Młode wilki. Trio, które daje nadzieję na przyszłość

Paweł Zygmunt, Kamil Wałęga i Dominik Paś zachwycili podczas niedawnych MŚ Dywizji IA w Nottingham i pomogli hokejowej reprezentacji awansować do elity. Trójka przyjaciół przez lata może decydować o grze i wynikach naszej drużyny narodowej.

Piotr Chłystek
Piotr Chłystek
Dominik Paś WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Dominik Paś
Marcin Kolusz, Grzegorz Pasiut, Krystian Dziubiński, Patryk Wajda, John Murray – oto nazwiska hokeistów, którzy od dawna są kluczowymi postaciami w reprezentacji. Niestety, wszyscy już dość dawno obchodzili 30. urodziny i do końca ich karier bliżej niż dalej. A ponieważ kadry do lat 18 i 20 od dłuższego czasu nie osiągają zbyt dobrych rezultatów, to pojawiają się obawy, że wymienieni zawodnicy szybko nie doczekają się godnych następców.

Na szczęście po MŚ Dywizji IA z całym przekonaniem możemy stwierdzić, że jest grupa graczy gotowych do przejęcia sterów. Do niej należy m.in. trzech młodych napastników. Chodzi o Pawła Zygmunta, Kamila Wałęgę i Dominika Pasia, którzy w trakcie turnieju w Nottingham występowali w jednej formacji, a poza lodem są po prostu dobrymi przyjaciółmi, bo znają się od wielu lat.

Ktoś podczas mistrzostw w Wielkiej Brytanii stwierdził, że Paweł, Kamil i Dominik to takie "młode wilki". Jedna z osób stojących w pobliżu od razu nawiązała do pewnej sceny z filmu "Kiler-ów 2-óch" i zapytała: "A co oni umieją ci młodzi wilcy?". Otóż umieją bardzo dużo. I było to widać we wszystkich meczach turnieju, który przyniósł Biało-Czerwonym pierwszy od ponad 20 lat awans do elity.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie pięściarza. Sędzia musiał przerwać walkę
Charakter po rodzicach – Jakie są największe atuty naszego tercetu? Jesteśmy młodzi, ambitni i waleczni. Mamy też dużo siły. Wiemy, co mamy grać, bo znamy się od dawna – mówi Zygmunt, który od czterech sezonów występuje w czeskiej ekstralidze w ekipie HC Verva Litvinov, gdzie współpracował z takimi legendami światowego hokeja jak Vladimir Ružička i Jiři Šlegr.

– Od takich ludzi można się bardzo dużo nauczyć. Teraz mam nadzieję, że wiele dowiem się również od innego wybitnego hokeisty Roberta Reichela, czyli mistrza olimpijskiego z Nagano z 1998 roku, który został asystentem trenera w naszym zespole. Już mi zapowiedział, że będziemy pracować nad detalami, choćby nad jakością strzałów. Takie drobne rzeczy podczas meczów mają ogromne znaczenie. Myślę też np. o pracy na bramkarzu, o zasłanianiu widoczności golkiperowi. Ja to robię, bo ktoś musi wykonywać tę "czarną robotę". Niektórzy mogą tego nie dostrzegać, ale to są sprawy, które często decydują o wynikach spotkań. Czasami dobra robota pod polem bramkowym, skuteczna interwencja czy asysta dają podobną satysfakcję jak strzelenie gola – podkreśla 23-latek, który nie stroni od twardej gry. Co ciekawe, w jego klubie przygotowaniem fizycznym zawodników zajmuje się Petr Švehla, a więc były mistrz Europy w zapasach, który sięgnął także po medal mistrzostw świata.

– W Litvinovie cały czas pracujemy ze specjalistami. Są tam też trenerzy odpowiedzialni za obrońców, trenerzy opiekujący się napastnikami. Wszyscy mogą skupić się na detalach, na tym, co jeszcze możemy zrobić lepiej. I to przynosi efekty. Tego często brakuje w Polsce. Tej specjalizacji, tego wejścia w szczegóły – tłumaczy Zygmunt.

Co ważne, popularny "Zigi" zawsze może liczyć też na wsparcie rodziców. Jego tata Paweł to były wybitny panczenista, czterokrotny olimpijczyk oraz medalista mistrzostw Europy i świata w łyżwiarstwie szybkim, który znakomicie śpiewa, świetnie gotuje i jest gigantycznym wielbicielem kultowego filmu „Miś” autorstwa Stanisława Barei. Z kolei mama Katarzyna to pierwsza w Polsce sędzia hokejowa i pełna energii działaczka społeczna, która na MŚ w Nottingham przygotowała specjalne cukierki z naklejkami z podobizną syna i rozdawała je kibicom w Motorpoint Arenie.

