Contador, Cavendish, a teraz Guarnieri i Boasson Hagen - wielkie kariery zaczyna się w Polsce

Zdjęcie okładkowe artykułu: Alberto Contador wygrał klasyfikację generalną wyścigu Vuelta a Espana w latach: 2008, 2012 i 2014
Alberto Contador wygrał klasyfikację generalną wyścigu Vuelta a Espana w latach: 2008, 2012 i 2014
zdjęcie autora artykułu

Jacopo Guarnieri, 21 lat, wygrał trzeci etap Tour de Pologne. Edvald Boasson Hagen, 22 lata, wygrał czwarty etap naszego narodowego wyścigu. Jako nieznani dwudziestolatkowie na polskich szosach pierwsze w zawodowej karierze zwycięstwa odnosili Alberto Contador i Mark Cavendish.

Retrospekcja 1. 14 września 2003, ostatni etap Tour de Pologne na górze Orlinek w Karpaczu. Alberto Contador na 19-kilometrowym odcinku uzyskuje 19 s przewagi nad Cezarym Zamaną, który triumfuje w klasyfikacji generalnej. Cichy Hiszpan, perełka ekipy Once, rok potem będzie walczył o życie po makabrycznej kraksie w wyścigu Dookoła Asturii. Powróci na początku 2005 roku i wygra cztery swoje kolejne wielkie toury, w tym dwukrotnie Wielką Pętlę. Jest najlepszym kolarzem świata.

Retrospekcja 2. 29 czerwca 2006, trzeci etap Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Po ponad 150 km trasy z Pionek, w Kielcach najszybciej z peletonu finiszuje Mark Cavendish, wyprzedzając Krzysztofa Jeżowskiego, do dziś najlepszego polskiego sprintera. Popularny Cav' właśnie przeniósł się z toru na szosę, a jeszcze niedawno pracował w banku. Pierwsze w karierze zwycięstwo dało mu pewność siebie. Wkrótce związał się z ekipą T-Mobile, która po przekształceniach dziś nazywa się Columbia-HTC. Od 2006 roku wygrał w jej barwach 47 wyścigów. Jest najlepszym sprinterem świata.

Wtorek i środa w tegorocznym Tour de Pologne: Jacopo Guarnieri manewruje o długość roweru weteranów sprintu, odnosząc pierwsze zwycięstwo w karierze i dając Włochom powód do ogłoszenia go następcą Alessandra Petacchiego. Dzień potem w Rzeszowie własnego lidera wyprzedza na finiszu Edvald Boasson Hagen.

Narty? Nie, dziękuję

W czasie ostatniego Giro d'Italia Jarno Trulli, kierowca Formuły 1 i wielki przyjaciel kolarstwa, a także oskarżonego dziś o doping Danila Di Luki, oglądając popisy młodych kolarzy, przyznał: - W kolarstwie talent robi różnicę.

Ósmy etap "różowego wyścigu" wygrał Boasson Hagen. Po ucieczce okazał się najlepszy w sprincie. Wiosną w klasyku Gandawa-Wevelgem tak samo pokonał na finiszu współtowarzysza ataku. Tymi dwoma triumfami wszedł do wielkiego kolarstwa. W Tour de Pologne potwierdził klasę, tym razem w klasycznym sprincie peletonu.

Pośród wielu perełek sprinterskich w ekipie Columbia: od Cavendisha, przez Marka Renshawa, do André Greipela, Norweg zdaje się mieć przed sobą największą przyszłość. Bo Cavendish może już tylko bić ustanawiane przez siebie rekordy (sześć triumfów sprintera w jednym Tour de France).

I Boasson Hagen jest w obecności Cavendisha jego pomocnikiem, który na finiszu zatrzymuje wiatr, uchylając się na kilkaset metrów przed "kreską". Gdy zadziała na własną rekę jednak potwierdza, że sam jest mocny. - Nie znam swoich granic, ale z Markiem bym nie wygrał - mówi mieszkaniec Oslo.

Po triumfie w Ravennie w maju powiedział, że od deszczu woli słońce, choć zarówno w Wevelgem, jak i w Giro d'Italia triumfował w nieprzyjemnych dla kolarza warunkach atmosferycznych. Nie lubi zimna? A mógł przecież zawodowo strzelać z karabinu na śniegu albo skakać na nartach. Cudownym zrządzeniem losu został jednak kolarzem.

Mama Signe dała mu nazwisko Boasson, drugi człon odziedziczył po ojcu Odd-Eriku. Urodził się 17 maja 1987 roku w Lillehammer. Siedem lat potem śledził tam zimowe igrzyska olimpijskie. Zainspirowali go jednak nie bohaterowie narodowi w śnieżnych sportach, a jeżdżący na rowerze górskim brat Stian.

Kolarstwo w Norwegii ma wbrew pozorom wielkie postaci w swojej galerii. W 1894 roku mistrzem świata w torowym wyścigu na 100 km za motorem został Wilhelm Henie, ojciec Sonji, najsłynniejszej łyżwiarki figurowej wszech czasów, trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej.

Mówi o Boassonie Hagenie Michael Rogers, kolega z Columbii: - To drugi Merckx. Allan Peiper, dyrektor sportowy Columbii: - On nie ma granic. Valerio Piva, były profesjonalista: - Za kilka lat może wygrać Giro.

Ta ostatnia opinia jest słuszna, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że Boasson Hagen potrafi jeździć na czas. Pokonał już w tym roku partnerów z zespołu: mistrza świata Berta Grabscha i kolejnego obiecującego młodziana, Tony'ego Martina, który też pokazał się w zeszłym roku w Tour de Pologne.

Jacopo-jet

Uwaga na tego chłopaka - mówili Włosi po otwierającym sezon wyścigu o Wielką Nagrodę Donoratico. "Tradycyjnie" wygrał ją Alessandro Petacchi, najbardziej utytułowany z wciąż aktywnych sprinterów, ale tuż za nim uplasował się Guarnieri. Ma 21 lat i przypomina popularnego Ale-jeta nie tylko w czasie walki na ostatnich metrach, ale też z twarzy.

Jeszcze do poprzedniego sezonu Guarnieri, neoprofesjonalista z położonego w prowincji Mediolan miasteczka Vizzolo Predabissi, ścigał się razem z Maciejem Paterskim w grupie Marchiol, "zapleczu" protourowego Liquigas. - Nigdy nie wiedziałem ile tych zwycięstw mam w sezonie, ale zawsze było coś koło piętnastu - mówi.

Zna swoje miejsce w szyku i wie, że sprinter nie może być zdany tylko na siebie. - Dziękuję szczególnie trzem "desperados": Bodnarowi, Quinziato i Ossowi - powiedział po triumfie w Lublinie, kiedy wyprzedził "wyjadaczy": Allana Davisa, Greipela i Danila Napolitano.

Sam za ulubionego kolarza wybiera Daniela Bennatiego, kolegę z ekipy, którego z racji problemów zdrowotnych tegoż niejako zastępuje na finiszu. - On nie jest klasycznym sprinterem. Podoba mi się też Freire. Różnię się od nich: chyba jestem szybszy, ale nie dorównuję im na wzniesieniach - tłumaczy.

Oprócz Marka Pantaniego i Maria Cipolliniego, których podziwiał w dzieciństwie, prawdziwym idolem Guarnieriego, jako byłego(?) torowca (mistrz Europy juniorów 2004), jest jednak Bruno Risi. - Od dziecka oglądałem Sześć Dni Fiorenzueoli - mówi o nieznanych w Polsce imprezach toczonych wieczorami na kolarskich torach. - W tym roku mogłem się z nim spotkać i to była dla mnie wielka satysfakcja - wyjaśnia.

W kwietniu zakochał się w klasyku Paryż-Roubaix, którego nie ukończył. - To wyścig moich marzeń. Żaden inny nie ma takiego uroku - opowiada. Marzył o wielkiej karierze, gdy mając sześć lat zaczynał jeździć na rowerze w klubie Cremonese. Kiedyś z bratem śnił też o perkusji, pogrywając sobie na bębenkach. Wszelkie ambicje jednak, również te uniwersyteckie, pokonała miłość do kolarstwa.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)