F1. Mniejsze pensje albo zwolnienia. Ferrari musi wybierać

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: pit-stop Charlesa Leclerca po kolizji w GP Styrii
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: pit-stop Charlesa Leclerca po kolizji w GP Styrii
zdjęcie autora artykułu

Ferrari musi dostosować się do nowych reguł gry w F1, czyli limitu wydatków na poziomie 145 mln dolarów. Włosi oferują pracownikom zmniejszenie pensji, aby jak najmniejsza liczba osób trafiła na bruk. Część personelu trafiła już do Haasa.

W tym artykule dowiesz się o:

Ferrari do tej pory potrafiło wydawać ponad 400 mln dolarów rocznie na zespół Formuły 1, podczas gdy od sezonu 2021 wszedł w życie limit wydatków na poziomie 145 mln dolarów. Wprawdzie w pułapie nie mieszczą się pensje kierowców F1 oraz pięciu czołowych menedżerów, ale konieczność cięć finansowych w Maranello i tak jest spora.

To wszystko następuje w momencie, gdy Ferrari jest po najgorszym sezonie od lat - rok 2020 przyniósł dopiero szóstą pozycję w klasyfikacji F1. Najgorszą od sezonu 1980. Włosi nie mogą jednak myśleć o inwestowaniu nowych środków. Zamiast tego muszą ciąć wydatki.

- Dali nam sześć miesięcy na przeprowadzenie rekonstrukcji. Właściwie prosiliśmy o więcej czasu, ale pół roku to kompromis, jaki udało się osiągnąć - powiedział "Motorsportowi" Mattia Binotto, szef zespołu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny

Ferrari stara się przenosić jak największą liczbę pracowników do działu zajmującego się projektowaniem i produkcją samochodów osobowych. Jednak nie jest to możliwe w przypadku każdego członka ekipy F1. - Mamy kilka opcji, ale to trudne zadanie - przyznał Binotto.

Ferrari zwraca też uwagę na to, że ma trudniej niż Mercedes czy Red Bull Racing. Konkurencyjne zespoły F1 posiadają swoje siedziby w Wielkiej Brytanii, gdzie tamtejsze prawo pracy pozwala pracownika zwolnić niemal natychmiast i nie daje mu większych osłon socjalnych. We Włoszech jest inaczej.

Dlatego Simone Resta został przekazany Haasowi, gdzie został dyrektorem technicznym. Teraz to Amerykanie będą opłacać jego pensję. W pobliżu fabryki Ferrari utworzono też mały zakład, który współpracować będzie z myślą o Haasie. Tam łącznie ma pracować ok. 40 inżynierów dotychczas związanych z Ferrari.

Jock Clear, ceniony w świecie F1 inżynier, został wyznaczony do pracy w roli trenera młodych kierowców. Dzięki temu zwolni on etat w zespole z Maranello, a pensję wypłacać będzie mu akademia talentów Ferrari. Część personelu ma też wzmocnić dział wyścigów GT, byle tylko nie tracić pracy.

W samym zespole F1 część kadry usłyszała, że musi się zgodzić na mniejsze zarobki albo straci pracę. To jedyny sposób, by poradzić sobie z limitem wydatków i ze zmieszczeniem się w pułapie 145 mln dolarów. "Cały proces jest bardzo delikatny i niełatwy do przeprowadzenia, bo może doprowadzić do ucieczki zdolnych techników i inżynierów, którzy są przekonani, że znajdą pracę poza Maranello" - komentuje "Motorsport".

Problem dotyczy zwłaszcza pracowników Ferrari spoza Włoch. Brytyjscy inżynierowie, mając szanse na zarobki na zbliżonym poziomie w którymś z zespołów na Wyspach, najpewniej wybiorą powrót do ojczyzny. Dzięki temu będą bliżej rodziny.

Czytaj także: Russell wskazał jasny cel Williamsowi Szef Alfy Romeo złożył deklarację ws. przyszłości w zespole

Źródło artykułu: