F1: tu nie ma miejsca dla kobiet. Seksizm w motorsporcie

Od lat w F1 nie oglądaliśmy kobiety. Tatiana Calderon wierzy, że to zmieni, choć wielokrotnie padała ofiarą seksizmu. Kolumbijka jest kierowcą rozwojowym Alfy Romeo, choć krytycy prześmiewczo nazywają ją "maskotką" włoskiego zespołu.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Tatiana Calderon Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber / Na zdjęciu: Tatiana Calderon
Tatiana Calderon od małego miała styczność z motoryzacją. Jej rodzice zarządzali salonami marki Kia w Bogocie, więc kręciła się wokół samochodów. Chociaż jako małe dziecko interesowała się jazdą konną czy golfem, to w wieku 9 lat postanowiła spróbować swoich sił w kartingu.

Kolumbijka postawiła na dyscyplinę, w której kobiety można policzyć na palcach jednej ręki. Dość powiedzieć, że na najwyższym poziomie, jakim jest Formuła 1, od lat nie oglądaliśmy kobiet. Jako jedyna w F1 punktowała Lella Lombardi w latach 70. XX wieku, a ostatnią kobietą zgłoszoną do rywalizacji była Giovanna Amati w roku 1992.

Chociaż Calderon konsekwentnie powtarza, że postara się przebić mur i przełamać monopol mężczyzn na starty w F1, to będzie to zadanie wręcz niemożliwe do wykonania.

ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu

Tu nie ma miejsca dla kobiet

Jeśli ktoś myśli, że dotychczasowa kariera Calderon była usłana różami, głęboko się myli. Kolumbijka wielokrotnie była ofiarą seksizmu czy żartów. Zdarzało się, że gdy wchodziła do garażu, to mechanicy kazali jej wychodzić. Nie byli bowiem świadomi tego, że mają do czynienia z jedną z zawodniczek.

Postawienie na motorsport wiązała się z wieloma wyrzeczeniami. Calderon jako nastolatka wyprowadziła się do Hiszpanii, by tam rywalizować w serii Star Mazda, a następnie powalczyć o angaż w Formule 3. Ojczyznę na stałe opuściła w wieku 17 lat i nie wiedziała, czy będzie to mieć większy sens.

- Problem jest taki, że od kobiet ludzie mniej oczekują. Nie doceniają nas. Musimy udowodnić swoją wartość w większym stopniu niż mężczyźni. Zespoły niechętnie sięgają też po kobiety, bo to ryzyko. Nie wiedzą na co je stać - powiedziała Calderon w rozmowie z brytyjskim "Business Insider".

Czytaj także: Koniec pierwszego dnia testów F1 na Silverstone

W 2018 roku Calderon spełniła w części swoje marzenie. Została kierowcą rozwojowym Alfy Romeo w F1. Była to transakcja wiązana, bo w zamian kilka firm działających w Ameryce Południowej i Ameryce Łacińskiej zostało sponsorami ekipy z Hinwil.

Dlatego krytycy przypięli jej łatkę "maskotki" zespołu. Bo gdyby nie prywatni darczyńcy, to wokół Calderon nie byłoby tak głośno. Zwłaszcza że jej wyniki w niższych seriach wyścigowych nie powalają na kolana. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że gdyby była mężczyzną, to jej nazwisko nie byłoby szerzej znane publiczności. Byłaby bowiem jednym z wielu. Paradoksalnie, płeć stała się jej atutem.

Pod koniec ubiegłego roku Calderon otrzymała szansę testów za kierownicą Alfy Romeo. Najpierw zespół udostępnił jej starszy samochód, później wzięła udział w jazdach próbnych Pirelli, podczas których oceniała nowe opony włoskiego producenta. Tor w Meksyku przejechała w czasie 1:23.7.

We wcześniejszym wyścigu najszybsze okrążenie Lewisa Hamiltona było lepsze o 2,442 s. Nieco gorszym tempem jechali zaś kierowcy Williamsa - Siergiej Sirotkin czy Lance Stroll. To pozwala sądzić, że Calderon dość szybko odnalazła się za kierownicą F1 i potrafiła wycisnąć maksimum z maszyny Alfy Romeo.

Kobiety muszą mocniej pracować

Testy z Alfą Romeo napędziły Calderon. 26-latka postanowiła porzucić Formułę 3 i od tego roku regularnie ściga się w Formule 2. To samochody, które są najbardziej zbliżone konstrukcją do Formuły 1. W wielu przypadkach stanowią ostatni krok przed awansem do F1.

