Red Bull zapowiada stworzenie "potwora". Czy to tylko zwykły blef?

Red Bull we współpracy z Fordem opracowuje pierwszy w historii własny silnik F1. Podczas gdy z padoku docierały ostatnio wieści, że jednostka napędowa "czerwonych byków" nie wypada najlepiej na hamowni, inne informacje przekazał Helmut Marko.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Max Verstappen przed Charlesem Leclercem Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen przed Charlesem Leclercem
W roku 2026 dojdzie do resetu w Formule 1. Zmieni się nie tylko wygląd bolidów, ale pojawią się też nowe silniki. Na znaczeniu zyska w nich jednostka elektryczna, która będzie generować aż 50 proc. mocy całej konstrukcji. Będzie to też pierwsza maszyna, którą samodzielnie opracuje Red Bull Racing. "Czerwone byki", które wcześniej kupowały gotowe silniki u rywali, założyły w tym celu spółkę Red Bull Powertrains.

Ostatnio szefowie Red Bulla narzekali na przepisy, jakie mają wejść w życie w roku 2026 i zaczęli prowadzić kampanię na rzecz ich zmiany. Zdaniem Toto Wolffa, to najlepszy dowód na to, że ekipa z Milton Keynes napotkała problemy przy budowie własnego silnika. Tym doniesieniom zaprzeczył Helmut Marko.

Doradca Red Bulla ds. motorsportu ujawnił, że opracowywany silnik ma notować świetne osiągi hamowni i dystansuje konkurencję. - Nie sądzę, abyśmy zostawali w tyle pod względem możliwości technicznych. Przybyli do nas ludzie z Ferrari, Renault, Coswortha, Mercedesa. Do tego naszym partnerem silnikowym w tym zakresie jest Ford - powiedział Austriak w rozmowie z "Motorsport Total".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zaginęła mu walizka. Siatkarz podszedł do tego z humorem

- Jeśli mówimy o rozwoju silnika spalinowego, to zatrudniamy specjalistów na najwyższym poziomie. W kwestii jednostki elektrycznej też mamy dwóch wybitnych specjalistów, najbystrzejsze umysły w padoku F1. Obecnie pracujemy nad nowymi bateriami. Jesteśmy daleko przed Audi i Ferrari, Mercedes jest za to dość blisko - dodał 80-latek.

Marko uważa, że dla dobra F1 dobrze byłoby zmienić przepisy, aby 60 proc. mocy pochodziło z silnika spalinowego, a tylko 40 proc. z silnika elektrycznego. Obecnie w F1 istnieją bowiem obawy, że maszyny elektryczne nie będą zbyt wydajne na prostych. Może to wymuszać na kierowcach zmianę biegu na niższy, aby wydobyć więcej z silnika spalinowego.

- Zagrożeniem dla bezpieczeństwa jest też wzrost masy samochodu i akumulatora. Chociażby wypadek Verstappena z Silverstone z roku 2021 miałby zupełnie inne konsekwencje przy tak ciężkiej baterii. Ona niesie z sobą pewne ryzyko. Obecne bolidy F1 już teraz zbliżają się do osiągów sportowych samochodów turystycznych pod względem masy i wielkości. Tylko tory się nie zmieniają - zauważył Marko.

- Jeśli chcemy nadal rozwijać bolidy w tym kierunku, to musimy też rozbudować każdy tor o metr w każdą stronę. Dlatego musimy sprawić, by samochody F1 znów były mniejsze i lżejsze - zakończył doradca Red Bulla.

Czytaj także:
- Pozew na 100 mln dolarów w F1. Afera z romansem w tle
- Były kolega krytykuje Schumachera. Burzy idealny obraz Niemca

Czy silnik Red Bulla okaże się sukcesem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×