W 1994 roku zginął Senna, a wypadek nadal jest owiany tajemnicą. Kto zniszczył czarną skrzynkę?

Śledztwo prokuratorskie, przesłuchania świadków, proces sądowy - nie przyniosły odpowiedzi na pytanie, które dręczy miliony kibiców na całym świecie. Dlaczego zginął jeden z najwybitniejszych kierowców w historii Formuły 1?

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
East News

Poniedziałkowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co poniedziałek znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.

Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.

***

- Przykro mi - szef ekipy medycznej obsługującej wyścigi Formuły 1, profesor Sid Watkins, patrzył prosto w oczy trzykrotnego mistrza świata. Oczy, w których pojawiły się łzy. Ayrton Senna milczał. - Roland nie miał szans, nie żyje - głos profesora zaczął się łamać. Po policzku jednego z najlepszych kierowców świata popłynęła łza. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa, wyglądał na przerażonego. Watkins przytulił Sennę. Dwóch dorosłych facetów tkwiło w przyjacielskim uścisku. Płakali. - Boję się - Watkins nagle usłyszał szept. W tym momencie Senna wyszedł z centrum medycznego. - To były słowa Ayrtona? Czy się przesłyszałem? - profesor został sam z tą myślą.

***

Uderzył w betonową ścianę. Przy 320 kilometrach na godzinę!

ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem

Trzy dni (29.04.-1.05.1994) rywalizacji podczas Grand Prix San Marino (na torze Imola) zapisały się w księgach historii Formuły 1. Więcej, w historii całego sportu. Najpierw (podczas piątkowych treningów) potężny wypadek miał Rubens Barrichello. Bolid Brazylijczyka uderzył w stos opon, kierowca stracił przytomność, ale na całe szczęście wyszedł z wypadku bez szwanku.

- Pierwszą twarzą, jaką zobaczyłem po wybudzeniu w szpitalu, była twarz Ayrtona Senny - wspominał później Barrichello. - Miał łzy w oczach. Odniosłem wrażenie, że przeżywał mój wypadek jak swój własny.

Senna traktował Barrichello jak swojego następcę. Nic więc dziwnego, że był przerażony zdarzeniem z toru i natychmiast pojechał do szpitala, aby sprawdzić, jaki jest stan młodszego kolegi.

Minęła niewiele ponad doba, a podczas sobotnich kwalifikacji doszło do kolejnego wypadku. Bolid Rolanda Ratzenbergera przy prędkości 320 km/h uderzył w betonową ścianę. Błyskawiczna akcja ratownicza (kierowca został przetransportowany helikopterem do bolońskiej kliniki Maggiore) nie pomogła. O godz. 14:15 potwierdzono zgon Austriaka. To była pierwsza - od 1982 roku - śmierć na torze Formuły 1.

To jednak nie koniec dramatu na torze Imola. Już na samym początku niedzielnego wyścigu doszło do kolejnego wypadku. Na starcie zgasł silnik JJ Lehto. Kilka sekund później najechał na niego pędzący już z prędkością grubo ponad 100 km/h Pedro Lamy. - Nie miałem szans ominąć Lehto - tłumaczył się później Portugalczyk. - Niewiele widziałem. Bolid Benettona wyrósł przede mną w ułamku sekundy.

Siła uderzenia była tak duża, że części z rozbitych pojazdów pofrunęły w kierunku trybun. Kilka (wedle innych źródeł kilkanaście) osób doznało obrażeń. Musiały interweniować służby medyczne. - Szczęście w nieszczęściu, że uderzyłem pod odpowiednim kątem i nic nam się nie stało - cieszył się Lamy.

Rzeczywiście, obaj kierowcy cudem wyszli z tego wypadku bez większych ran. - Co się dzieje? Nie pamiętam takiego weekendu na torze F1 - krzyczał do mikrofonu komentator Eurosportu.

Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, co stanie się za chwilę.

Kto zniszczył czarną skrzynkę?

Wypadek Lehto-Lamy miał wpływ - według jednej z hipotez - na śmierć Aytrona Senny. Przypomnijmy, na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Na drugim okrążeniu po restarcie bolid Brazylijczyka zamiast skręcić w lewo, wyjeżdżając już z długiego zakrętu Tamburello, pojechał prosto, wypadł z toru i uderzył całym impetem w betonową ścianę. Niektórzy twierdzą, że to właśnie niedogrzane opony, ich za niska temperatura to efekt jazdy za pojazdem bezpieczeństwa, były przyczyną tragedii.

Akcja ratunkowa nie przyniosła efektu. Sportowy świat z przerażeniem oczekiwał na wiadomości ze szpitala. - O godzinie 18:40 akcja serca ustała - tak brzmiał komunikat ze strony lekarzy.

Co się właściwie stało? Jak tak doświadczony kierowca mógł wypaść z toru na zakręcie? Czy doszło do usterki technicznej? Czy wpływ miały rzeczywiście niedogrzane opony? Tysiące pytań przebiegło przez głowy kibiców na całym świecie. Niestety, po prawie 23 latach od tego wypadku nadal nie znamy konkretnej przyczyny. Twardym dowodem miała być czarna skrzynka, która była umieszczona w bolidzie Ayrtona Senny. Problem w tym, że została zniszczona. Ale najprawdopodobniej nie w wypadku. Tylko już po zdarzeniu!

***
- Co to kur** jest? - profesor Adolpho Melchioda zaklął, kiedy zobaczył czarną skrzynkę położoną na specjalnym stole.

Rzeczywiście, metalowy sześcian pokryty czarną farbą nie wyglądał najlepiej. I nie chodziło o uszkodzenia, do których doszło podczas wypadku. Pojedyncze rysy, wgniecenia czy nawet dość duża dziura w obudowie, nie były problemem. Najgorsze, że ktoś uszkodził gniazda wejścia/wyjścia, dzięki którym można było podpiąć sprzęt do komputera.

- Najwyraźniej ktoś młotkiem lub siekierą specjalnie zniszczył sprzęt - Melchioda powiedział do dyktafonu, który trzymał w ręce.

Wyłączył nagranie. Wcisnął czerwony guzik umieszczony na ścianie. Po chwili uchyliły się drzwi. Stał w nich pracownik obsługi, który przywiózł kilka minut wcześniej skrzynkę.

- Już? Tak szybko? - zapytał profesora.

- Ta skrzynka jest bezużyteczna - syknął Melchioda i wyszedł z sali.

***

Czarna skrzynka dotarła do odpowiedniego laboratorium dopiero miesiąc po wypadku. Co działo się z nią przez 30 dni? Nie wiadomo. Sprzeczne są również zeznania osób, które miały ją wyciągać ze zniszczonego bolidu. Fabrizio Nosco przed włoskim sądem zeznał, że skrzynka poza niegroźnymi zewnętrznymi uszkodzeniami była nietknięta, a gniazda do podłączenia do komputera były w idealnym stanie. Problem w tym, że przed sądem stanął jeszcze Simon Scoins, który twierdził, iż to on, a nie Nosco, wyciągnął skrzynkę.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: CO ZAREJESTROWAŁA KAMERA UMIESZCZONA NA BOLIDZIE SENNY, O PRZERÓBCE KTÓREJ W SAMOCHODZIE DOKONALI MECHANICY BRAZYLIJCZYKA, ORAZ DZIWNYM ZACHOWANIU SPORTOWCA TUŻ PRZED STARTEM DO OSTATNIEGO WYŚCIGU W ŻYCIU.

Czy Ayrton Senna to najwybitniejszy kierowca w całej historii Formuły 1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki