NBA: Magic załatwieni przez rezerwowych. Dwa punkty Marcina Gortata

Hitem tej serii spotkań było spotkanie w LA, gdzie Lakers podejmowali Magic. Kobe Bryant zaliczył słabszy mecz, ale nie pokrzyżowało to planów miejscowym. Rookies Jonny Flynn i Tyreke Evans mieli świetne występy i ustanowili punktowe rekordy kariery.

Łukasz Brylski
Łukasz Brylski

Nie Kobe Bryant, a Shannon Brown był bohaterem Jeziorowców. Rezerwowy rzucił Magic 22 oczka i wobec niedyspozycji lidera poprowadził swój zespół do wygranej.

Losy starcia w STAPLES Center rozstrzygnęły się w czwartej kwarcie. Przez prawie sześć minut jej trwania Orlando nie potrafiło oddać celnego rzutu. Trzeba dodać, że po trzeciej odsłonie to goście byli w lepszej sytuacji, ponieważ prowadzili 68-64. Czynili to natomiast bench players zespołu Phila Jacksona - Jordan Farmar i Lamar Odom. Kiedy dołączył do nich Pau Gasol przewaga Lakers wynosiła 11 oczek (79-68).

Koszykarze z Florydy próbowali starali się wrócić do gry, ale ich zapędy za każdym razem studzili miejscowi.

Swoje pięć minut (dosłownie) miał Marcin Gortat. Łodzianin w tym czasie rzucił dwa punkty (1/3 z gry), zebrał pięć piłek i raz faulował.

Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ta maksyma pasuje do Sacramento Kings. Drużyna z Kalifornii w trzeciej kwarcie meczu w Charlotte przegrywała różnicą 24 punktów. Królowie, którzy mieli w swoich szeregach świetnego Tyreke Evansa (34pkt - rekord kariery) zanotowali run 32-9 i na 4:51 przed zakończeniem spotkania tracili do miejscowych zaledwie oczko (90-91). Wyglądało, że powtórzy się scenariusz z Chicago, kiedy Królowie odrobili 35 punktów deficytu i wygrali.

Bobcats, którzy ewidentnie byli w kryzysie zdołali się z niego wydźwignąć. Udało im się ostudzić zapędy rywali Na niewiele ponad minutę przed końcem, po koszu Raymonda Feltona prowadzenie podopiecznych Larry'ego Browna wynosiło cztery punkty.

Królowie nie złożyli broni i znów zbliżyli się na punkt. Kalifornijczycy szukali jeszcze swojej szansy w faulach. Na sekundę przed końcem na linii osobistych stanął Flip Murray. Trafił w pierwszej próbie, druga była nieskuteczna, a zbiórkę zaliczył Boris Diaw i Bobcats mogli świętować piąte zwycięstwo z rzędu.

Kapitalnie na własnym parkiecie spisują się Memphis Grizzlies. W ostatnich dziewięciu spotkaniach nie zaznali goryczy porażki. - Każdy zespół broni swojej hali. My też to robimy - powiedział Rudy Gay, który Phoenix Suns zaaplikował 31 punktów.

Grizz nie bez problemów poradzili sobie z koszykarzami z Arizony. Przyjezdni na 21,9 sekundy przed zakończeniem pojedynku doszli Memphis na 121-118. Było to za sprawą trójki w wykonaniu Leandro Barbosy. Wygraną miejscowym przypieczętowali Marc Gasol i Zach Randolph, którzy trafiali osobiste.

- Nie można myśleć o zwycięstwie, kiedy popełnia się aż 18 strat. To dało rywalom 23 oczka. To nasza największa bolączka. Popełniamy głupie błędy, a później nie możemy zatrzymać rywali - grzmiał po meczu trener Suns Alvin Gentry.

Wszystko szło po myśli Celtis do momentu, w którym czwarte przewinienie popełnił Rasheed Wallace. Doc Rivers musiał posadzić swojego gracza na ławce. Wtedy właśnie za zdobywanie punktów zabrał się Dirk Nowitzki. Rzucił 15 z 19 oczek drużyny do końca tej części gry.

Mavs, którzy przegrali trzy z ostatnich czterech spotkań wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca.

Oprócz Nowitzkiego, który na swoim koncie zapisał 37 punktów, dobry mecz zaliczył Jason Kidd. J-Kidd miał 13 oczek i 17 asyst.

- Nie możemy tak grać u siebie. W ogóle nie broniliśmy. Faule i brak Kevina (Kevin Garnett - przyp. aut.) nie może być wymówką - podkreślał Paul Pierce.

