Tomasz Andrzejewski: W Koszalinie chcemy wyszarpać zwycięstwo

Porażką 78:107 z Anwilem Włocławek na własnym parkiecie zakończyła się dla koszykarzy Stali Stalowa Wola faza zasadnicza rozgrywek ekstraklasy. Podopieczni Bogdana Pamuły ukończyli ją na 11. miejscu w tabeli i w fazie pre play off zmierzą się z AZS Koszalin. Czy Stalówkę stać na wejście do ósemki?

Kamil Górniak
Kamil Górniak

Kończące fazę zasadniczą PLK spotkanie z Anwilem Włocławek rozpoczęło się dla Stali znakomicie. W pierwszej kwarcie Stalowcy prowadzili już nawet 18:10, ale później do głosu doszedł zespół trenera Igora Griszczuka. Włocławianie w drugiej kwarcie objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. - W każdym pojedynku można wygrać, ale Anwil to klasowa drużyna. Nie może sobie pozwolić na to, że przyjeżdża do takiego zespołu jak nasz i przegrywa potyczkę - otwarcie mówił zawodnik Stali, Tomasz Andrzejewski.

Dla Andrzejewskiego pojedynek z trzecią drużyną ubiegłego sezonu był wyjątkowy. W cieniu rywalizacji braci Wołoszynów - grającego w Stali Michała i jego młodszego brata Bartłomieja, reprezentującego barwy Anwilu - pozostawał fakt, że w klubie z Kujaw występowali Marek Miszczuk i Michał Gabiński - kluczowe elementy układanki Bogdana Pamuły oraz, że wychowankiem Anwilu jest właśnie Andrzejewski. - Bardzo fajnie grało mi się przeciwko Anwilowi. Szkoda, że wynik jest taki, a nie w drugą stronę. Wiadomo, że Anwil to klasowa drużyna, która przyjechała do nas po zwycięstwo - żałował środkowy Stalówki

Koniec fazy zasadniczej skłania do podsumowań. Podopieczni Bogdana Pamuły zrealizowali podstawowy cel na ten sezon - utrzymali się w ekstraklasie. Sukces został osiągnięty głównie dzięki udanej w wykonaniu beniaminka pierwszej rundzie rozgrywek. Stal zakończyła ją z bilansem sześciu zwycięstw i siedmiu porażek. W rundzie rewanżowej było już znacznie gorzej. Dwa wygrane spotkania i to ze spadkowiczami - Polonią 2011 Warszawa i Sportino Inowrocław nie stanowią powodu do dumy. Główną przyczyną niepowodzeń jest odejście rozgrywającego, Jarryda Loyda w trakcie sezonu do PGE Turowa Zgorzelec. Bez Amerykanina stalowowolanie nie wygrali ani razu, ponosząc sześć porażek - On był mózgiem, motorem napędowym. Nas nękały później kontuzje, przez co skład się trochę zwężał. Przez drobne urazy z treningów wypadali poszczególni zawodnicy i przez cały czas mieliśmy problemy - analizuje Tomasz Andrzejewski.

Przed Stalowcami rywalizacja w fazie pre play off. Powinna się ona rozpocząć już w minioną sobotę, ale w związku z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, w której zginęło 96 osób na czele z prezydentem Polski, Lechem Kaczyńskim, władze PLK odwołały wszystkie zaplanowane na 10. kwietnia mecze. Nie ma jednak wątpliwości, że wygranie choćby jednego pojedynku przez Stal, gra toczy się do dwóch zwycięstw, będzie niespodzianką. W pierwszej rundzie podopieczni Bogdana Pamuły pokonali prowadzony przez Rade Mijanovicia AZS 84:76. W meczu rewanżowym górą był AZS z trenerem Mariuszem Karolem i sprowadzonym przez niego liderem zespołu, Dante Swansonem. Akademicy wygrali 88:74, odnosząc jedno z dziewięciu zwycięstw w drugiej rundzie. - W AZS zaszły w trakcie sezonu spore zmiany. Pojawił się nowy trener i nowi zawodnicy. Jest to zupełnie inna drużyna niż wtedy, gdy ją pokonaliśmy. Będziemy szarpać się o zwycięstwo. Może się uda, może nie, ale ja bardzo chciałbym, żebyśmy wygrali i awansowali do play off - zakończył Andrzejewski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×