F1: zespoły wyrzuciły miliony w błoto. Nowa aerodynamika nie zdała egzaminu

W roku 2019 wprowadzono do F1 uproszczoną aerodynamikę. Na mniej skomplikowany kształt przednich skrzydeł naciskali szefowie Formuły 1. Po wielu miesiącach przyznali się oni do błędu, bo nowe regulacje nie uatrakcyjniły wyścigów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
pokaz F1 na torze Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: pokaz F1 na torze
Gdy w roku 2018 debatowano nad zmianami w aerodynamice, większość zespołów Formuły 1 była im przeciwna, bo nie widziała sensu w opracowywaniu rozwiązań, które będą obowiązywać jedynie przez dwa sezony. W roku 2021 czeka nas bowiem kolejna rewolucja techniczna.

FIA razem z Liberty Media postawiły jednak na swoim i wprowadziły uproszczoną aerodynamikę do F1. Za sprawą mniej skomplikowanych przednich skrzydeł mieliśmy oglądać ciekawsze wyścigi, bo jazda bezpośrednio za rywalem miała już nie mieć tak fatalnego wpływu na właściwości samochodu.

Czytaj także: Honda i Toyota mogą dołączyć do stawki DTM

Po tym jak rywalizacja w F1 w sezonie 2019 dobiegła końca, władze tego sportu potrafią przyznać się do błędu. - Zmiany nie przyniosły takiego efektu, jaki zakładaliśmy. Wtedy pewne dane i obliczenia zostały wykonane w pośpiechu. Z perspektywy czasu, nie wprowadzałbym ich - powiedział na Autosport International Show Pat Symonds, dyrektor techniczny F1, którego cytuje "Motorsport".

ZOBACZ WIDEO F1. Czy Robert Kubica ma szansę na udział w wyścigu w sezonie 2020? Ekspert rozwiewa wątpliwości

Jeszcze ponad rok temu władze F1 twierdziły, że aerodynamika wprowadzona z myślą o sezonie 2019 będzie przydatna, bo pozostanie ona taka sama po regulaminowych zmianach w roku 2021. Teraz wiemy już, że tak się nie stanie. Przedstawione bowiem projekty nowych maszyn znów mają inne przednie skrzydła.

- Na pewno mogliśmy przeprowadzić testy i symulacje nieco lepiej - przyznał Symonds.

Czytaj także: Robert Kubica ma jednego rywala mniej w DTM

Co więcej, kierowcy w minionym sezonie nadal narzekali na jazdę w tzw. brudnym powietrzu, czyli zaraz za rywalem. Sytuacja nie zmieni się też w roku 2020. Oznacza to, że zespoły wyrzuciły w błoto kilkanaście milionów dolarów opracowując nowe rozwiązania, które w żaden sposób się nie sprawdziły.

Kibicom F1 nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że zmiany opracowane z myślą o roku 2021 okaże się znacznie bardziej przemyślane. - Jeśli w tym roku któryś z zespołów będzie dominować, to najpewniej pozwoli mu to wcześniej myśleć o sezonie 2021. Myślę jednak, że nie będzie dominacji w nadchodzącej kampanii. Czeka nas ciekawa walka i mam nadzieję, że powstrzyma to zespoły od tego, by poświęcić rok 2020 i skupić się jedynie na 2021 - podsumował Symonds.

Czy jesteś zaskoczony słowami Pata Symondsa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×