Sixers mają czego żałować. W Minnesocie prowadzili już różnicą 20 punktów. Okazało się to niewystarczające, ponieważ Leśne Wilki napędzane przez Jonny'ego Flynna wrócili do gry i odnieśli wygraną.

- Nikt nie chce być w takiej sytuacji. Nie można się załamywać. Tego właśnie uczy nas Kurt Rambis (trener - przyp. aut.). Wyszliśmy z opresji obronną ręką - stwierdził Flynn, który przeciwko 76ers miał najlepszy mecz w karierze.

Zespół z Filadelfii po tym jak prowadził 51-31 zupełnie stanął. Wykorzystali to miejscowi, którzy od tego momentu rzucili o 22 punkty więcej.

O wszystkim zadecydowała dogrywka. W niej będący na fali Timberwolves dominowali i nie dali wydrzeć sobie wygranej. Na początku dodatkowego czasu gry brylował Flynn, który zdobył 4 punkty i zaliczył przechwyt.

Dla T-Wolves było to dopiero dziewiąte zwycięstwo w sezonie.

New York Knicks - Detroit Pistons 99-91 (23-23, 34-20, 11-27, 31-21)

(Robinson 27, Harrington 17, Chandler 17 - Stuckey 22 (7zb), Wallace 16 (14zb), Daye 16, Villanueva 16)

Washington Wizards - Portland Trail Blazers 97-92 (24-21, 19-17, 27-35, 27-19)

(Jamison 28, Foye 19, Butler 18 (9zb) - Aldridge 22 (15zb), Miller 22, Webster 18)

Atlanta Hawks - Oklahoma City Thunder 91-94 (22-29, 27-23, 26-27, 16-15)

(Johnson 23, Smith 18 (12zb, 7as), Horford 13 (10zb) - Durant 29, Krstić 16 (7zb), Green 15 (11zb))

Charlotte Bobcats - Sacramento Kings 105-103 (32-23, 34-24, 18-25, 21-31)

(Wallace 28, Felton 17 (10as), Diaw 13 - Evans 34 (7as), Casspi 13, Nocioni 13)

Houston Rockets - Milwaukee Bucks 101-98 OT (27-34, 31-17, 21-22, 12-18, d. 10-7)

(Scola 27 (15zb), Brooks 13 (10as), Landry 12 (7zb), Budinger 12 - Jennings 25 (7as), Bogut 18 (17zb), Mbah a Moute 15 (8zb))

New Orleans Hornets - San Antonio Spurs 90-97 (16-29, 25-27, 20-22, 29-19)

(Paul 18 (9as), West 18 (8zb), Thronton 16 - Parker 25, Duncan 21 (14zb), Hill 16)

Los Angeles Clippers - New Jersey Nets 106-95 (39-24, 22-25, 27-17, 18-29)

(Kaman 22 (7zb), Smith 18, Camby 17 (14zb) - Lopez 23 (8zb, 4blk), Humphries 21 (7zb), Jianlian 13)

Minnesota Timberwolves - Philadelphia 76ers 108-103 OT (17-29, 23-28, 33-18, 26-24, d. 9-4)

(Flynn 29 (9as), Jefferson 23 (13zb), Gomes 16 - Iguodala 17 (zb), Green 16, Williams 15)

Golden State Warriors - Chicago Bulls 114-97 (33-25, 21-28, 29-26, 31-18)

(Ellis 36 (8as), Maggette 32, Curry 26 (10zb, 6as) - Salmons 25, Deng 20, Rose 19)

Memphis Grizzlies - Phoenix Suns 125-118 (34-20, 24-36, 30-30, 37-32)

(Gay 31 (9zb), Mayo 28, Randolph 27 (11zb) - Nash 22 (12as), Lopez 19 (7zb), Hill 16 (8zb))

Boston Celtics - Dallas Mavericks 90-99 (25-20, 25-21, 18-34, 22-24)

(Pierce 24, Allen 21, Perkins 14 (12zb) - Nowitzki 37 (7zb), Marion 16 (8zb), Kidd 13 (17as))

Los Angeles Lakers - Orlando Magic 98-92 (33-25, 19-22, 12-21, 34-24)

(Brown 22, Gasol 17 (10zb), Bryant 11 (7as), Farmar 11 - Howard 24 (12zb), Lewis 18, Barnes 13 (7zb), Nelson 13 (8as))

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×