– Na pewno odziedziczyłem po nich charakter. Rodzice od dziecka wpajali mi, że trzeba walczyć, bez względu na okoliczności. Zawsze trzeba dawać z siebie wszystko! Nawet jeśli do końca spotkania została minuta, a twoja drużyna prowadzi już 5:0 – zaznacza skrzydłowy, który w Nottingham uzyskał 2 gole i 5 asyst.
Od lewej: Paweł Zygmunt, Dominik Paś, Kamil Wałęga. Fot. Piotr Chłystek/WP SportoweFakty Od lewej: Paweł Zygmunt, Dominik Paś, Kamil Wałęga. Fot. Piotr Chłystek/WP SportoweFakty
Jeden łowi, drugi lubi wyścigi Tyle samo punktów uzbierał 22-letni Kamil Wałęga, który zakończył zawody z dorobkiem 3 bramek i 4 asyst, a przez selekcjonera Roberta Kalabera został uznany jednym z trzech najlepszych polskich hokeistów podczas turnieju w Wielkiej Brytanii (pozostałymi byli Krystian Dziubiński i Grzegorz Pasiut).

– Szybkość i technika to moje atuty – mówi Wałęga, czyli wychowanek JKH GKS Jastrzębie, który dwa ostatnie sezony spędził w słowackiej ekstralidze w Liptowskim Mikulaszu. W trakcie MŚ w Nottingham podano jednak informację, że latem przeniesie się do ekipy mistrza Czech Ocelaři Trzyniec. Kamil od lat pokazywał, że ma nieprzeciętny talent. Teraz będzie miał okazję zaprezentować swoje umiejętności na naprawdę dużej scenie.

– Wiele czynników złożyło się na ten transfer. Pomagał mi agent, trener kadry też brał w tym udział. Sam klub również się do mnie odezwał. Menedżer z Trzyńca mówił, że oglądali moje mecze i przypadłem im do gustu. Na pewno przenosiny do Ocelaři to będzie dla mnie duży przeskok. Na początku będzie trudno. Muszę ciężko pracować, by przebić się tam do podstawowego składu – opowiada nasz napastnik, który niesamowicie swobodnie czuje się z krążkiem na kiju. Być może to efekt tego, że przez wiele lat obserwował uważnie grę słynnego Pawła Daciuka.

– Jak byłem mały to go podziwiałem. Bardzo mi się podobał styl Rosjanina z Detroit Red Wings. Gdy grałem na konsoli w NHL to lubiłem wykonywać nim rzuty karne – wspomina Wałęga, który uwielbia wędkarstwo. – Do tej pory moja największa zdobycz to jesiotr o długości 65 centymetrów. Złowiłem go na jednych zawodach. Dość długo z tą rybą walczyłem, zanim udało mi się ją wyciągnąć z wody – uśmiecha się Kamil.

Zupełnie inną pasję ma za to Dominik Paś, bo on akurat fascynuje się Formułą 1 i w tym roku planuje wyjazd na Grand Prix Austrii lub Węgier.

– To prawda, oglądam wyścigi F1, a moim ulubionym kierowcą jest Lewis Hamilton. Z kolei moim ulubionym hokeistą jest Sidney Crosby, czyli legenda Pittsburgh Penguins – wyjaśnia Paś, który przez większość kariery był związany z JKH GKS Jastrzębie (tam też spędził ostatni sezon), ale w przeszłości był na testach w klubie ligi słowackiej Dukli Michalovce, a potem występował w II lidze czeskiej w Hawierzowie i z pewnością ma jeszcze nadzieję na angaż w zagranicznym zespole.

Mają pewną misję

– Moje największe zalety na lodzie to spryt i tzw. czytanie gry, bo fizycznie mocny nie jestem – przyznaje 23-letni Paś, który w Nottingham strzelił 1 gola i miał 2 asysty. – W tej kadrze, która poleciała na turniej do Wielkiej Brytanii z każdym można pogadać, można gdzieś wyjść, spędzić dobrze czas. Mimo że ja, Paweł czy Kamil jesteśmy w grupie najmłodszych i po treningach nadal musimy zbierać krążki, to czujemy się swobodnie w tym zespole, który wywalczył historyczny awans – podkreśla Dominik, który przed każdym meczem w Nottingham przygotowywał znakomitą kawę i raczył się nią w towarzystwie Zygmunta oraz Wałęgi. Wszyscy w MŚ Dywizji IA zebrali bezcenne doświadczenie. Cała trójka jeszcze przez wiele lat może mieć ogromny wpływ na to, jak będą spisywać się nasza kadra.

– Chcemy z reprezentacją regularnie występować w elicie. Również od nas zależy, czy tak się stanie. Naszą misją jest pokazywać, że Polacy też potrafią grać w hokeja i nasz kraj może być lepiej postrzegany w tym środowisku – mówi Zygmunt. Takie słowa świadczą o niezwykłej dojrzałości młodych wilków.

Piotr Chłystek, korespondent WP SportoweFakty

Czytaj także:
Wierni dostali nagrodę. Teraz czas na promocję i edukację [OPINIA]
Czeskie media awans Polaków do elity nazwały dwoma słowami

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×