Po 6. dniu MŚ Kobiet: Amerykanki ograły Australijki! Hiszpanki upadły po raz pierwszy
W ostatnim dniu drugiej rundy mistrzostw świata doszło do wielu emocjonujących spotkań. W najciekawszych bataliach Amerykanki ograły broniące tytułu Australijki, zaś Rosjanki pokonały Hiszpanki zajęły pierwsze miejsce w swojej grupie. Pasjonujących widowisk było jednak znacznie więcej. Koreanki znów górą w meczu z Japonkami, Francuzki sensacyjnie męczyły się z Kanadyjkami, zaś Białorusinki po walce ograły Grecję.
Patryk Kurkowski
Grupa E
Być albo nie być - oto jest pytanie. W środę na czeskie parkiety najpierw wybiegły dwie drużyny, które stoczyły ze sobą bój o miejsce w upragnionym ćwierćfinale. Spotkanie zgodnie z oczekiwaniami było wyrównane, toteż wygrana nabierała dodatkowej wartości, smaczku potrzebnego, by mimo wcześniejszych wpadek uroić sobie, że to nie koniec czempionatu. Greczynki po raz kolejny przekonały się jednak o tym, że nędzny tworzą kolektyw, bynajmniej nie przygotowany na imprezę tej rangi. Przy życiu trzymały je jednak fantastyczna Styliani Kaltsidou i Evanthia Maltsi, czyli koszykarki solidne, zawsze pełniące pierwsze opcje w ataku. Tyle, że potrzeba czegoś więcej, aby przedrzeć się do elity, nie wystarczą bowiem indywidualne szarże, popisy wykwintne, na sukces drużyny pracuje zawsze drużyna, nie tylko jej fragmenty. I choć sam mecz - jak już wspominaliśmy - był wyrównany, a o zwycięstwie decydowała ostatnia kwarta, to jednak reprezentantki z Hellady praktycznie od początku były skazane na niedole, wszak taktyka podopiecznych Kostasa Missasa sprawdza się w takich sytuacjach. Wygrały i do ćwierćfinału awansowały więc Białorusinki, które niebywale szybko otrząsnęły się po klęsce z Amerykankami, kolejnym już double-double w Czechach popisała się niezawodna Jelena Leuczanka, a w sukurs poszła jej przede wszystkim Anastazja Wieremiejenka, która także mogła się pochwalić nienaganną postawą. Czytaj więcej o tym meczu: Grecja - Białoruś 70:74
Kanada - zespół wychłostany niejednokrotnie, nie miał już najmniejszych szans na grę w ćwierćfinale, ale mimo wszystko pokazał pazury, zawalczył nie mając nic do stracenia. Koszykarki spod znaku Klonowego Liścia omal nie zszokowały całego koszykarskiego świata, wielki triumf był na wyciągnięcie ręki, ostatecznie horror padł łupem....mistrzyń Europy! Aż trudno w to uwierzyć, że Francuzki miały tak wielką zagwozdkę w sytuacji, gdy wszyscy spodziewali się wielkiego pogromu. Najwyraźniej wkradło się zmęczenie, w efekcie gra w ataku nie stała na takim poziomie, jak wcześniej - brakowało wiele, choć rozjuszone potrafiły przełamać swą rzadko spotykaną indolencję. Sensacyjna była trzecia partia spotkania - rzadko spotyka się, aby jedna z ekip nie przekraczała 10 oczek w odsłonie, teraz dotyczyło to dwóch zespołów! Francuzki zdobyły w tej kwarcie...6 punktów, a Kanadyjki..3! Podopieczne Allisona McNeilla prasnęły, zdołały jeszcze przed ostatnią syreną wystraszyć Trójkolorowe, które zapewne spaliłyby się ze wstydu, gdyby z tej bitwy wracały na tarczy. Mistrzynie Europy mają jednak w swych szeregach Celine Dumerc, która niemal równo z syreną zdobyła dwa oczka, toteż drużyna znad Sekwany mogła się cieszyć z kolejnego triumfu i zajęcia 3. miejsca w grupie. Czytaj więcej o tym meczu: Francja - Kanada 49:47
Tego meczu nie mogli się doczekać wszyscy kibice, już od samego początku drugiej rundy trwało wielkie odliczanie, kiedy w końcu dojdzie do starcia zdecydowanie dwóch najlepszych ekip na MŚ w Czechach, tym samym więc głównych pretendentów do tytułu mistrza świata. Po kilku minutach zanosiło się jednak na pogrom mistrzyń olimpijskich, wszak narzuciły niebywale szybkie tempo, grały niesamowicie skutecznie i z ogromnym poświęceniem, rewelacyjnie broniły. Podopieczne Geno Auriemmy na laurach spoczywać nie zamierzały, kontynuowały swoją wybitnie dobrą grę, w pewnym momencie prowadziły nawet 47:23! Amerykanki wreszcie zaczęły popełniał jednak błędy, ze snu wybudziła obrończynie tytułu Lauren Jackson, starczyło to na niewielkie zniwelowanie ogromnych strat. Dopiero w ostatniej odsłonie Australijki toczyły wyrównaną walkę, wtedy jednak w szykach zawodniczek z USA doszło do rozluźnienia, przewaga była duża, toteż można było nieco odpuścić. Koniec końców ekipa z Antypodów ma nad czym się głowić, choć przegrała tylko ośmioma punktami, to jednak wyraźnie odstawała, nie potrafiła grać jak równy z równym przez większość meczu. Nic więc dziwnego, że po tym spotkaniu to Amerykanki są głównymi faworytkami do złotego medalu... Czytaj więcej o tym meczu: USA - Australia 83:75
Amaya Valdemoro (nr 13) znów była najskuteczniejsza u Hiszpanek, ale jej drużyna przegrała