Obaj mistrzowie z nożem na gardle - zapowiedź meczu Caja Laboral Vitoria - Asseco Prokom Gdynia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Słoneczna Hiszpania, a uściślając walczący od lat o autonomię Kraj Basków jest miejscem ostatniej nadziei Asseco Prokomu. Gdynianie już od dawna są na straconej pozycji, ale białej flagi jeszcze nie wywiesili. Przed tygodniem mistrzowie Polski ograli u siebie Chimki, w efekcie płomień jeszcze nie zgasł, ale trudno będzie go podtrzymać w Vitorii. Wszak gospodarzom również mocno zależy na wygranej, bo Caja Laboral przegrała przecież cztery mecze pod rząd.

Drużyna Tomasa Pacesasa przeżywa od samego początku tego sezonu męki. Nie sposób doszukać się konkretnego zamysłu, nie widać ręki trenera, w zespole panuje chaos, samowolka. Wydawało się, że wygrana (pierwsza w tej edycji, bilans 1-5) nad podmoskiewskimi Chimkami to zwiastun lepszej gry, przełamania kryzysu, ale była to iluzja, na którą wpływ miała też słaba postawa podopiecznych Sergio Scariolo.

Asseco Prokom dowiódł swej słabości w starciu Zjednoczonej Ligi VTB z Żalgirisem Kowno. Gdynianie w żadnym stopniu nie tworzyli drużyny, Amerykanie grali po swojemu, na pierwszy plan wysunął się Bobby Brown, który kilkakrotnie postawił na indywidualne szarże, dodajmy tylko, że wyjątkowo egoistyczne. Zawodnik zza oceanu nawet nie chciał dostrzec partnerów, toteż został z ekipy zwolniony i musi szukać nowego pracodawcy. Z jednej strony to osłabienie mistrza, z drugiej strony może to trójmiejskiej drużynie wyjść na dobre.

Gracze Pacesasa ponownie będą mieli nóż na gardle, być może wizja jednego celu zjednoczy drużynę, scali choćby niektóre układy. Gdynianie muszą wykorzystać coraz lepszą formę Ratko Vardy, do gry może włączy się wreszcie Mike Wilks, który dotąd był stłamszony i tak naprawdę niewiele zaprezentował, choć umiejętności odmówić mu nie można. Poniżej oczekiwań spisuje się również Filip Widenow.

Inaczej mówiąc wiele będzie zależeć od współpracy zawodników obwodowych z wysokimi. Wszak backcourt dotąd słynął raczej z totalnego egoizmu, na czym cierpiał frontcourt. Litewski szkoleniowiec nie miał jednak zbyt wiele czasu i na wyciągnięcie wniosków z meczu z Żalgirisem, i na wdrożenie nowych założeń taktycznych. W tej sytuacji tak naprawdę nie pozostaje nic innego, jak oparcie się na ambicji i woli walki. Bo przecież do rewolucji na parkiecie w tak krótkim czasie nie doszło.

- Musimy wyjść i grać intensywnie po obu stronach parkietu. Znamy naszego przeciwnika, więc musimy się starać wykorzystać jego słabe strony. Musimy wywrzeć nacisk na piłkę, twardo grać w obronie. W ofensywie musimy dzielić się piłką, penetrować i szukać czystych partnerów - powiedział przed spotkaniem Wilks.

Mistrzowie Polski nie trafili najlepiej. Caja Laboral po świetnym początku, po dwóch wygranych, przegrała kolejne cztery mecze i sytuacja koszykarzy Dusko Ivanovicia zdecydowanie się pogorszyła. Również Baskowie mając na uwadze awans do Top16, nie mogą sobie pozwolić na kolejne wpadki, złą serię przerwać muszą.

- Udajemy się do Hiszpanii gotowi na walkę. Każdy wie, że to dla nas ostatnia szansa, jeśli myślimy o awansie do kolejnej rundy, ale wcześniej musimy pokonać Caję Laboral. Po naszym ostatnim meczu z Chimkami (wygranym - dop. red.), czujemy się lepiej i chcemy walczyć do samego końca - zapowiada Pacesas.

Tyle tylko, że zespół z Vitorii wystąpi przed własną publicznością i kto wie, czy to będzie decydujący czynnik. Tym bardziej, że Asseco Prokom ma problem z wyjazdami, po raz ostatni dwa oczka na obcym terenie wywalczył w Top16 poprzedniej edycji Euroligi w starciu z Unicają w Maladze. Od tamtej pory nasi polski hegemon notuje serię siedmiu meczów bez zwycięstwa na obcym terenie.

Gospodarze nie są jednak w najwyższej formie. Podopieczni Ivanovicia bynajmniej nie potrafią się odnaleźć i w ofensywie, i w obronie, która sprawiała problemy mistrzom Hiszpanii już wcześniej. Dodatkowo niepewny jest występ dwóch wysokich graczy Nemanji Bjelicy i Mirzy Teletovicia. Zwłaszcza brak tego drugiego mocno osłabiłby Basków, bo to najskuteczniejszy zawodnik tego zespołu w Eurolidze, wszak średnio notuje aż 15,8 punktu.

- Dla nas mecz z Asseco Prokomem jest pierwszym z trzech kluczowych, więc musimy wygrać, skoro myślimy o Top16, co odnosi się także do nich, bo rywal też chce awansować. Mirza Teletovic i Nemanja Bjelica są lekko kontuzjowani, ale nie ma różnicy, czy gramy w dziesiątkę, dwunastkę czy siódemkę zawodników, bo i tak musimy zwyciężyć. Skupiamy się tylko na sobie, na naszej obronie, wydajności i gry w celu uzyskania awansu do kolejnej rundy - twierdzi opiekun Caji Laboral i dodaje: - Asseco to zespół, który gra dobrze zwłaszcza u siebie. Ma Amerykanów, którzy wykorzystują otwartą przestrzeń i akcje jeden na jeden, jak również mają pod koszem Ratko Vardę.

Przypomnijmy na koniec, że w pierwszym meczu górą byli mistrzowie Hiszpanii, którzy wygrali w Gdyni 80:73.

Początek istotnego dla obu drużyn spotkania w środę o godz. 20.30. Bezpośrednią transmisję z Vitorii przeprowadzi Canal+.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)