James Maye: To była wojna, z której wyszliśmy zwycięsko

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po bardzo przeciętnej grze Zastal pokonał w sobotę Siarkę Tarnobrzeg w pierwszej rundzie fazy play-out. Zielonogórzanie we własnej hali rzucili 89 punktów, tracąc o zaledwie dwa "oczka" mniej. Jak na mecz z outsiderem ligowych zmagań, taki wynik nie robi większego wrażenia.

- Nigdy wcześniej nie grałem w play-outach. Zastanawiałem się więc, jak będą wyglądały te mecze. Okazało się, że pod względem atmosfery niczym nie różnią się one od tych rozgrywanych w fazie play-off. Gra jest bardzo twarda, fizyczna. To był mecz siłowy. Siarka Tarnobrzeg przyjechała w sobotę do Zielonej Góry aby wygrać. W pierwszej połowie nie popisaliśmy się zbytnio, ale za to w drugiej części spotkania zagraliśmy jak drużyna i zdołaliśmy ich pokonać. Nie osiągnęlibyśmy jednak tego bez wsparcia ze strony fanów. Hałas wywoływany przez kibiców zachęcał nas do walki, a dodatkowo stał za nami trener Tomasz Jankowski, który dodawał nam pewności siebie. Można śmiało powiedzieć, że mecz z Siarką to była wojna, z której wyszliśmy zwycięsko - powiedział po sobotnim meczu James Maye.

30-letni Amerykanin grający na pozycji rzucającego lub niskiego skrzydłowego, w trakcie spotkania z Siarką spędził na parkiecie nieco ponad 33 minuty. Zdobył w tym czasie 22 punkty, zaliczył po jednej zbiórce i asyście. Warto również dodać, że trafił trzy na trzy próby z dystansu, ale za to przy rzutach dwupunktowych "popisał" się skutecznością na poziomie 28 procent.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)