Rosjanie żyją w Matrixie. Znów odwracają kota ogonem

Ledwo co Stefano Domenicali zapowiedział, że F1 nigdy więcej nie pojawi się w Rosji, a w Moskwie przedstawiają zupełnie inny scenariusz. - Wróci, może nawet w przyszłym roku - ogłosił Witalij Pietrow, były partner Roberta Kubicy z czasów Renault.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Witalij Pietrow  WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Witalij Pietrow
Rosja, po tym jak zaatakowała Ukrainę, stała się pariasem i została odizolowana od Zachodu. Począwszy od lutego rosyjskie społeczeństwo musi sobie radzić ze skutkami sankcji gospodarczych, jak i sportowych. Zawodnicy z Rosji w wielu dyscyplinach nie mogą startować na arenie międzynarodowej, a najważniejsze imprezy sportowe omijają kraj rządzony przez Władimira Putina.

Stanowczo rosyjskiej agresji na Ukrainę sprzeciwiła się Formuła 1, w efekcie czego zrezygnowano z organizowania GP Rosji. Stefano Domenicali zapowiedział nawet, że królowa motorsportu nigdy więcej nie pojawi się w tym kraju. Słowa szefa F1 wywołały wściekłość w Moskwie.

W ostatnich dniach z Moskwy docierają kolejne wypowiedzi, które świadczą o tym, że nikt nie bierze słów Domenicalego na poważnie. W Rosji panuje powszechne przekonanie, że powrót do kalendarza F1 jest kwestią czasu. - Kim jest Domenicali? Dziś jest, jutro go nie ma. Tyle, musimy być tylko cierpliwi - powiedział Witalij Pietrow w rozmowie z dziennikarzem Michaiłem Gorewanowem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: komentator oszalał. Co za gol!

Pierwszy Rosjanin w F1, który był partnerem Roberta Kubicy w Renault w sezonie 2010, nie wyklucza scenariusza, zgodnie z którym GP Rosji zostanie zorganizowane już w przyszłym roku. - Formuła 1 do nas wróci. Może nawet w przyszłym roku - ocenił Pietrow.

Podobnie sytuację widzi Aleksiej Popow, który przez lata komentował F1 w rosyjskiej telewizji Match TV. Po tym jak reżim Putina wszczął wojnę w Ukrainie, królowa motorsportu wypowiedziała kontrakt na transmisje telewizyjne i mieszkańcy Rosji stracili dostęp do legalnego źródła transmisji. - Szkoda, że Domenicali mówi, że w Rosji nie będzie kolejnych wyścigów. Gdyby w F1 nadal rządzili Todt i Ecclestone, to nie doszłoby do czegoś takiego - powiedział komentator na kanale SMP Racing w serwisie YouTube.

- Todt i Ecclestone nie popłynęliby z głównym nurtem, a wyścig o GP Rosji odbyłby się w tym sezonie zgodnie z planem. Nie wyobrażam sobie jednak, że nigdy więcej Rosja miałaby nie organizować F1. Mam nadzieję, że wcześniej czy później Domenicali zmieni zdanie - dodał Popow.

Obecnie goszczenie F1 w Rosji byłoby niemożliwe, gdyż FIA ze względu na wojnę w Ukrainie wprowadziła zakaz organizowania imprez rangi mistrzowskiej w państwie rządzonym przez Władimira Putina.

GP Rosji było obecne w kalendarzu F1 od roku 2014, po tym jak Bernie Ecclestone podpisał umowę na organizację wyścigu w Soczi. Impreza była finansowana przez państwowe firmy, takie jak bank VTB, Gazprom czy Lukoil. Obecnie znajdują się one na liście podmiotów objętych sankcjami Zachodu w związku z wojną w Ukrainie. Wspomniane przedsiębiorstwa finansują wojenną machinę Putina.

Czytaj także:
Rosjanie nadal swoje. Mówią o ogromnym oszustwie
Bernie Ecclestone przed sądem. Były szef F1 nie przyznał się do winy

Czy GP Rosji kiedykolwiek powróci do kalendarza F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×