Śląsk od Wisły dzieli mila - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Wisła Kraków

Piłkarze Wisły Kraków wygrali 3:1 we Wrocławiu. Zawodnicy Białej Gwiazdy byli zdecydowanie lepsi i mogli strzelić jeszcze kilka bramek, jednak zawiodła ich skuteczność. Śląsk na tle aktualnych mistrzów Polski zaprezentował się bardzo słabo. Zwycięstwo Wiślaków jest w pełni zasłużone.

Artur Długosz
Artur Długosz

Ryszard Tarasiewicz, trener gospodarzy, wszystkich zaskoczył już wyjściowym ustawieniem. W pierwszej jedenastce Śląska Wrocław znalazło się ośmiu defensywnych zawodników. Jak się jednak później okazało nie pomogło to gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa. Mimo tak wielu graczy defensywach Śląsk stracił trzy gole, a mógł i stracić jeszcze kilka kolejnych. Ale po kolei...

Mocny początek obu drużyn

Od początku spotkania piłkarze od razu ruszyli do ataku. Już w 4. minucie dobrą okazję miał Paweł Brożek, który otrzymał świetne podanie od Tomasa Jirsaka, ale górą był golkiper gospodarzy. Kilka następnych akcji Śląska nie przyniosło powodzenia wrocławianom. Zawodnicy obu drużyn popełniali błędy w defensywie, ale ani gracze WKS-u, ani Białej Gwiazdy nie potrafili ich wykorzystać.

W 10. minucie groźnie z narożnika pola karnego strzelał Amir Spahić ustawiony w piątek wyjątkowo na lewym skrzydle. Futbolówka przeleciała jednak tuż obok słupka. 120 sekund później, po pięknej wrzutce Piotra Brożka, w polu karnym piłki nie opanował jego brat, a mogło być bardzo groźnie pod bramką Ivo Vazgeca. Wiślacy mieli jeden bardzo dobry pomysł na rozmontowanie defensywy gospodarzy - prostopadłe podania z 20-25 metra do wychodzącego Pawła Brożka. W pierwszym kwadransie piłki do napastnika krakowian była jednak minimalnie za mocne.

W 21. minucie po akcji wyprowadzonej przez Pablo Alvareza i podaniu Patryka Małeckiego w świetnej sytuacji znalazł się Paweł Brożek. Snajper reprezentacji Polski zmarnował jednak i tą sytuację. Chwilę później znów wrzucał Małecki, a akcji nie zdążył zamknąć Paweł Brożek.

Kolejne "czerwo" Celebana

W 24. minucie w okolicach 40 metra Piotr Celeban stracił piłkę na rzecz Pawła Brożka, a następnie sfaulował go, gdy ten wychodził na czystą pozycję. Arbiter nie zawahał się i wyrzucił defensora Śląska z boiska. Obrońca Śląska w poprzedniej kolejce pauzował na skutek czerwonej kartki, którą otrzymał w pojedynku z Koroną Kielce. Jego powrót do gry nie był więc zbyt udany.

Grający z przewagą jednego zawodnika goście, co oczywiste, atakowali coraz śmielej. Strzały Andraza Kirma i Patryka Małeckiego nie znalazły jednak drogi do siatki Vazgeca. Chwilę później z dystansu po ziemi huknął Jirsak - piłka minęła słupek o metr. Przewaga Wisły była coraz bardziej widoczna.

Gra błędów po wrocławsku

W 29. minucie sztuką było już nie trafić do bramki. Mariusz Pawełek zdecydował się na daleki wykop, katastrofalny błąd popełnił Antoni Łukasiewicz, który podał piłkę głową wprost pod nogi Pawła Brożka. Ten wpadł w pole karne i z zimną krwią pokonał Vazgeca w sytuacji sam na sam. Gospodarze w tym okresie pojedynku popełnili ogromną ilość błędów.

Najpierw w 32. minucie atomowy strzał Piotra Brożka z ostrego kąta Vazgec obronił z kłopotami. Po chwili powinno być już 2:0 dla Wisły. Małecki idealnie obsłużył Piotra Ćwielonga, ale ten fatalnie spudłował strzałem z woleja z ostrego kąta. Gospodarze praktycznie nie istnieli na boisku, a na trybunach stadionu przy ulicy Oporowskiej pojawiły się pierwsze głośne gwizdy skierowane pod adresem zielono-biało-czerwonych.

W 40. minucie gospodarze mieli doskonałą okazje. Z rzutu wolnego po faulu na Tomaszu Szewczuku uderzał Sebastian Mila. W bardzo ładnym stylu to uderzenie obronił Pawełek.

Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem zawodników z Krakowa. Tych goli piłkarze Białej Gwiazdy powinni strzelić więcej, jednak zawodziła ich skuteczność. Śląsk, mimo że miał w wyjściowym ustawieniu ośmiu graczy defensywnych, w obronie popełniał błąd za błędem. Do szatni zielono-biało-czerwoni schodzili przegrywając i na dodatek bez Celebana. Wiślacy mogli być źli tylko na siebie, że już po pierwszych 45 minutach nie zapewnili sobie zwycięstwa.

Niebo płakało nad grą Śląska

Druga połowa spotkania rozpoczęła się rzęsistych opadów deszczu. Nie przeszkodziło to zawodnikom Wisły w stwarzaniu okazji pod bramką gospodarzy. W 50. minucie Paweł Brożek bezkarnie biegał z piłką w polu karnym Śląska. Napastnik reprezentacji Polski nie zdecydował się jednak na strzał, tylko na niedokładne odegranie do partnerów z drużyny. W tym okresie potyczki zawodnicy Ryszarda Tarasiewicza byli zamknięci na własnej połowie. Gole dla Wisły wydawały się tylko kwestią czasu. W 53. minucie uderzenie Małeckiego z 10 metrów w sobie tylko znany sposób zatrzymał Vazgec.

W 56. minucie golkiper Śląska nie miał już tyle szczęścia. Kirm zacentrował po ziemi w pole karne, piłka spadła pod nogi Ćwielonga, a ten z łatwością obrócił się i trafił z bliska do siatki. Należy podkreślić, że w tym momencie poza boiskiem przebywał Arkadiusz Głowacki, któremu była udzielana pomoc medyczna.

Zdecydowana przewaga Białej Gwiazdy

Po drugiej bramce dla gości sytuacja na boisku niewiele się zmieniła. Zawodnicy ze stolicy Dolnego Śląska próbowali kontratakować, ale zupełnie im to nie wychodziło i nie mogli stworzyć zagrożenia pod bramką Pawełka. Dopiero w 68. minucie Janusz Gancarczyk zdecydował się na strzał z dystansu. Piłka po jego mocnym uderzeniu przeleciała jednak obok słupka. Podrażnieni Wiślacy odpowiedzieli natychmiast, ale po kombinacyjnej akcji minimalnie spudłował Małecki. W 72. minucie z piłką w pole karne wpadł Kirm, ale nie zdołał on umieścić jej w siatce. Wisła znów osiągała zdecydowaną przewagę, a gospodarze nie mieli żadnego pomysłu na akcje ofensywne. Jedynym wysuniętym piłkarzem Śląska był Sebastian Mila. Nominalny napastnik Tomasz Szewczuk grał na prawej pomocy...

Znów gole dla Wisły wydawały się kwestia czasu i tak też się stało. W 78. minucie Kirm idealnie wyłożył piłkę Małeckiemu, a ten dopełnił formalności z 7 metrów.

Niespodziewane trafienie Śląska

Dwie minuty po golu dla Wisły padła dość niespodziewana bramka dla Śląska. Niemoc wrocławian w tym spotkaniu była przerażająca, ale zdołali oni umieścić piłkę w siatce. W polu karnym po interwencji Alvareza padł Spahić. Sędzia zdecydował się na odgwizdanie kontrowersyjnego rzutu karnego, który na gola zamienił Sebastian Dudek. W odpowiedzi w idealnej sytuacji fatalnie spudłował świeżo wprowadzony Wojciech Łobodziński. Mimo okazji w samej końcówce zawodnicy Białej Gwiazdy nie zdobyli już kolejnej bramki.

Wisła Kraków powinna wygrać zdecydowanie wyżej niż 3:1, bowiem była o klasę lepsza od rywala. Krakowianie wypracowali ogrom sytuacji strzeleckich. Wykorzystali jednak tylko trzy.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:3 (0:1)
0:1 - Paweł Brożek 30'
0:2 - Ćwielong 57'
0:3 - Małecki 78'
1:3 - Dudek (k.) 80'

Składy:

Śląsk Wrocław: Vazgec - Socha, Fojut, Celeban, Pawelec, Łukasiewicz (46' Janusz Gancarczyk), Ulatowski (86' Biliński), Mila, Dudek, Spahić, Szewczuk.

Wisła Kraków: Pawełek - Alvarez, Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek, Ćwielong (77' Łobodziński), Jirsak (90+1' Cantoro), Diaz, Kirm, Małecki (90+3' Burliga), Paweł Brożek.

Żółta kartka: Marcelo (Wisła).

Czerwona kartka: Celeban /24' za faul/ (Śląsk).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).

Widzów: 7500.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×