Pokaz bezsilności Ferrari na tle perfekcyjnego Red Bulla. Tak nie można wygrać tytułu
GP Holandii było kolejnym wyścigiem, w którym Red Bull zrobił wszystko jak należy i nie popełnił najmniejszego błędu. Tego samego nie można napisać o Ferrari, co stawia w trudnej sytuacji Charlesa Leclerca - pisze Jarosław Wierczuk.
Nieprzewidywalność F1
Po letniej przerwie w Spa-Francorchamps panowało zdziwienie, by nie powiedzieć szok, że Red Bull Racing był w stanie wypracować aż tak znaczącą przewagę. Przy pełnej dominacji, zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu, wydawało się, że Ferrari nie będzie w stanie nadrobić w przewidywalnej perspektywie strat.
Tę smutną konstatację było widać równie dobrze w wypowiedziach samych zainteresowanych. Raptem tydzień później mamy to samo Ferrari walczące nie tylko jak równy z równym z Red Bullem, ale mające na początku weekendu chyba nawet minimalną nadwyżkę prędkości. Tak, Max Verstappen zdobył ostatecznie pole position, ale tak zaciętej walki kwalifikacyjnej, z tak minimalnymi różnicami. nie widzieliśmy już dawno.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski wrócił do korzeni! Tylko spójrz na toDo tego swoistego przepisu na sukces należy dodać jeszcze jeden, bardzo istotny składnik - ustawienie samochodu. To kolejna przyczyna tegorocznej nieprzewidywalności, ponieważ samochody są po prostu bardziej czułe na zmiany parametrów, a wypracowanie optymalnego balansu jest trudniejsze niż zwykle.
To jest właśnie kolejny, mocno charakterystyczny dowód, na niezwykłą skuteczność pracy ekipy Red Bulla. Często bowiem w tym roku zdarzało się, że początek weekendu nie był zbyt obiecujący. Pojawiały się właśnie problemy z balansem. Jednak w kluczowym momencie straty były bardzo szybko niwelowane. Dokładnie tak było w Holandii i dokładnie taka szybka umiejętność sprowadzenia ustawień na optymalne tory jest integralną częścią owego klucza do sukcesu w aktualnym sezonie.
Ryzyko Mercedesa
Wyścig to dla mnie trochę kolejne zaskoczenie. Również za sprawą Mercedesa, ponieważ zespół podtrzymał swoje wysokie tempo, a całe zawody w wykonaniu George'a Russella nadawały GP Holandii dodatkowych emocji. Wyraźnie rozbieżna taktyka w stosunku do Red Bulla czy Ferrari w ścisłej czołówce nie zdarza się często.
Co innego ktoś startujący z bardzo odległych pozycji, niemający wiele do stracenia i decydujący się na ryzykancki scenariusz wyścigowy, który nie musi być strzałem w dziesiątkę, ale jak wypali… Tutaj natomiast, dzięki Mercedesowi, mieliśmy dwie, równorzędne strategie, taki dualizm w walce o zwycięstwo, z których żadna nie była wyraźnie mniej wartościowa.
Co więcej, ta alternatywna okazała się bardzo konkurencyjna. Russell był w stanie wskoczyć na drugie miejsce, co chyba tylko zwiększyło radość Red Bulla, bo w ten sposób Brytyjczyk powiększył przewagę Verstappena nad Leclercem.
Idealny Red Bull
To właśnie Red Bull w tym mocno chaotycznym wyścigu, z udziałem kilku neutralizacji, nie popełnił nawet małego błędu. Tymczasem w takich warunkach, kiedy była decyzja o wirtualnym samochodzie bezpieczeństwa, a następnie całkowitej neutralizacji, ryzyko pomyłki taktycznej jest największe.
GP Holandii to też piękna klamra w stosunku do zeszłego sezonu z bezpośrednią walką Verstappen-Hamilton. Piękny wyścig. Choć nie zanosiło się na to początkowo, Red Bull był w stanie powtórzyć swoją dominację ze Spa-Francorchamps, uzyskując spektakularny hat-trick, czyli pole position, zwycięstwo i najszybsze okrążenie.
Czytaj także:
Wielomilionowe odszkodowanie w F1? Menedżer kierowcy reaguje na plotki
Szantaż Putina wpływa na zespoły F1. Mercedes znalazł rozwiązanie problemu