Mogli wybrać inne kraje, jednak zdecydowali się zdobywać medale dla Polski

Wilfredo Leon, Wang Zengyi, Mamed Chalidow, Maria Liktoras i wielu innych sportowców. Oni wszyscy, podobnie, jak Yared Shegumo, znaleźli swoje nowe miejsce na ziemi. Pieniądze w ich historiach naprawdę nie mają większego znaczenia.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
East News

- On wyprzedził swoją epokę, jest zawodnikiem z innego świata, nie ma bloku, który byłby w stanie go zatrzymać - w takich słowach jeden z najwybitniejszych trenerów świata, Bernardo Rezende, opisuje umiejętności Wilfredo Leona.

- Kiedyś mieliśmy epokę Giby, teraz nadchodzi epoka Leona - dodaje selekcjoner reprezentacji Rosji Władimir Alekno, który trenuje polskiego siatkarza w Zenicie Kazań.

Mógł pójść na skróty, wybrał nasz kraj

Urodzony na Kubie Wilfredo Leon przed rokiem otrzymał nasz paszport. - To był długi i skomplikowany proces - wspomina menedżer siatkarza, Andrzej Grzyb. - Wilfredo udowodnił, że zakochał się w naszym pięknym kraju. Gdyby było inaczej, wybrałby inną, o wiele łatwiejszą drogę.

I pewnie teraz miałby w kieszeni paszport rosyjski. Ale on najpierw zakochał się w Polce, Małgorzacie Gronkowskiej. Poznali się przez internet, przez długi czas rozmawiali ze sobą tylko wirtualnie. W końcu zobaczyli się w Gdańsku, w czasie Ligi Światowej w 2011 roku. Od razu postanowili, że chcą ze sobą spędzić resztę życia. To właśnie dla ukochanej Leon postanowił wyjechać z Kuby. - Nie jestem zdrajcą, nie uciekłem - tłumaczy siatkarz. - Nie wykorzystałem wyjazdu na turniej, aby potem odłączyć się od reprezentacji. Być może dlatego mogę swobodnie odwiedzać moich rodziców, nie grozi mi zatrzymanie. ZOBACZ WIDEO Yared Shegumo spełnia swoje marzenia. Pobiegnie po medal dla Polski

- Wilfredo doskonale odnalazł się w nowej ojczyźnie - przytakuje Grzyb. - Został zaakceptowany przez Polaków, sam pokochał nowe otoczenie. To nie jest związek na rok, dwa czy pięć. To związek na całe życie.

Sam Leon mówi, że owszem, najpierw była miłość do jego Gosi, ale potem przyszła też miłość do kraju, który obrał za swoją nową ojczyznę. - Jesteście fantastycznymi ludźmi. To właśnie tutaj, w Rzeszowie, postanowiłem założyć swoją firmę, tutaj płacę podatki, tutaj spędzam czas wolny od zajęć w lidze rosyjskiej - przekonuje.

Jeszcze nie wiadomo, kiedy Leon zagra po raz pierwszy w biało-czerwonych barwach. To skomplikowana sprawa, sporo do powiedzenia mają zarówno kubańscy działacze, jak i szefowie światowej federacji. Był cień nadziei na udział w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Nie udało się. - Jak widać, nie zmieniło to mojego podejścia do Polski - tłumaczy Leon. - Naprawdę nie przyjąłem obywatelstwa po to, aby pokazać się na międzynarodowej arenie, potem podpisać lukratywny kontrakt i zapomnieć o Polsce. Tutaj w ogóle nie chodzi o pieniądze. Zarabiam bardzo dużo w lidze rosyjskiej. A o obywatelstwo walczyłem, bo was pokochałem!

Płakał całą noc, ze wzruszenia

Andrzej Grubba, Leszek Kucharski, Lucjan Błaszczyk. 30 lat temu tenis stołowy był jedną z najważniejszych dyscyplin w naszym kraju. Czołowi polscy zawodnicy przywozili medale mistrzostw świata czy Europy. Kiedy w 2001 roku do Polski przyjechał Wang Zeng Yi, nie wiedział o niej prawie nic. - Grubba, to była praktycznie cała moja wiedza - nie ukrywa tenisista urodzony w Chinach.

Urodzony... nielegalnie. Był drugim dzieckiem swoich rodziców, co nie było zgodne z przepisami ustalonymi przez komunistyczne władze Chin. Mieszkał z rodziną na 12 metrach kwadratowych. Postanowił, że nie będzie żył jak jego rodzice. Dusił się. - Nie chodziło tylko o metraż naszego mieszkania, chodziło o system panujący w kraju - wspomina. – Dorastając, zauważałem coraz więcej ograniczeń, które mi przeszkadzały. Chciałem się wyrwać z tego komunistycznego systemu zakazów i nakazów.

Mając 18 lat trafił do Polski. - Poczułem się wolny jak ptak - mówiąc o tym w jego oczach pojawiają się łzy. - Pokochałem ten kraj błyskawicznie. Już po kilku dniach wiedziałem, że chcę na stałe osiąść w Polsce. W końcu mogłem robić, na co miałem ochotę. Nie musiałem słuchać partyjnych dygnitarzy.

Szybko stał się najlepszym polskim tenisistą, poznał przyszłą żonę - Anię, wybudował dom w Grodzisku Mazowieckim. Zdobył medal mistrzostw Europy w grze podwójnej, reprezentował nasz kraj podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Kiedy dowiedział się, że pojedzie do stolicy Anglii... - Płakałem całą noc ze wzruszenia. Może to banalne, co powiem, może śmieszne, a może naiwne, ale ja po prostu kocham Polskę. Miłością bezwarunkową - twierdzi.

I jak mówi, tak robi. Mógł wybrać oferty zachodnich klubów, mógł wyjechać i zarabiać o wiele lepiej. Nic z tego. Zapuścił korzenie, teraz zajmuje się również szkoleniem polskiej młodzieży. Jego akademia tenisa stołowego przyciąga na treningi setki dzieciaków. - Często ludzie mówią, że chińscy tenisiści uciekają do innych krajów, aby mieć możliwość gry w międzynarodowych turniejach. W moim przypadku ważniejsze były przyczyny społeczne i polityczne. A Polska to wolny kraj - przyznaje.

Woli Polskę od USA

Kiedy miał 14 lat zawalił się jego świat. W rodzinnej Czeczenii wybuchła wojna. - Byłem przeciętnym nastolatkiem - wspomina Mamed Chalidow. - Uwielbiałem towarzystwo rówieśników, zabawę, psociłem. Nagle na ulice wjechały rosyjskie czołgi, niewinni ludzie ginęli na ulicach, a w domu panowała niepewność, czy jutro usiądziemy do rodzinnej kolacji w komplecie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×