Kierowca Alfy Romeo odpowiada szefowi. Brzydkie pożegnanie z zespołem
Trwa wojenka na linii Alfa Romeo-Antonio Giovinazzi. Włoch w ostrych słowach skomentował decyzję zespołu o rozstaniu, na co odpowiedział mu Frederic Vasseur. Giovinazzi nie czekał jednak długo z tym, by skomentować wypowiedź swojego szefa.
27-latek dał upust swoim emocjom w mediach społecznościowych, gdzie po decyzji Alfy Romeo napisał, że "Formuła 1 potrafi być bezwzględna" i stwierdził, że wybór Zhou wynika z decyzji finansowych. Chińczyk ma bowiem wsparcie sponsorów rzędu 25-30 mln dolarów.
- To nie były dla mnie łatwe dni. Pewne przemyślenia zostawię tylko dla siebie, ale ostatecznie decyzja nie należała do mnie. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak myśleć o Formule E - powiedział Giovinazzi, którego cytuje "La Gazetta dello Sport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenieJednak wpis na Instagramie kierowcy skomentował Frederic Vasseur. Szef Alfy Romeo stwierdził, że Giovinazzi być może któregoś dnia wróci do F1, dlatego "powinien zachować profesjonalizm".
Kierowca nie kazał Vasseurowi długo czekać na odpowiedź. - Moje podejście zawsze było profesjonalne. Jeszcze z nim o tym nie rozmawiałem, ale nie sądzę, aby miał mi coś do zarzucenia. Nie jest łatwo się pożegnać, ale jestem z siebie zadowolony. W ciągu trzech lat zawsze się poprawiałem, podnosiłem swój poziom - wyjaśnił Giovinazzi.
27-latek kolejny rok spędzi w Formule E, gdzie będzie się ścigał w barwach Dragon Penske. Ma jednak pozostać członkiem akademii talentów Ferrari, co otwiera przed nim szansę na powrót do F1 w roku 2023.
- Zobaczymy, czy uda się wrócić w roku 2023. Nadal jestem kierowcą Ferrari i omawiamy różne opcje na przyszłość. Ferrari chce mieć swój zespół w wyścigach długodystansowych w sezonie 2023, ale na razie nie miałem żadnej informacji, co do tego programu. Podoba mi się Formuła E, to na pewno. Jednak chciałbym też kontynuować program współpracy z Ferrari w roku 2022 - podsumował.
Czytaj także:
Mistrzostwo świata dla Polaka o krok
Lewis Hamilton chce kontroli F1