Afera wokół 15-letniej Rosjanki. Polacy "przyczynili się" do tego

Kamila Waliewa zachwyciła w pierwszych dniach zimowych igrzysk olimpijskich Pekin 2022. Jednak tuż po tym jak zdobyła złoty medal okazało się, że wpadła na dopingu. Jak się okazuje wkład w "kłopoty" Rosjanki mają Polacy.

Artur Babicz
Artur Babicz
Kamila Waliewa PAP/EPA / Na zdjęciu: Kamila Waliewa
Wydawało się, że Kamila Waliewa ma wszystko, aby zostać jedną z największych gwiazd zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Reprezentantka Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego zachwyciła swoimi występami podczas zawodów drużynowych w łyżwiarstwie figurowym i to m.in. dzięki jej dyspozycji ta ROC sięgnęło po złoty medal.

15-latka z miejsca stała się jedną z głównych faworytek do złota w turnieju solistek. Piękna historia została jednak przerwana przez wpadkę dopingową. Jak poinformowała Międzynarodowa Agencja Badawcza (ITA) w jej organizmie, pod koniec grudnia minionego roku, wykryto niedozwolony środek - trimetazydynę.

Wyniki tej próbki zostały opublikowane we wtorek, czyli w dniu planowanej dekoracji. Ostatecznie na skutek pozytywnego wyniku młoda Rosjanka nie stawiła się po medal i jej obecna sytuacja jest pod wielkim znakiem zapytania (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Dramatyczne wyznanie polskiego olimpijczyka. Powiedział, ile zarabiają sportowcy

Silny wkład Polaków w sprawę

Jak się okazuje, najprawdopodobniej całej afery by nie było gdyby nie wieloletnie starania polskich naukowców. To właśnie nasi rodacy przyczynili się do wpisania tego środka na listę substancji zabronionych przez Światową Agencję Antydopingową.

- Mój zespół wspólnie z zespołem prof. Artura Mamcarza zajęły się problemem wspomagania trimetazydyną w pierwszej dekadzie XXI wieku. Na różnych konferencjach podkreślaliśmy wtedy, że jest to substancja nadużywana w sporcie. Rozpoczęliśmy nawet badania, które miały na celu sprawdzenie, jak trimetazydyna wpływa na wydolność, ale nie otrzymaliśmy finansowania. Między innymi WADA odrzuciła nasz wniosek o sfinansowanie projektu i musieliśmy przerwać badania - mówił w rozmowie z portalem Sport.pl dr Andrzej Pokrywka, ekspert od dopingu.

Ostatecznie udało się przeforsować badania i od 2013 roku ten środek jest oficjalnie zakazany wśród sportowców. Początkowo był uważany jedynie za stymulant, z czasem jednak wpisano go do klasy modulatorów metabolizmu, co spowodowało, iż jest on zabroniony również poza zawodami.

Wielka przewaga

We wspomnianej rozmowie dr Pokrywka tłumaczył również jak działa zakazany środek. Jego stosowanie daje sportowcowi zdecydowaną przewagę nad konkurencją.

- Ma chronić tkanki - przede wszystkim mięsień sercowy - przed niedoborem tlenu. Zmienia sposób pozyskiwania energii. Podstawowym substratem energetycznym dla mięśnia sercowego są wolne kwasy tłuszczowe. Przy stosowaniu tej substancji organizm szuka alternatywnego substratu i wykorzystuje więcej glukozy. Dlaczego jest to korzystne w warunkach niedotlenienia? Ponieważ do wytworzenia jednej cząsteczki ATP (głównego nośnika energii w komórkach) z glukozy potrzeba mniej tlenu niż w przypadku wytworzenia jednej cząsteczki ATP z kwasów tłuszczowych - tłumaczył ekspert ds. dopingu w sporcie.

Zobacz także: Gwiazda wskazała winnych afery dopingowej
Zobacz także: Rosjanie nie stracą medali mimo dopingu?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×