Zagra i skomentuje swój występ - rozmowa z RafałemJewtuchem, zawodnikiem i kometatorem snookera w Eurosporciie

W warszawskim turnieju World Series of Snooker, Rafał Jewtuch wystąpi w podwójnej roli. Będzie komentował grę światowych gwiazd dla Eurosportu, ale również pojawi się przy stole. Nie liczy jednak na sukces. - Realne szanse na pokonanie zawodowców będą mieli za dziesięć, dwanaście lat nasi dzisiejsi juniorzy – twierdzi polski snookerzysta.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki

Wojciech Potocki: Za dwa tygodnie weźmie pan udział w warszawskim turnieju z cyklu Word Series of Snooker i do tego w podwójnej roli. Komentatora Eurosportu i zawodnika. Co jest trudniejsze?

Rafał Jewtuch: Komentując staram się przewidzieć, co zrobią zawodnicy, jakie uderzenia zastosują i to jest o wiele łatwiejsze. Kiedy sam stoję za stołem to czasami trudno przewidzieć co się będzie działo (śmiech). A mówiąc poważnie - uwielbiam jedno i drugie zajęcie. Mam olbrzymią satysfakcję z komentowania meczów światowych gwiazd. Robię to już od roku 1997 i można powiedzieć, że się przyzwyczaiłem. Gram natomiast dużo rzadziej, więc mecze ze światowymi gwiazdami, będą dla mnie czymś szczególnym. Trema będzie dużo większa niż zwykle.

Jak pan myśli, jest szansa by któryś z Polaków wygrał swój mecz?

- W każdym sporcie bywają sensacje. W snookerze zdarzają się jednak bardzo rzadko. W naszym, polskim przypadku to prawie nie możliwe. Chociaż... . Na pierwszym turnieju w Jersey, miejscowy zawodnik wygrał z Kenem Doherthym, a w Berlinie jeden z amatorów przegrał swój mecz tylko 3:4. W krajach zachodnich amatorzy są jednak odrobinę lepsi od Polaków. Tu przeciwnicy musieliby mieć bardzo zły dzień, by ktoś z nas mógł z nimi stoczyć względnie wyrównany pojedynek.

To może przed turniejem zaprosicie ich na bankiet?

- Zaprosimy, zaprosimy, ale to i tak nic nie pomoże (śmiech). Nasze mecze będą transmitowane na żywo, więc rywale nie pozwolą sobie na to, by źle wypaść. Na pewno pokażą klasę i będą dbali o formę. Żadne "frywolne" zachowanie, nie wchodzi tu w grę.

Popularność snookera w Polsce gwałtownie ostatnio wzrosła. Czy to przekłada się na wzrost poziomu naszych graczy?

- Niestety nie. To jest popularność bierna i polega przede wszystkim na oglądaniu zawodów w telewizji. Zresztą trudno się dziwić, snooker to sport wręcz stworzony dla telewizji, kolorowej telewizji. Z żalem jednak stwierdzam, że wciąż brakuje potencjalnych inwestorów, którzy otwieraliby nowe kluby snookerowe, co powoduje, że nie ma też wielu zawodników. Średnia wieku polskich graczy w turnieju warszawskim jest dość zaawansowana i wynosi około 30 lat. Zawodowcy to nasi rówieśnicy, a różnica poziomów jest przecież ogromna. Szanse na dogonienie czołówki, będą - być może - mieli dzisiejsi juniorzy. Oni mają teraz po 10, 12 lat.

I na turnieju warszawskim zagrają pokazowe mecze.

- Tak, będą grali w parach z mistrzami. To jednak nie są przypadkowi chłopcy, lecz tacy, którzy już coś potrafią. Tym razem na pewno jeszcze zeżre ich trema, ale może zakochają się w snookerze. Tak samo zaczynali John Higgins w Szkocji czy Ken Doherty w Irlandii.

A kto, pana zdaniem, wygra stołeczny turniej?

- To trudne pytanie. Mam jednak dwóch faworytów ... i na szczęście z żadnym z nich nie zagram (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×