Do dzisiaj nie poznaliśmy wyników sekcji zwłok sportowców, którzy zginęli w zamachu terrorystycznym

Zamach terrorystyczny podczas igrzysk olimpijskich w Monachium (1972) do dzisiaj spędza sen z powiek nie tylko historyków badających te wydarzenia, ale również i działaczy MKOl, którzy odmówili przerwania rywalizacji sportowej.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
WP SportoweFakty

Poniedziałkowe deja vu to cykl portalu WP SportoweFakty. Co poniedziałek znajdziecie w tym miejscu artykuły wspominające najważniejsze wydarzenia z historii sportu. Wydarzenia, które do dzisiaj - mimo upływu lat - nadal owiane są pewną tajemnicą. Dlatego niezmiennie wywołują emocje.

Artykuły są wzbogacone scenkami (wyraźnie oddzielonymi od reszty tekstu, napisanymi tłustym drukiem), które stanowią autorską wizję na tematu tego, co działo się wokół tych wydarzeń.

***

- Czy prawdą jest, że widział pan pięciu Palestyńczyków, którzy 5 września, przed godziną piątą rano przeskakiwali ogrodzenie wioski olimpijskiej w Monachium? - prokurator mocno cedził słowa i jednocześnie bardzo uważnie obserwował 50-letniego mężczyznę, łysiejącego, ze sporą nadwagą. Urzędnika pocztowego. - Tak. - To dlaczego nie poinformował pan policji? Dlaczego nie wszczął pan alarmu? - Pamiętam, jak jeszcze przed igrzyskami widziałem podobną sytuację. Zadzwoniłem na policję, funkcjonariusze przyjechali, wylegitymowali grupę forsującą ogrodzenie, a potem podeszli do mnie i powiedzieli, że to sportowcy. Dodali wyraźnie, abym nie zawracał im tyłka, bo mają ważniejsze sprawy na głowie, niż zajmowanie się pijaną hordą uczestników igrzysk. Rzeczywiście, potem każdego dnia widziałem, że sportowcy właśnie przez ogrodzenie wracają do wioski po całonocnych imprezach. Zgodnie z sugestią policji, nie interweniowałem. Błysk w oczach prokuratora gasł z każdą sekundą. - Proszę wyjść - pokazał przesłuchiwanemu drzwi. - Jestem wolny? Nie będę miał problemów - przestraszony pracownik poczty nie wiedział, jak odczytać gest prokuratora. - Proszę wyjść!

***

Przygotowywał im jedzenie, potem zabił z zimną krwią

5 września 1972 roku - ten dzień zapisał się na stałe w historii sportu. Niestety, zapisał się jako plama na honorze igrzysk olimpijskich. Plama, której do dzisiaj nie udało się zmyć.

Kilkanaście minut przed piątą rano pięciu Palestyńczyków sforsowało ogrodzenie wioski olimpijskiej w Monachium. Byli przebrani w sportowe dresy, mieli torby, wyglądali na uczestników igrzysk, które rozpoczęły się kilkanaście dni wcześniej (26 sierpnia). Jak twierdzi doktor Adam Krawczyk z Uniwersytetu Śląskiego (w swoim artykule "Kulisy zamachu terrorystycznego w czasie Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku" opublikowanym w portalu internetowym histmag.org), Palestyńczykom pomagali Amerykanie. Tak, tak - to nie jest pomyłka. Grupa zawodników z USA wracała z całonocnej, zakrapianej imprezy w centrum miasta. Sportowcy pomyśleli, że pięciu nieznanych im bliżej ludzi jest w takiej samej sytuacji. Trzeba im więc pomóc.

Palestyńczycy nie wywołali alarmu także u urzędnika pocztowego, który akurat szedł do pracy w pobliżu. - Takie sceny widziałem codziennie od rozpoczęcia igrzysk - zeznawał potem przed prokuratorem. - Olimpijczycy imprezowali na całego. A potem przeskakiwali płot.

Jak to możliwe, że 15 tysięcy niemieckich policjantów i 12 tysięcy żołnierzy Bundeswehry, którzy zostali oddelegowani do ochrony igrzysk nie reagowali na takie incydenty? Przecież służby bezpieczeństwa informowały o terrorystach z "Czarnego Września", którzy chcieli zemścić się za krwawą masakrę z 1970 roku, w której w Jordanii zginęły tysiące Palestyńczyków. Odpowiedzi na to pytanie nie poznaliśmy do dzisiaj.

Pięciu Palestyńczyków po sforsowaniu ogrodzenia skierowało się natychmiast na Conollystrasse 31, gdzie mieszkała 21-osobowa reprezentacja Izraela. Po drodze dołączyło do nich trzech kolejnych terrorystów, wśród nich przywódcy akcji: Luttif Afif (Issa) oraz Jasuf Nazzal (Tony). Oni legalnie zdobyli przepustki do wioski olimpijskiej ponieważ kilka tygodni wcześniej po prostu się w niej zatrudnili. Pracowali w obsłudze. Issa był kucharzem. Przez wiele dni przygotowywał jedzenie m.in. Izraelczykom. Czekając na dzień, w którym zamorduje ich z zimną krwią.

"Izrael nigdy nie negocjuje z terrorystami"

Po godzinie piątej terroryści byli już po pierwszym etapie planu. Zamordowali Moszę Weinberga (trener zapaśników, a jednocześnie oficer służb bezpieczeństwa, który chronił izraelską reprezentację), ciężko ranili Josefa Romano (zmarł kilka godzin później), dziewięciu zakładników związali i umieścili w największym pokoju tego budynku. - Dziesięciu członków reprezentacji zdołało uciec - światowe media szybko podały tę informację.

"Czarny Wrzesień" skontaktował się - poprzez policję - ze sztabem kryzysowym. Żądania? Uwolnienie 234 osób oskarżonych o terroryzm. Ludzi, którzy przebywali w więzieniach na całym świecie. - Do godziny dziewiątej rano mają wyjść na wolność, w przeciwnym wypadku zaczniemy mordować - napisał w oficjalnym liście Issa.

Manfred Schreiber (szef monachijskiej policji), Hans-Dietriech Genscher (minister spraw wewnętrznych), Bruno Merk (minister spraw wewnętrznych landu Bawarii), Avery Brundage (przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego), Willy Daume (przewodniczący komitetu organizacyjnego igrzysk) oraz prokurator Dieter Hummel - jako przedstawiciele sztabu kryzysowego - byli w stałym kontakcie z najważniejszymi politykami Niemiec i Izraela.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN.: O TYM DLACZEGO DO DZISIAJ NIE POZNALIŚMY WYNIKÓW SEKCJI ZWŁOK ZMARŁYCH SPORTOWCÓW, O "DEZERCJI" GRUPY NIEMIECKICH POLICJANTÓW, O PEWNYM BANERZE, KTÓRY ZOSTAŁ NATYCHMIAST USUNIĘTY Z TRYBUN STADIONU W MONACHIUM.

ZOBACZ WIDEO Ostatnie szlify przed Rajdem Dakar (źródło: TVP SA)
Czy MKOl powinien podjąć decyzję o przerwaniu IO w Monachium?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×