Męki polskiego klubu w Finlandii. Wyszarpane zwycięstwo nad Kataja Basket

Po pierwszej połowie wyjazdowego meczu z Kataja Basket, Legia Warszawa przegrywała 41:49, ale po przerwie wyszła zupełnie odmieniona i wygrała 89:85. Do triumfu polski zespół poprowadzili Christian Vital i Raymond Cowels.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Aric Holman Materiały prasowe / Dorota Murska / Aric Holman
Po dobrej kwarcie otwarcia w meczu w Finlandii, w drugiej odsłonie legioniści dali się rozpędzić gospodarzom środowego starcia. Prym w ekipie Kataja wiedli przede wszystkim Elijah Lufile oraz Grant Singleton. Zwłaszcza pierwszy z wymienionych był bardzo aktywny, przez co Aric Holman miał z nim olbrzymie problemy.

Podkoszowy rywali zdobywał punkty na przeróżne sposoby - popisał się efektownym wsadem, trafiał z półdystansu i spod kosza, a nawet za trzy punkty. Z kolei Singleton decydował się na dużo indywidualnych akcji, które przynosiły korzyść jego drużynie, a do tego grał też zespołowo, gdyż już po dwudziestu minutach miał na swoim koncie 11 punktów oraz po 5 asyst i zbiórek.

Z kolei Legia miała duży problem w obronie - zwłaszcza od połowy drugiej kwarty, gdy od stanu 33:37, dała sobie rzucić aż szesnaście "oczek", a sama w tym czasie zdobyła tylko cztery punkty. Efekt tego był taki, że do przerwy to gospodarze prowadzili 49:41. Słabo spisywał się Christian Vital (3/11 z gry), a największe zagrożenie dla miejscowych stanowił skuteczny zza łuku Raymond Cowels (11 pkt.).

ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: To wtedy poczułem, że kocham ten sport

Od początku trzeciej ćwiartki podopieczni Wojciecha Kamińskiego byli już jednak zupełnie inną ekipą. Legia grała bardzo agresywnie w defensywie i skutecznie w ataku, dzięki czemu po celnej próbie z półdystansu lepiej grającego Vitala, doprowadziła do remisu - po 58. I goście poszli za ciosem. Po wejściu pod kosz Shawna Pipesa na tablicy było 58:62 i o czas musiał prosić Petri Virtanen.

Pod koniec tej kwarty Kataja wzięła się do pracy i wyszła nawet na prowadzenie, ale Cowels rzucił jeszcze za trzy, dzięki czemu Legia prowadziła po trzydziestu minutach 70:69. W połowie ostatniej części było jeszcze lepiej. Cowels cały czas był bardzo skuteczny zza łuku i warszawianie prowadzili już 81:71, ale gospodarze się nie poddawali.

Już po chwili na tablicy było bowiem 78:81 po celnej dobitce spod kosza Amanze Egekeze. Sytuację uspokoił jednak Vital, a bardzo ważny blok na jednym z rywali zanotował Marcel Ponitka. Do końca w spotkaniu nie brakowało nerwów, ale lider Legii nie mylił się z linii rzutów wolnych, dzięki czemu warszawianie wygrali swój czwarty mecz w rozgrywkach FIBA Europe Cup i pozostają niepokonani w swojej grupie.

Kataja Basket - Legia Warszawa 85:89 (22:25, 27:16, 20:29, 16:19)

Kataja: Grant Singleton 21, Elijah Lufile 20 (16 zb.), Amanze Egekeze 16, Thomas Tumba 11, Henri Permanto 9, Nike Sibande 6, Sebastian Lindberg 2, Teemu Knihtinen 0.

Legia: Christian Vital 22, Raymond Cowels 21, Aric Holman 11, Michal Kolenda 9, Marcel Ponitka 9, Shawn Pipes 8, Josip Sobin 6, Dariusz WYka 3, Marcin Wieluński 0.

FIBA Europe Cup 23/24, grupa J

# Drużyna M W P + - Pkt.
1. Legia Warszawa 6 5 1 498 459 11
2. CSM CSU Oradea 6 4 2 537 487 10
3. Patrioti Levice 6 2 4 449 480 8
4. Kataja Basket 6 0 6 459 517 6

Pokaż całą tabelę




Czytaj także:
Zwyżka formy Olka Balcerowskiego. Polak wykorzystuje swoje szanse >>

Czy Legię stać na powtórzenie sukces Anwilu sprzed roku i wygranie FIBA Europe Cup?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×