaw Eagles w finale PLFA. - Trzecie przyłożenie praktycznie zadecydowało, że tego meczu nie mieliśmy prawa przegrać - oznajmił Mateusz Ruta z zespołu Giants.

Marcin Frączak
Marcin Frączak

Marcin Frączak: Jak pan ocenia finał PLFA, który został rozegrany na Stadionie Narodowym w Warszawie?

Mateusz Ruta: Z Orłami z Warszawy udało nam się wygrać m.in. dlatego, że zagraliśmy swój fizyczny, wrocławski futbol. Poza tym w przeciągu całego meczu uniknęliśmy głupich strat, a także niepotrzebnych przewinień, co miało wpływ na wynik. Jakby tego było mało, mecz ułożył się po naszej myśli. Pierwsza kwarta co prawda zakończyła się wynikiem 0:0, ale od drugiej konsekwentnie punktowaliśmy. W trzeciej kwarcie prowadziliśmy już 16:0, a to była spora przewaga.

W sezonie zasadniczym pana zespół wygrał we Wrocławiu z Orłami 9:7. Czy z tego powodu można było upatrywać faworyta finału w ekipie Giants?

- Tak naprawdę, to w każdym meczu w tym sezonie czuliśmy się faworytem. Nie po to trenujemy nie tylko w sezonie, ale też poza nim, aby ponosić porażki. Gramy ze sobą od dłuższego czasu. Mamy zawodników, którzy zajmują się futbolem po pięć, sześć czy siedem lat, co daje nam duży kapitał w rywalizacji z innymi zespołami. Myślę, że po wygranym finale niebawem rozpoczniemy treningi, aby w przyszłym roku znów wrócić do Warszawy i obronić mistrzostwo.

Kiedy poczuł pan, że nikt nie odbierze zawodnikom Giants wygranej?

- Trzecie przyłożenie praktycznie zadecydowało, że tego meczu nie mieliśmy prawa przegrać. Na osiem minut przed końcem wiedziałem, że puchar za wygranie ligi jest nasz. Prowadziliśmy wtedy już 22:7 i powoli mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa.

Jaka była taktyka na mecz z Orłami?

- Nasi rywale mają świetnych linebackerów. Bardzo dobrze u nich zagrali Marc-Avery Airhart i Caleb Singleton. Poza tym w ataku Orły mają szybkiego zawodnika, którym jest Clarence Douglas Anderson. Konsekwentnie jednak staraliśmy się odcinać ich od podań, co miało duży wpływ na naszą wygraną.

Co zapamięta pan z tego finału?

- Świetną atmosferę. Myślę, że futbol amerykański bardzo fajnie rozwija się w Polsce. Z roku na rok jest coraz większe zainteresowanie futbolem w naszym kraju.

Tegoroczny finał oglądało prawie 16,5 tys. kibiców, a w 2012 roku nieco ponad 20 tys. Fanów przyszło więc trochę mniej.

- Na frekwencję na poprzednim finale wpływ miało Euro 2012. Ci kibice, którzy nie widzieli wtedy Stadionu Narodowego, chcieli się wybrać na ten obiekt przy okazji finału PLFA. 16,5 tys. to i tak niezły wynik. W przyszłym roku powinno być więcej.

Po meczu finałowym zostały przyznane też nagrody indywidualne za sezon zasadniczy. Spiker wyczytał: Mateusz Ruta, najlepszy punter PLFA. Co dla pana znaczy to wyróżnienie?

- Odbieram je jako docenienie mojej pracy na siłowni oraz na treningach na boisku. Mogę po cichu powiedzieć, że spełniło się moje małe marzenie.

A jakie są pana duże marzenia związanie z futbolem amerykańskim?

- Na występy w jakiejś lidze poza granicami Polski w zasadzie nie liczę. Skupiam się na grze w PLFA. Za to bardzo chciałbym dostawać powołania na mecze reprezentacji Polski.

Czy nasza liga będzie kiedyś w stanie wychować od podstaw zawodnika, który zagra w futbol w USA? A jeśli tak, to kiedy coś takiego może się wydarzyć?

- Jeśli zaczniemy szkolić zawodników od poziomu juniora, to za kilka lat może się to ziścić. Gdy nasi zawodnicy dostaną się do drużyn uniwersyteckich, to później wszystko jest możliwe. Dobra gra w tamtych zespołach daje szansę na przejście do NFL.

Na niektórych meczach w sezonie zasadniczym pojawiało się blisko dwa tysiące kibiców. To duży powód co zadowolenia?

- Myślę, że tak. Kilka lat temu na mecze przychodziło średnio po dwieście, trzysta osób. Ktoś, kto na bieżąco nie interesuje się futbolem amerykańskim, może pomyśleć, że blisko dwa tysiące kibiców na niektórych meczach to słaby wynik. Jednak cały czas jest progres.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×