500 mln dolarów w błoto. Tak teraz wygląda słynny obiekt

Zdjęcie okładkowe artykułu: Twitter / Na zdjęciu: budowa toru F1 pod Hanoi
Twitter / Na zdjęciu: budowa toru F1 pod Hanoi
zdjęcie autora artykułu

Wietnam wydał 500 mln dolarów na budowę toru w Hanoi, który miał gościć F1. Impreza jednak nigdy nie doszła do skutku. Od ponad dwóch lat obiekt stoi pusty. Na jego teren wkradają się czasem... rowerzyści, aby pojeździć po nitce wyścigowej.

W tym artykule dowiesz się o:

To miał być jeden z ciekawszych wyścigów Formuły 1 nowej ery. Tor uliczny w Hanoi powstał zgodnie z najnowszymi zaleceniami królowej motorsportu. Przy jego tworzeniu wykorzystano symulacje komputerowe - wszystko po to, aby nitka wyścigowa oferowała wiele miejsc do wyprzedzania i mnóstwo emocji kibicom F1. Jednak od momentu ukończenia inwestycji, w Hanoi nie pojawił się ani jeden bolid.

GP Wietnamu było wpisane do kalendarza Formuły 1 w sezonie 2020, po czym otrzymało dwa ciosy. Pierwszym była pandemia koronawirusa, przez którą Azja została odcięta od Europy, a rywalizacja w F1 w tamtym okresie ograniczyła się głównie do torów na Starym Kontynencie.

Dodatkowo aresztowano burmistrza Hanoi. To Nguyen Duc Chung był orędownikiem zorganizowania wyścigu F1 w Wietnamie i podkreślał, że tak znacząca impreza międzynarodowa będzie promować kraj na arenie międzynarodowej. Działania samorządowca pozwoliły znaleźć budżet na GP Wietnamu, a ten był pokaźny. Roczna opłata za prawa do wyścigu miała wynieść ok. 60 mln dolarów, będąc jedną z wyższych w F1.

Tyle że Duc Chung przy budowie toru miał dokonać malwersacji finansowych, został też oskarżony o ujawnianie tajemnic państwowych. Jesienią 2021 roku skazano go na 10 lat więzienia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca

Obecnie tor w Hanoi stoi pusty. Z terenu obiektu usunięto trybuny, które były gotowe na przyjęcie pierwszych kibiców w sezonie 2020. Poprzez dziury w ogrodzeniu na niedoszłą arenę zmagań kierowców F1 często przedostają się rowerzyści-hobbyści. Dla nich szansa pojeżdżenia po nitce wyścigowej, na dość świeżym i niezniszczonym asfalcie, stanowi sporą atrakcję.

Jako że mowa o obiekcie ulicznym, część toru została podłączona do dróg publicznych wokół i służy ona mieszkańcom Hanoi. Na budynku znajdującym się przy prostej startowej widać jeszcze efektowny napis "Wietnam". O trawę wewnątrz obiektu nikt nie dba, jest zżółknięta, w wielu miejscach rosną chwasty.

Umowa z F1 zakładała organizację GP Wietnamu przez dekadę. W następstwie pandemii koronawirusa doszło do jej renegocjacji, co miało zapewnić obecność F1 w Hanoi w sezonach 2022-2029. Jednak na to się nie zanosi. - Bez burmistrza Chunga przyszłość wyścigu rysuje się w ciemnych barwach - powiedział jeszcze w 2020 roku jeden z urzędników agencji AFP.

GP Wietnamu próżno też szukać w kalendarzu F1 na sezon 2023. - To byłaby moja pierwsza okazja, aby zobaczyć kierowców, bolidy, zespoły. Chciałem to poczuć. Szkoda, że do tego nie dojdzie. Mam nadzieję, że w przyszłości to się zmieni - powiedział 23-letni Bui Viet Giang, którego portal "Firstpost" napotkał na terenie toru.

Budowa obiektu pochłonęła niespełna 500 mln dolarów.

Czytaj także: Formuła 1 nie poradziła sobie ze skandalem. "To wygląda naprawdę źle" Rosjanin sądzi się z zespołem F1. Nie ma ugody

Źródło artykułu: