Chris Burgess: Punkty trzeba rywalowi wyrwać

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Już za kilka godzin zostanie rozegrany mecz pomiędzy drugim i trzecim zespołem tabeli TBL. Z pewnością wielkim zaskoczeniem sezonu jest tak wysoka pozycja beniaminka z Zielonej Góry i komplet zwycięstw po trzech kolejkach. Najbliższy rywal Zastalu - Trefl Sopot to drużyna, która ma aspiracje na medale i z taką myślą była budowana przed sezonem. Czy passa zielonogórzan zostanie zatrzymana przez czwartą ekipę ubiegłego sezonu?

Na łamach Gazety Lubuskiej tuż przed tym meczem ukazał się wywiad z amerykańskim centrem drużyny Zastalu - Chrisem Burgessem. Ten 31-letni zawodnik mierzący 211 centymetrów wzrostu jest niezwykle doświadczonym koszykarzem, który w przeszłości grał już w wielu ligach począwszy od amerykańskiej NCAA poprzez australijską, portorykańską, koreańską, turecką czy ukraińską. W tym roku przyszło mu reprezentować barwy Zastalu Zielona Góra i jak powiedział Przemysławowi Piotrowskiemu z Gazety Lubuskiej: - Bardzo mi się tu podoba. Można powiedzieć, że to nowe doświadczenie. Ale kraj i miasto jest OK.

O swoim nowym pracodawcy mówił w samych superlatywach. Jednak próbował ostudzić oczekiwania kibiców i obserwatorów, co do ekipy z Zielonej Góry po pierwszych meczach sezonu. - Młoda, mocna i na pewno perspektywiczna. Nie ma wobec niej wielkich oczekiwań, ale Zastal może osiągnąć sporo. Ekipa jest świetna, trener wielki profesjonalista. Jeśli będziemy grać z pełnym zaangażowaniem, na sto procent, to jesteśmy w stanie wygrać jeszcze sporo meczów - mówił Gazecie Lubuskiej Chris Burgess.

- W Zastalu mam przede wszystkim wsparcie od kolegów, bo są na bardzo wysokim poziomie. W takim Dubaju, gdzie grałem ostatnio, musiałem robić wszystko. Moją rolą jest głównie dobra gra w defensywie, czyli zbieranie i blokowanie, a jak się uda zdobywanie punktów. Ogólnie mocna gra pod koszem. Jeśli chodzi o organizację i sprawy pozasportowe, to jestem mile zaskoczony. Macie wspaniałą, nowoczesną halę i fantastycznych kibiców. Oni są siłą klubu - dodał zawodnik.

Chris Burgess w meczu w Poznaniu grając pod koszem wspólnie z Kęsickim udowodnił, że jest bardzo mocnym punktem drużyny i to gra tej dwójki może wielokrotnie przesądzić o zwycięstwie. Sam zawodnik stwierdził jednak, że nie pokazał jeszcze wszystkiego. - Moja forma jeszcze nie jest najwyższa i powinno być lepiej. Przede wszystkim cieszy mnie to , że nie ma na mnie takiej presji, bo jak wspomniałem mam wsparcie kolegów z drużyny. W dwóch pierwszych meczach zaliczyłem sporo punktów, a na przykład w Poznaniu głównie zbierałem i blokowałem. To jest fajne, że jak czasem nie idzie rzutowo, to pomogą partnerzy, a to w drużynie bardzo ważne - powiedział Burgess.

Ze swojej strony obiecał też, że będzie starał się z całych sił, aby jego ekipa wygrywała, a o najbliższych rywalach powiedział w ten sposób:- Oczywiście Asseco Prokom jest poza zasięgiem, bo to ekipa gwiazd, ale Anwil, Trefl i kilka innych to również bardzo silne drużyny. Ale co ważne myślę, że do pokonania. Jeśli chodzi o Zastal, to uważam, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym, ale łatwo nie będzie również z ekipami z dołów tabeli, co pokazały pierwsze kolejki. Przed starciem z Treflem Sopot kibice wierzą, że to starcie zakończy się zwycięstwem zespołu z grodu Bachusa. Sam Burgess mówił: - Podoba mi się, że w polskiej lidze nigdy nie można dopisywać sobie przed meczem dwóch punktów. Trzeba wychodzić na parkiet i je rywalowi wyrwać.

Zdawał sobie też sprawę z tego, że kibice pragną zwycięstw, a apetyt rośnie w miarę jedzenia jak głosi przysłowie. - Ale cóż, spotykamy się z najmocniejszymi i musimy dać z siebie wszystko, zresztą jak w każdym meczu. Postaramy się o jak najlepszy wynik - zapowiedział Chris.

Burgess okazał się bardzo dobrym rozmówcą, który nie stronił od żartów. Z jego wypowiedzi wynika jednak, że polubił Polskę, Zieloną Górę i swój nowy klub. Mówił o tym, że jego córki uczą się już języka polskiego, że chodzą do polskiej szkoły. Powiedział nawet: - Jak wszystko się ułoży, to będę tu grał aż zawieszę buty na kołku. A co będzie później? - Chciałbym zostać trenerem, więc może właśnie w Zastalu (śmiech) - powiedział amerykański center dla Gazety Lubuskiej.

Przed starciem z takim rywalem jak Trefl Sopot nie można jednak popadać w nadmierny optymizm i w roli faworyta stawiać beniaminka. Tu nie ma faworyta. Ale dla oficjalnej strony Zastalu Tomasz Herkt powiedział: W nowym obiekcie, pełne trybuny i głośny doping po prostu nas uskrzydla. Czy uskrzydli na tyle, żeby pokonać sopocian?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)