Red Bull będzie walczył o przetrwanie w Australii

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Mistrzowie świata walczą z czasem, aby zdążyć z przygotowaniem do inauguracyjnego wyścigu o GP Australii. Wiele wskazuje na to, że w Melbourne "czerwone byki" nie będą faworytem.

W czwartek rozpoczęła się ostatnia tura przedsezonowych testów Formuły 1. Najbliższe dni w Bahrajnie mogą okazać się niezwykle ważne dla zespołu Red Bull Racing, który od początku roku zmaga się z problemami technicznymi. W pierwszym dniu model RBR10 sprawdzał Daniel Ricciardo, który spodziewa się, że zespół wciąż będzie wśród najlepszych, chociaż nie jest optymistą przed pierwszym startem. - Ktoś z zewnątrz może powiedzieć, że rzeczywiście robimy mało okrążeń, a nasze czasy nie są imponujące - powiedział Australijczyk.

- W zespole panuje jednak przekonanie, że będziemy wśród najlepszych ekip w nadchodzącym sezonie. Trudno przewidzieć jak wszystko potoczy się w Australii. Z pewnością jednak nie będziemy dominować jak w końcówce poprzedniego sezonu - dodał Ricciardo.

W Australii może zabraknąć powodów do radości dla Red Bulla
W Australii może zabraknąć powodów do radości dla Red Bulla

W mniej pozytywnym tonie wypowiedział się Helmut Marko, który narzeka na awaryjne silniki Renault. - Musimy jakoś przetrwać w Melbourne. Naszemu silnikowi brakuje 165 km w porównaniu do szybkiego Mercedesa, na prostej to około 30km/h! - powiedział Austriak.

- Wysłaliśmy już grupę roboczą do siedziby Renault we Francji. Nasi ludzie pomogą im stworzyć zupełnie nowe oprogramowanie - dodał.

Red Bull Racing w Australii może mieć problemy nie tyle z walką o podium czy punkty, ale z samym udziałem w wyścigu. Mistrzowie świata w zimowych testach mieli poważne trudności, aby przekroczyć kwalifikacyjną granicę regulaminowych 107 procent w stosunku do najszybszego czasu okrążenia.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: