Kontrakt Russella szansą dla Sirotkina. "Wygrywanie z Kubicą nie poprawiłoby jego reputacji"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Siergiej Sirotkin na torze w Japonii
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Siergiej Sirotkin na torze w Japonii
zdjęcie autora artykułu

George Russell podpisał kontrakt z Williamsem, ale szansę na pozostanie w zespole nadal ma Siergiej Sirotkin. Dla Rosjanina starcie z młodym Brytyjczykiem może być nie lada okazją, aby udowodnić, że drzemie w nim spory talent.

Okoliczności w jakich do Formuły 1 trafił Siergiej Sirotkin nie były sprzyjające. Długa walka o kontrakt, pozbawienie szansy na powrót do ścigania Roberta Kubicy, przypięcie łatki pay-drivera oraz fatalnie spisujący się samochód Williamsa. Do tego jego partnerem został Lance Stroll, który również płaci za starty w F1. Nawet jeśli 23-latek z Moskwy osiąga momentami lepsze czasy niż Kanadyjczyk, to przechodzi to bez echa.

Jednak zdaniem wielu ekspertów, w Sirotkinie tkwi większy potencjał niż w Strollu. Dlatego też przed Rosjaninem ogromna szansa. Jeśli ostatecznie to on będzie partnerem George'a Russella w sezonie 2019, przyjdzie mu się mierzyć z niezwykle utalentowanym kierowcą. Brytyjczyk uważany jest za kandydata na przyszłego mistrza świata, następcę Lewisa Hamiltona. Jeśli Sirotkin będzie w stanie wygrać wewnętrzny pojedynek z 20-latkiem, udowodni swoją wartość.

- Siergiej wielokrotnie powtarzał, że chce w F1 mierzyć się z możliwie najsilniejszym partnerem. W osobie Russella będzie mieć godnego przeciwnika. Brytyjczyk jest bliski zdobycia tytułu w F2, a rok wcześniej wygrał GP3. Jego kariera bardzo przypomina wyczyny Leclerca. Dlatego Russell to idealny rywal dla Sirotkina - uważa Scott Mitchell, dziennikarz "Motorsportu".

Brytyjski dziennikarz ocenia, że Russell to lepszy partner dla Sirotkina niż Robert Kubica. - Nawet gdyby Siergiej wygrywał z Polakiem, to nie poprawiłoby to jego reputacji. Owszem Kubica ma w swoim CV zwycięstwo w wyścigu F1, ale krytycy Rosjanina od razu wskazaliby, że przecież Kubica przeżył fatalny wypadek w rajdzie i nie jest już tym samym kierowcą, którego przed laty podziwiali wszyscy - dodał Mitchell.

ZOBACZ WIDEO Brzeczek zabrał głos ws. współpracy Piątka z Lewandowskim

Ryzyko w przypadku Sirotkina jest niemal zerowe. Jeśli pozostanie w Williamsie na kolejny sezon, a jego wyniki będą gorsze od Russella, wielu uzna, że przegrał z największym talentem ostatnich lat. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Brytyjczyka. Jeśli ten nie będzie w stanie pokonać w wewnętrznym starciu Sirotkina, to dojdzie do szybkiej weryfikacji jego talentu.

- Pokonanie Russella powinno być celem Sirotkina. Brytyjczyk będzie debiutantem, dzięki czemu Siergiej może przejąć inicjatywę. Tak jak to miało miejsce w Sauberze, gdzie doświadczony Ericsson mierzył się z Leclercem. Charles bardzo szybko odwrócił losy rywalizacji, co doprowadziło go do kontraktu z Ferrari i wyrzucenia Szweda z F1 - ocenił Mitchell.

W przypadku Sirotkina ryzyko jest podobne. Do F1 garną kolejni młodzi kierowcy, więc sezon 2019 może być dla niego ostatnią szansą. - W F1 porażkę i sukces dzielą tysięczne sekundy. Ewentualna wygrana nad juniorem Mercedesa może sprawić, że Sirotkin w końcu pozbędzie się opinii pay-drivera - stwierdził ekspert "Motorsportu".

Dlatego też Rosjanin powinien cieszyć się z decyzji Williamsa, który nie zakontraktował Artioma Markiełowa. To bowiem kolejny kierowca płacący za starty, który na rynku ma jeszcze gorszą opinię niż Stroll.

- W F1 jest sporo osób, które uważają, że Sirotkin zasłużył na znacznie więcej. Ma naprawdę dobry rok jak na debiutanta i tylko najwięksi krytycy będą twierdzić, że nie zasługuje na kolejną szansę za kierownicą bardziej konkurencyjnego samochodu. Gdyby w Williamsie jego partnerem nadal był Stroll albo ktoś z pary Kubica-Markiełow, nie miałby szansy zademonstrować talentu. Sukces w konfrontacji z nimi nic by nie znaczył. Co innego, gdy pokona kolekcjonera tytułów mistrzowskich w niższych seriach. Sposób, w jaki poradzi sobie z tym wyzwaniem, określi jego dalszą karierę - podsumował Mitchell.

Źródło artykułu: