F1. Romain Grosjean winę za wypadek bierze na siebie. Chce pomóc w jego wyjaśnieniu

Romain Grosjean przeżył fatalny wypadek w GP Bahrajnu. Francuz stracił panowanie nad bolidem po kontakcie z Daniiłem Kwiatem. Kierowca Haasa przyjrzał się powtórkom incydentu i wziął winę na siebie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Romain Grosjean po wypadku Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Romain Grosjean po wypadku
Romain Grosjean uderzył w bariery ochronne na torze Sakhir z prędkością 220 km/h, po czym jego bolid stanął w płomieniach. Do wypadnięcia Francuza doszło wskutek kontaktu z Daniiłem Kwiatem. 34-latek chciał bowiem wyprzedzić rywali na pierwszym okrążeniu, ale nie dostrzegł, że po prawej stronie toru znajduje się Rosjanin.

- Wszystko potoczyło się szybko. Nawet nie wiedziałem, że dotknąłem Kwiata. Nie widziałem go. Jestem zły na siebie, że przeciąłem mu drogę, ale znajdował się w moim martwym punkcie od momentu wyjazdu z pierwszego zakrętu. Spoglądałem dwa razy w lusterko i nikogo nie widziałem - powiedział Grosjean we francuskiej telewizji.

- Po lewej stronie były jakieś fragmenty rozbitego bolidu, więc skręcałem do prawej strony toru. Kontakt był lekki, ale potem nastąpiło mocno uderzenie w barierę. Aż zamknąłem oczy - dodał Grosjean.

ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"

Kierowca Haasa znajdując się w płonącym bolidzie zaczął myśleć o Nikim Laudzie, którego bolid przed laty również wybuchł. Austriakowi cudem udało się wtedy uniknąć śmierci. - "Skończę jak Lauda" - tak sobie pomyślałem. Wszystko wokół było pomarańczowe. To było dziwne. Zrozumiałem, że się palę, gdy zrywka z mojego kasku zaczęła się topić - stwierdził.

- Próbowałem się wydostać z bolidu, ale nie byłem w stanie. Powiedziałem sobie, że nie mogę tak skończyć. Spróbowałem wyjść po raz drugi i znowu utknąłem. Dlatego znów usiadłem. To był dziwny moment, bo widziałem śmierć tak blisko. Zastanawiałem się, która część zacznie się palić jako pierwsza i czy będzie mnie to boleć - zdradził kierowca Haasa.

Siła uderzenia w bariery miała przeciążenie równe 53G. Dlatego Francuz w pierwszej chwili po wypadku był mocno oszołomiony. Na dodatek jego lewa stopa utknęła pod pedałem. - Powiedziałem sobie wtedy, że jeszcze nie chcę przechodzić na drugą stronę życia. Dlatego włożyłem ręce do ognia. Rękawiczki w moment zrobiły się czarne i poczułem ból. Wiedziałem, że palą mi się ręce, ale to był jedyny sposób na przeżycie - dodał Grosjean.

Francuski kierowca nie ma przy tym problemu, by oglądać powtórki swojego wypadku. W ciągu ostatnich godzin widział go już wielokrotnie. Ma też pierwsze refleksje. - Musimy zrozumieć, dlaczego rękawiczki spaliły się tak szybko, dlaczego odpadł zagłówek w moim kokpicie i zablokował mi wyjście. To są rzeczy do poprawy - ocenił.

- Kask, bielizna, kombinezon. To zadziałało niesamowicie i uratowało mi życie. Musimy też zrozumieć, dlaczego bariera została przecięta w ten sposób. Jean Todt (prezydent FIA - dop. aut.) poprosił mnie już, abym współpracował z FIA przy wyjaśnianiu tego wypadku - podsumował Grosjean.

Romain Grosjean w środę opuścił szpital w Bahrajnie. Z powodu oparzeń lewej dłoni Francuz nie weźmie udziału w GP Sakhir (6 grudnia). Jego celem jest jednak występ w kończącym sezon GP Abu Zabi (13 grudnia).

Czytaj także:
Robert Kubica znów z Fernando Alonso na torze
Romain Grosjean nie chce wracać za wszelką cenę

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×