Tyle że jej wyniki w F2 są dalekie od idealnych. Chociaż za nami siedem rund Formuły 2 (każda składa się z dwóch wyścigów), na koncie Kolumbijki nie ma ani jednego punktu. Słowem - nie dała zespołom w F1 argumentu za tym, by warto było na nią postawić w przyszłości.

Calderon wielokrotnie słyszała, by dała sobie spokój z jazdą w wyścigach, bo to dyscyplina wyłącznie dla mężczyzn, że kobiety w tej rywalizacji nie mają szans. Ona się z tym nie zgadza. - Aspekt fizyczny jest ważny. Mamy 30 proc. mięśni mniej niż mężczyźni, dlatego… trenujemy mocniej! Możemy wykonywać dobrą robotę w F1, ale musimy spędzać więcej czasu na siłowni - wytłumaczyła.

- W F1 trzeba sprawić, by ludzie w ciebie uwierzyli, by zyskali twój szacunek. Trzeba im to pokazać poprzez stoper. To jest najważniejsza rzecz - dodała.

Nie tak dawno Kolumbia miała swojego przedstawiciela w F1. Juan Pablo Montoya był kierowcą m.in. Williamsa i McLarena. O jego ogromnym talencie dużo się mówiło, podobnie jak o niesportowym trybie życia. Dlatego Kolumbijczyk wyleciał z hukiem z McLarena i nigdy więcej nie wrócił do F1.

- Stanowił dla mnie inspirację - zdradziła Calderon, choć ona ostatnio bardziej patrzy w kierunku innych pań za kierownicą. Susie Wolff przed kilkoma laty była kierowcą testowym Williamsa, Danica Patrick jako jedyna kobieta wygrała wyścig IndyCar.

- W świecie F1 mamy coraz więcej kobiet. Są zatrudniane w roli inżynierów, specjalistów od marketingu, to pokazuje do czego zdolna jest nasza płeć - oceniła Calderon.

Nie ma mowy o rezygnacji

Mankamentem Calderon jest jej wiek. Kolumbijka ma 26 lat, a ostatnimi czasy w F1 zwykło się stawiać na znacznie młodszych kierowców. Ona jednak ani myśli się poddawać. Chce być pierwszą kobietą po latach na polach startowych F1. Zamierza udowodnić, że potrafi skutecznie przeciwstawić się mężczyznom na torze wyścigowym.

Calderon stara się coraz mocniej angażować w prace zespołu F1. Wspomaga Alfę Romeo w symulatorze, pojawia się w garażu ekipy przy okazji treningów, bierze udział w rozmowach z inżynierami i naradach technicznych.

- Mam jeden cel. Dotrzeć do F1. Jestem pierwszą kobietą w F2. Jeśli będę w stanie tam wykonywać dobrą robotę, to mogę dostać się klasę wyżej dzięki wynikom, a nie płci. Tyle że trzeba mieć w zanadrzu wiele atutów. Sponsora, zespół gotowy na podjęcie ryzyka, itd. To byłby duży krok dla mnie i wierzę, że taki dzień nadejdzie - oznajmiła Calderon.

Kolumbijka może też być przykładem dla wielu innych kobiet, że warto walczyć o swoje marzenia. Ona sama jest przekonana, że jeśli dopnie swego, to stanie się wzorem do naśladowania.

Czytaj także: Leclerca nadal boli porażka z Austrii

- Przecież pochodzę z Kolumbii, gdzie mamy ledwie jeden tor wyścigowy. Nie mogę uwierzyć w to, gdzie teraz jestem. Żyję marzeniem. Miałam dość determinacji, by ciężko pracować i dostać się tam, gdzie chciałam być. W życiu, w sporcie, a zwłaszcza w motorsporcie, musisz mieć ogromne marzenia i jeszcze większą siłę, by o nie walczyć. Wtedy wszystko jest możliwe - podsumowała Calderon.

Szanse na to, że Calderon przełamie męski monopol w F1 są niewielkie. Kolumbijka może jednak stanowić inspirację dla innych młodych kobiet, a to niezwykle ważne. Bo im więcej pań będzie próbować swoich sił w motorsporcie, tym większa nadzieje na to, że któraś z nich będzie dysponować ogromnym talentem. Takim na miarę pokonania mężczyzn w F1.

Czy Tatiana Calderon awansuje do F1 w przyszłości?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×