Ayrton Senna - król deszczu cz. I

- Nie mam idoli. Cenię pracę, poświęcenie i umiejętności - mawiał Ayrton Senna, jeden z najwybitniejszych kierowców w historii Formuły 1. - Najważniejsze są zwycięstwa. Wszystko inne to ich pokłosie.

W tym artykule dowiesz się o:

Sao Paulo jest największym miastem nie tylko w całej Brazylii, ale i Ameryce Południowej. Leży na południowym wschodzie kraju nad rzeką Tiete. Metropolię zamieszkuje około jedenaście i pół miliona osób, a całą aglomerację prawie dwa razy tyle. Podobnie jak Rio de Janeiro, Sao Paulo jest miastem kontrastów, w którym obok pięknych i nowoczesnych budynków można znaleźć dzielnice nędzy, zwane fawelami, gdzie codzienną rzeczywistość stanowią walki gangów narkotykowych. Sao Paulo to także jeden z najważniejszych ośrodków przemysłowych, handlowych i edukacyjnych w Brazylii. Metropolia słynie z pięknych budowli architektury współczesnej, kilku klubów piłkarskich oraz toru Interlagos, na którym od 1973 roku odbywają się zawody najbardziej prestiżowej serii wyścigowej.

Brazylijskie gwiazdy sportu zazwyczaj przychodzą na świat w warunkach dalekich od idealnych. To bowiem chęć wyrwania się z biedy skłania dzieciaki do sumiennych treningów, mających na celu doskonalenie umiejętności w wybranej dyscyplinie. Legendarny piłkarz Rivaldo egzystował na przykład w takiej nędzy, że z powodu niedoboru witamin stracił w młodym wieku wszystkie zęby. Dzielnica Santana w Sao Paulo nie należy jednak do tych, w których na każdym kroku można spotkać prowizoryczne domy, zbudowane z tektury, blachy, dykty czy desek. To właśnie tam zamieszkiwali Milton da Silva oraz Neide F. Senna, którzy doczekali się trójki potomstwa - córki Viviane i dwóch synów: Ayrtona oraz Leonardo. Ayrton Senna da Silva, jak brzmi pełne nazwisko późniejszego mistrza kierownicy, przyszedł na świat 21 marca 1960 roku jako drugie z kolei dziecko Miltona i Neide. Najstarsza jest Viviane, a najmłodszy Leonardo.

- Wszystko, czego udało mi się dokonać, to w dużej mierze zasługa środowiska, w którym dorastałem - opowiadał dorosły już Ayrton. - Nie mieliśmy problemów z pieniędzmi, wobec czego mogłem w pełni skupiać się na celach, jakie chciałem osiągnąć w życiu. Rodzinny biznes kwitł w najlepsze. Fabryka części samochodowych zatrudniała prawie tysiąc osób, a duże dochody przynosiła również dystrybucja napojów bezalkoholowych. Największą dumą familii Senna da Silva były jednak farmy o łącznej powierzchni ponad trzydziestu pięciu hektarów, na których wypasało się w sumie ponad dziesięć tysięcy sztuk bydła.

Ayrton od najmłodszych lat miał problemy z koordynacją. Trudność sprawiało mu chodzenie, bieganie czy wchodzenie po schodach. Gdy mama zabierała go na lody, przezornie kupowała od razu dwa, bo wiedziała, że jej niezdarny syn w każdej chwili może coś zmalować. Ponadto lekarze określali go jako hiperaktywnego oraz introspektywnego, a to tłumaczyło, dlaczego chłopiec rzadko nawiązywał przyjaźnie z rówieśnikami. Badanie elektroencefalografem nie wykazało jednak żadnych niepokojących zmian u młodego Senny.
[ad=rectangle]
W Brazylii rodzina bardzo często nadaje dziecku różne przydomki. Na Ayrtona wszyscy wołali "Beco". Chłopak uczęszczał do pobliskiej szkoły, ale nie należał do prymusów. Zamiast siedzieć z nosem w książkach, wolał spędzać czas na podwórku. - Prawie nigdy nie było go w domu - wspomina Neide. - Nie przejmowaliśmy się tym zbytnio, ponieważ mieszkaliśmy na zamkniętym osiedlu. Uwielbiał grać w piłkę nożną, jeździć na rowerze oraz prowadzić drewniany samochód. Największą pasją młodzieńca były właśnie auta. W wieku trzech lat dostał od ojca w prezencie pojazd z napędem pedałowym, a już dwanaście miesięcy później, w dniu czwartych urodzin, cieszył się z pierwszego gokarta. Cacko było napędzane jednokonnym silnikiem od kosiarki, a rolę siedzenia pełniło plastikowe wiadro, lecz Ayrton do szczęścia nie potrzebował niczego więcej. - Jeździł nim po ulicy - dodaje mama późniejszego czempiona F1. - Oczywiście była to droga wyłączona z ruchu. Milton zabierał go tam i to on dawał mu motywację do prowadzenia gokarta.

- Kiedy mówię, że zacząłem jeździć jako czterolatek, nikt nie chce mi uwierzyć - żalił się Senna. - Mój tata posiadał własny warsztat i potrafił skonstruować dla mnie takiego gokarta. Również wtedy dawał mi prowadzić swój samochód. Sadzał mnie na kolanach, a ja wjeżdżałem do garażu. Zamiłowanie Ayrtona do motoryzacji z biegiem czasu coraz częściej przyprawiało jego rodziców o szybsze bicie serca. Chłopak pewnego razu bawił się na podwórku i nagle jakby zapadł się pod ziemię. Mama i tata szukali go wszędzie, aż wreszcie dostrzegli syna siedzącego w samochodzie dostawczym i popijającego popularny napój gazowany Crush. Jak się okazało, sprytny dzieciak założył się z kierowcą, że siedząc mu na kolanach będzie w stanie ujarzmić jego auto. I wygrał.

fot. Norio Koike©ASE
fot. Norio Koike©ASE

Gdy chłopiec z Sao Paulo miał siedem lat, miarka się przebrała. Milton i Neide z okazji karnawału wybrali się do Itanhaem, a Ayrton w tym czasie zakradł się do jeepa ojca, usiadł za kierownicą i wyruszył w drogę. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, gdyż szybko został zatrzymany przez policjanta. - To było przezabawne - wspomina Viviane, siostra "Beco". - Z ledwością dosięgał do pedałów i był naprawdę przerażony, gdy policja go złapała. Milton pozwalał synowi na wiele, ale uważał, że wszelkie swobody mają swoje granice. Sprawę ze stróżami prawa udało mu się załatwić polubownie, lecz Ayrton za swoje zachowanie został odpowiednio ukarany. Jednocześnie jednak ojciec był pełen podziwu dla syna, który w wieku siedmiu lat potrafił zmieniać biegi bez użycia sprzęgła. Wielu kierowców nie ma nawet pojęcia o tym, że to możliwe, a ten ledwie odrastający od ziemi chłopczyk opanował tę sztukę do perfekcji.
[nextpage]
Ośmioletni Senna za przyzwoleniem taty zaczął pojawiać się na torze kartingowym. Rywalizował głównie z chłopakami ponad dwa razy starszymi, a często również pełnoletnimi. W swoim pierwszym wyścigu wystartował z pole-position. Nie było to jednak wynikiem jego ponadprzeciętnych umiejętności, a... szczęścia. - Wewnątrz kasku umieszczono papierki z numerkami, a ja byłem najmłodszy i losowałem jako pierwszy - wspominał. - Wyciągnąłem karteczkę z "jedynką". Z racji młodego wieku doświadczenie nie należało do atutów Ayrtona, ale chłopak nadrabiał to niższą wagą. Dzięki temu jego gokart był najszybszy, a przeciwnicy przez wiele okrążeń nie potrafili go wyprzedzić. Na trzy "kółka" przed końcem debiutanckiego wyścigu Senna plasował się na trzeciej lokacie, lecz pędzący za nim rywal uderzył w jego pojazd, przez co młodzieniec wypadł z trasy i nie ukończył wyścigu. Każdy, kto choć trochę znał się na sportach motorowych, widział w małym "Beco" ogromny potencjał, jednak chłopiec przez jeszcze pięć lat musiał zadowolić się czysto amatorską rywalizacją, gdyż w tzw. profesjonalnym ściganiu udział mogli brać co najmniej trzynastoletni kierowcy.

Szczególnie uzdolnieni sportowcy bardzo często mogą liczyć na taryfę ulgową w kwestii nauki, ale w rodzinie Ayrtona było zupełnie inaczej. Milton dbał o to, żeby starszy syn nie zaniedbywał edukacji i na jazdę gokartem zezwalał mu tylko wtedy, gdy ten miał w dzienniczku odpowiednio wysokie oceny i odrobił pracę domową. Chłopak się nie buntował, bo bardzo kochał ojca i chciał, żeby ten był z niego zadowolony. Możliwość wypadu na tor traktował jako nagrodę za dobre sprawowanie.

Dorosły Ayrton Senna często powtarzał, że nie ma żadnych idoli. W czasach jego dzieciństwa sprawy miały się jednak zupełnie inaczej. Najpierw podziwiał Jima Clarka, dwukrotnego mistrza świata Formuły 1, lecz po jego tragicznej śmierci w 1968 roku na torze Hockenheim przerzucił swoją sympatię na Jackiego Stewarta, który po tytuł najlepszego kierowcy najbardziej prestiżowej serii wyścigowej sięgał trzykrotnie. Na początku lat siedemdziesiątych w F1 triumfy święcił Brazylijczyk Emerson Fittipaldi. Sukcesy rodaka uzmysłowiły młodemu Ayrtonowi, że warto mieć marzenia, a chłopiec z Sao Paulo śnił przecież o tym, że pewnego dnia sam zasiądzie za kierownicą bolidu i wywalczy tytuł czempiona globu. Napisał nawet o tym w eseju szkolnym, który nauczyciel określił mianem... dziecięcych fantazji.

