Po 2. dniu MŚ kobiet: Wielki triumf Japonek, Brazylijki bliskie upokorzenia
Fantastyczne widowisko, spektakl, który chciałoby się oglądać godzinami zafundowały kibicom koszykarki z Argentyna i Japonii, górą wyszły z niego Azjatki. Bliskie sprawienia gigantycznej niespodzianki były Malijki, które godnie broniły honoru kontynentu afrykańskiego, Brazylijki obroniły się przed klęską. Ponadto pierwszą porażkę zanotowały gospodynie, a Amerykanki znów znokautowały swoje przeciwniczki.
Patryk Kurkowski
Grupa A
Dla obu reprezentacji był to bardzo ważny mecz. Bynajmniej nie chodziło tylko o zamazanie plam z inauguracyjnych potyczek, bo to jeszcze można przeboleć. Znacznie gorsza była świadomość faktu, że przegrany...praktycznie wraca do domu, a to już prawdziwy nokaut. Rozjuszyło to bezbarwne pierwszego dnia Chinki, które narzuciły początkowo swój styl gry. A że koszykarkom Sun Fengwu z łatwością udawało się trafiać do kosza, to w poważnych tarapatach znalazły się reprezentantki Klonowego Liścia. Azjatkom sił starczyło jednak tylko na dwie kwarty, później się pogubiły i zamiast szukać sposobu na zapanowanie nad chaosem, pogrążyły się w nim totalnie. Już na dziesięć minut przed ostatnią syreną na prowadzeniu były Kanadyjki, które nie pozwoliły wydrzeć sobie zwycięstwa. Wielka w tym zasługa fantastycznej Kimberley Smith, która rzuciła aż 25 punktów. Czytaj więcej o tym meczu: Chiny - Kanada 61:65
Australijki w Czechach bronią tytułu, toteż sporo się od nich oczekuje. Póki co faworytki do złotego medalu nie zawodzą, wygrywają wysoko i przekonująco. Tym razem o sile teamu z Antypodów przekonały się Białorusinki, choć początkowo dzielnie stawiały opór. Drużyna prowadzona przez Anatoliego Bujalskiego polegała na Natalii Trafimowej, w ten sposób nasze wschodnie sąsiadki zaskoczyły rywalki i wyszły na prowadzenie. Miarka się jednak w pewnym momencie przebrała, Australijki zebrały się wreszcie na pierwsze podrygi i pokazały przeciwnikom miejsce w szeregu. Od drugiej kwarty mecz stał się jednostronny, kto liczył na niespodziankę musiał o niej zapomnieć, bo "Kangurzyce" odskoczyły dość wyraźnie, choć najmocniejszy cios zadały w ostatniej partii. Czytaj więcej o tym meczu: Australia - Białoruś 83:59
Grupa B
Afrykańskie zapędy, marzenia o niezłym wyniku, odchodzą w niebyt. Reprezentantki innych krajów są wyraźnie poza zasięgiem, ich siła jest momentami tak porażająca, że pozostaje tylko bierne przyglądanie się genialnej grze. Tak było właśnie w starciu naładowanych energią Amerykanek z Senegalkami. Koszykarki z USA są jak maszyna, funkcjonują na wysokich obrotach, choć pomimo tego grają z ogromnym polotem, na tyle efektownie, by nie uśpić widowni, która od samego początku wie, jaki będzie końcowy rezultat. Podopieczne Geno Auriemmy nie zwlekały z narzuceniem swojego stylu, zrobiły to tak szybko, jak było to możliwe. Zawodniczki z egzotycznego kraju były właściwie sparing-partnerkami, miały jedynie rozgrzać Amerykanki przed najważniejszym meczem z Francją. Auriemmy może być zadowolony z dotychczasowego swojego dzieła, rzadko bowiem dochodzi do sytuacji, aby aż sześć koszykarek zdobywało co najmniej 10 punktów, zwłaszcza na imprezach światowej rangi. Czytaj więcej o tym meczu: USA - Senegal 108:52
Greczynki po blamażu w starciu z Amerykankami, nie zdołały sobie poprawić humoru. Stanęły im na drodze mistrzynie Europy, które na mistrzostwach świata w Czechach chcą dowieść swojej wartości. Pokonanie Senegalek nie należy do najtrudniejszych zadań, to wręcz postawienie gotowego do skonsumowania dania na talerzu. Co innego już konfrontacja z ekipą z Hellady, choć i tutaj można mieć spore wątpliwości, czy to zespół grający na wysokim poziomie, czy też typowy średniak. Abstrahując od tego, podopieczne Pierra Vincenta kontrolowały przebieg wydarzeń na parkiecie, kiedy tylko się przyłożyły do swojego zadania, natychmiast odskakiwały. Zbyt szybko jednak Trójkolorowe wybiegły myślami do ostatniej syreny, bo Greczynki miały sporo swobody, nie musiały pracować w pocie czoła, aby szybko odrabiać straty. Francuzki otrząsnęły się jednak w odpowiednim momencie, kiedy zapaliło się pomarańczowe światło, sygnalizujące niebezpieczeństwo i nadciągającą ekipę z Bałkanów. Koniec końców wszystko skończyło się tak, jak się spodziewano, mistrzynie Europy wygrały i trzeciego dnia czempionatu zagrają o pierwsze miejsce z USA. Czytaj więcej o tym meczu: Francja - Grecja 69:55
To był prawdziwy mecz walki (Argentyna - Japonia)
Ostatnia akcja świetnego widowiska (Argentyna - Japonia)