Z okazji dziesiątych urodzin "Beco" otrzymał w prezencie od ojca swojego pierwszego pełnowymiarowego gokarta. Było to cacko z silnikiem Parilla o pojemności 100cc. Ayrton do ukończenia trzynastego roku życia mógł jedynie testować nowy pojazd, ale to nie stanowiło dla niego większego problemu. W końcu jednak Elcio de Sao Thiago przyjął go do prowadzonego przez siebie klubu kartingowego, a 1 lipca 1973 roku Senna wystartował w swoim pierwszym profesjonalnym wyścigu. Pokonał wtedy m.in. Maurizio Salę, po czym stało się już jasne, że opowieści o jego ogromnym talencie nie były tylko czczym gadaniem. - Wtedy odkryłem to niesamowite uczucie: bycie pierwszym - tym najszybszym, zwycięzcą - opowiadał po latach. - To o wiele silniejsze doznanie niż szybka jazda.

Milton starał się dbać o to, żeby Ayrton uczęszczał do szkoły, lecz z biegiem czasu coraz trudniej było mu upilnować syna, którego oceny nie prezentowały się nadzwyczajnie. Nastolatek na lekcjach matematyki zamiast zajmować się skomplikowanymi obliczeniami, wolał rysować w zeszycie samochody wyścigowe. Wraz z chwilą przystąpienia do klubu cały wolny czas poświęcał kartingowi. Dwa lub trzy razy w tygodniu trenował na torze Interlagos, a dodatkowo interesował się mechaniką: potrafił wymienić silnik czy gaźnik, a także dobrać odpowiednie ustawienia podwozia do panujących warunków. - Jego poświęcenie było oczywiste - mówi Rubens Carpinelli, ówczesny prezydent Brazylijskiej Komisji Kartingowej. - Za każdym razem, kiedy przychodziłem na tor, on tam przebywał i trenował. Imponował mi. Był tylko chłopcem, gotowym z każdym rozmawiać o swoim gokarcie.

- Na początku robiłem to wszystko, bo czerpałem radość z samej jazdy. Podobało mi się kręcenie kierownicą, hamowanie, dodawanie gazu, czucie silnika i wsłuchiwanie się w jego dźwięk, wiatr we włosach oraz uczucie prędkości - tłumaczył Ayrton swoje zamiłowanie do czterech kółek. Pierwszy poważny sukces przyszedł bardzo szybko - dwa tygodnie po debiutanckim wyścigu wywalczył zimowe mistrzostwo juniorów Sao Paulo, a rok później był już młodzieżowym mistrzem stanu. Współpracował z hiszpańskim mechanikiem Lucio Pascualem Gasconem, zwanym "Tche" i uważanym za jednego z najlepszych specjalistów w branży oraz mentorem Emersona Fittipaldiego. Ojciec za wszystko płacił, a młodziutki Senna spędzał w warsztacie fachowca całe dnie i chłonął wiedzę, która z biegiem czasu dawała mu coraz większą przewagę nad rywalami. - "Tche" przygotowywał silniki, ale cała reszta należała do Ayrtona - opowiada Rubens Carpinelli. - Był kierowcą i mechanikiem w jednym. Zawsze chciał wiedzieć, co ma pod tyłkiem. Wiele zwycięstw odniósł właśnie dzięki dogłębnej znajomości swojego gokarta.

fot. Norio Koike©ASE
fot. Norio Koike©ASE

Początki rywalizacji w kartingu to dla Senny niezliczone pojedynki z Maurizio Salą. Ayrton pokonał starszego kolegę w swoim pierwszym wyścigu, ale tamten tak łatwo nie złożył broni. Starcia tej dwójki bardzo często kończyły się kolizjami. "Beco" na torze nie bał się niczego i nigdy nie zostawiał przeciwnikom miejsca do ataków. Jeśli znajdował się z przodu, praktycznie nie dało się go wyprzedzić. Gdy padał deszcz, Ayrton był nie do pokonania.

Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy wtorek.

Specjalne podziękowania dla Priscili Nishimori oraz Instytutu Ayrtona Senny w Sao Paulo za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Tom Rubython - The Life of Senna, users.globalnet.co.uk/~jtmurphy, R.A.I.N. Respectfully Ayrton's International Network.

Komentarze (4)
avatar
arniUT
20.05.2014
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Mistrz nad mistrze. Swietny artykuł. 
bart82gkm
20.05.2014
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Gdzieś tam na górze dalej kręci kółka po torze... 
avatar
sir
20.05.2014
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Geniusz, który pozostanie nim na zawsze w naszej pamięci. Dziękuję kol. Ziemkowi za przypomnienie biografii maestro Senny, najwybitniejszego kierowcy stajni Lotusa, 3-krotnego mistrza świata, d Czytaj całość
avatar
x-men
20.05.2014
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
Świetna rzecz, jak zwykle u Ziemowita!